Portal Fronda.pl: Nie boi się Ksiądz, że kanonizacja Jana Pawła II będzie ostatnim aktem zbiorowego wzruszenia z powodu papieża? Wzruszymy się jeszcze, a później odłożymy Go na półkę, by obrastał kurzem, bo w końcu już jest święty, więc co z Nim jeszcze zrobić...

Ks. Robert Skrzypczak: Święci to nie są ludzie, których możemy wysłać w kosmos, zaświaty. Uznanie czyjejś świętości, kanonizacja to nie jest akt nadania świętości. Kościół nie ma takiej kompetencji, by komuś nadawać albo odmawiać świętości. Kanonizacja to jest święto wiary w Kościele, święto radości Chrystusa Zmartwychwstałego. Sam akt kanonizacji jest pewną formą uznania przez Kościół tego, że w danej osobie objawiała się obecność Chrystusa Zmartwychwstałego. Dziś ta radość wynika z faktu, że Bóg chciał objawić Chrystusa Zmartwychwstałego w dwóch papieżach, dwóch chrześcijanach wybranych na Urząd Piotrowy. Potwierdza się więc to, co głoszą Ewangelie. Jedną z pierwszych nowin, które przeżywał Kościół pierwotny była wiadomość o tym, że Chrystus rzeczywiście powstał z martwych i ukazał się Szymonowi. Szymon Piotr jako pierwszy z Apostołów zobaczył Zmartwychwstałego, a papieże są jego następcami w Kościele. Jest jakimś cudownym znakiem naszego pokolenia, że Pan Bóg zechciał objawić Chrystusa w tych dwóch papieżach, Janie XXIII i Janie Pawle II. To rozpoznanie działania Pana Boga, które budzi radość. Przyczyną radości nie jest jednak samo uznanie czyichś cnót osobistych. Radość budzi spotkanie z Chrystusem Zmartwychwstałym.

Jest coś jeszcze wyjątkowego w tej podwójnej kanonizacji?

Oczywiście! Warto przypomnieć, że świętość życia, zarówno Jana XXIII, jak i Jana Pawła II została przez Kościół rozpoznana od razu, zaraz po zakończeniu ich ziemskiego życia. Jan XXIII zmarł 3 czerwca 1963 roku w trakcie trwania rozpoczętego przez niego Soboru Watykańskiego II. Akurat skończyła się pierwsza sesja soboru, a już w czasie drugiej wśród ojców soborowych pojawiały się głosy, aby przez aklamację uznać świętość Jana XXIII. W trzeciej sesji do tego tematu powrócili biskupi polscy, którzy prosili, by aktem aklamacji, czyli powszechnego rozpoznania, uznać świętość życia Jana XXIII. Paweł VI nie chciał jednak odstąpić od reguły procesu kanonicznego, dlatego wybrał drogę poddania życia i działania Jana XXIII normalnemu procesowi rozpoznawania znaków działania obecności Chrystusa. Tak dzieje się w przypadku wszystkich beatyfikowanych i kanonizowanych. Podobna sytuacja miała miejsce po śmierci Jana Pawła II. Jego życie, sposób działania i cierpienie zostało rozpoznane jako znak obecności Chrystusa Zmartwychwstałego pośród nas. Wyrazem tego było domaganie się przez wiernych natychmiastowego uznania świętości papieża. Wołaliśmy przecież „Santo subito!”.

[koniec_strony]

Wśród głosów zachwytów i radości z powodu kanonizacji Jana Pawła II padają jednak zarzuty, jak na przykład na łamach dzisiejszego „New York Times”, że papież nie zasłużył na świętość, bo za jego pontyfikatu dochodziło do tuszowania przypadków pedofilii w Kościele.

Niektórzy dziennikarze być może nie mają odpowiedniej hierarchii ważności. Powtórzę – kanonizacja to akt rozpoznania działania Jezusa Chrystusa w chrześcijaninie. To sposób objawienia Zmartwychwstałego w życiu człowieka. Kościół dojrzał do uznania świętości Jana Pawła II i nawet jeśli komuś się to nie podoba (a najczęściej protestują środowiska pozakościelne), to nie ma to większego znaczenia. Przeciwko kanonizacji Jana Pawła II wypowiadają się często ludzie, którzy po prostu nie uznają kategorii świętości. Trudno byłoby przypuszczać, aby świętość Jana Pawła II mogła zmącić wojna w Kuwejcie, zbrodnie Pinocheta, głód w Afryce czy przypadki pedofilii w Kościele. To są rzeczywistości, które towarzyszyły pontyfikatowi Jana Pawła II, ale naprawdę w niczym nie są w stanie zmącić tego, o co Kościołowi chodzi w akcie kanonizacji. A chodzi o uznanie działania Zmartwychwstałego Chrystusa w Kościele.

Przeciwko kanonizacji protestują także środowiska kościelne...

Rozbawił mnie protest lefebrystów przeciwko kanonizacji papieży. Dla nich kanonizacja Jana XXIII i Jana Pawła II jest jednoznaczna z kanonizacją Soboru Watykańskiego II. W oczach lefebrystów to oczywiście wielki zarzut, ale czytając to wspak, można z ich protestu wyczytać coś bardzo pięknego. Rzeczywiście – pomyślałem – w decyzji Franciszka o kanonizacji dwóch papieży, jako dwóch wielkich protagonistów Soboru Watykańskiego II, pobrzmiewa kanonizacja SVII, czyli uznania, że Pan Bóg działa w Kościele również przez takie wydarzenie, jak sobór. Uznanie, że Bóg mówił do nas przez to wydarzenie, więc tym bardziej powinniśmy się nim przejąć.

Dla niektórych kanonizacja zdaje się być wielkim dramatem...

Ostatecznie, kanonizacja to największy dramat dla diabła. Nieutulony ból z powodu pojawiania się nowych świętych w Kościele. Diabeł ma zepsutą robotę, spaprany PR, bo okazuje się, że źle działa. Święci są przede wszystkim powodem radości Kościoła. To powód do tego, by świętować. Czas kanonizacji powinien być słodki i radosny nie tylko dla tych, którzy są teraz w Rzymie, ale także dla wszystkich, którzy zostali w domu, parafiach. To powód, abyśmy wszyscy czuli się w Kościele dobrze, bo mimo że jest on wiekowy, to jest naszą Matką, która rodzi świętych. Świętość to potwierdzenie tego, że Pan Bóg nie zapomniał o nas, działa i daje nam znaki – to powód do radości.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk