Fronda.pl: Księże profesorze środowiska liberalne bardzo głośno domagają się różnego rodzaju wolności i równości w tym także religijnej. Towarzyszą temu zakazy wszelkiej dyskryminacji, a jednocześnie widzimy jak systematycznie rugują chrześcijaństwo z przestrzeni publicznej. Jaka jest zasadnicza różnica w pojmowaniu wolności religijnej pomiędzy chrześcijanami a zwolennikami ideologii postnowoczesnej?

Ks. prof. Waldemar Cisło: Od deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate Soboru Watykańskiego II, gdzie kościół zrobił głęboki ukłon w stronę innych religii, nastąpiło to szerokie otwarcie. Mówimy o ziarnach prawdy, które znajdują się w innych religiach. Mamy pozytywne nastawienie Kościoła wobec innych religii, czego najbardziej czytelnym wyrazem były organizowane przez świętego Jana Pawła II spotkania w Asyżu i w Castel Gandolfo. On pokazywał, że Kościół może dużo zyskać na dialogu z innymi religiami i ze światem nauki. Natomiast z drugiej strony nie ma ekwiwalentnej odpowiedzi.

Proszę zobaczyć, mamy tego przykład kiedy papież Franciszek tak mocno upomina się o emigrantów, pokrzywdzonych, chrześcijan w Iraku czy Syrii. Z drugiej strony, autorytety innych religii nie odpowiadają na tym samym poziomie. Ludzie którzy krzyczą o wolności i prawach człowieka nie upominają się o prawo do wyznawania religii, które jest podstawowym prawem człowieka, wynikającym - jak mówił Święty Jan Paweł II - z jego godności. Nie ma wzajemności w tych relacjach. My zawsze Staramy się ustępować a nie zawsze jest to słuszne.

Europa coraz bardziej się laicyzuje; widzimy to chociażby w języku. Proszę zauważyć że choćby w Wielkiej Brytanii nie można mówić o świętach Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy; mówi się tylko o przerwie zimowej i wiosennej. Nasze brytyjskie biuro Pomocy Kościołowi w Potrzebie sprzedaje niesamowite ilości kartek świątecznych, ponieważ jako jedna z nielicznych, jeśli nie jedyna instytucja posiada kartki gdzie są symbole religijne. Rugowanie chrześcijaństwa z Europejskiej przestrzeni zaczyna się od tej przestrzeni języka. Dalej, mamy prawa promujące ideologie gender i LGBT, które mają być ekwiwalentem wiary - w imię źle pojętej wolności.

Czy w takim razie wystarczy nam, chrześcijanom, że będziemy w tej przestrzeni dawać milczące świadectwo poprzez styl życia, czy może powinniśmy się już szykować do obrony w dyskusji, czytać książki teologiczne, zbierać argumenty?

Wczoraj wieczorem odbyło się ciekawe spotkanie z abp. Markiem Jędraszewskim na “Polach Dialogu” w Krakowie. Ten temat został tam poruszony. Prowadzący przytoczył młodziutkiego Ratzingera z lat 50, który przestrzegał, że poszliśmy na masówkę a zapomnieliśmy o jakości.

Ponadto abp Jędraszewski zauważył, że od końca XVII w. Europa nas morduje. W takim sensie, że odbiera perspektywę życia wiecznego. Jak chcieli Voltaire, czy Rousseau, ograniczamy się do życia tylko tu i teraz. W Anglii, wg statystyk już 80 procent ludzi nie wierzy w Boga. To biedni i smutni ludzie. Przestaje nas interesować, co jest poza życiem ziemskim, ale chcemy już tutaj wszystko skonsumować. Właśnie to odbieranie perspektywy na wieczność jest według abp. jędraszewskiego owym mordowaniem człowieka.

Świadectwo jest czymś niezastąpionym. W teologii fundamentalnej nazywamy to wiarygodnością - zgodnością czynów, życia z tym, co wyznajemy. Pierwsi chrześcijanie nie szli na kompromisy. Mogłoby się wydawać, że jeśli byli taką małą grupką, to męczeństwo - w jedynie ludzkim wymiarze - było końcem świata. Ale oni wierzyli, że autentyczne życie chrześcijańskie ma sens.

Apokalipsa mówi bardzo mocno: “Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust” (Ap 3, 15n). W chrześcijaństwie nie ma miejsca na kompromis - musimy być autentycznymi świadkami Chrystusa, bo jak będziemy byle jacy, to proszę zobaczyć, co się dzieje w Europie Zachodniej… Albo będziemy prawdziwi i wiarygodni, albo nas nie będzie.

Nie możemy sobie też pozwolić na luksus milczenia. Nas przyzwyczaja się, że chrześcijanin ma nic nie mówić, cicho siedzieć; najlepiej zamknąć się w zakrystii i milczeć. Nie! Etap oblężonej twierdzy Kościół ma już za sobą. Św. Jan Paweł II bardzo mocno pokazywał i my też musimy pokazywać światu, że są inne wartości. inaczej dojdziemy do tego, co się dzieje z małym Alfim - że sędzia, który ukończył studia prawnicze urlopuję sobie że zna się na wszystkim, będzie decydował o życiu - niczym nowy bóg w todze.

W niedawnym wywiadzie ks. prof. Robert Skrzypczak wzywał, abyśmy zaczęli budować arki. To aby nie przesada?

Absolutnie nie ma tu cienia przesady. Ks. Skrzypczak powtarzał za Ratzingerem, który mówił o “kleine Herde” - małej trzódce, małych grupkach (zob. Łk 12, 32-34 - przyp. red.). Musimy się przyzwyczaić, że niedługo w Europie przestaniemy być większością. Musimy nauczyć się, jak żyć i jak dawać świadectwo, że jesteśmy ludźmi wierzącymi w Chrystusa.

W jakich wspólnotach Ksiądz Profesor widzi takie małe trzódki?

Nie chcę tu preferować żadnej z grup. Mamy ich tak szeroką paletę: od kręgów biblijnych, poprzez neokatechumenat, oazę rodzin, KSM… One nie tylko formują intelektualnie, ale i pomagają wzrastać w wierze. Możliwości mamy olbrzymie, chodzi tylko o to, abyśmy chcieli.

Pamiętam słowa kobiety, która mi powiedziała: “odkryłam Biblię dopiero u protestantów”. Wymawiamy się, jakby ktoś nam zabraniał czytać. Kościół zachęca do sięgania po Słowo Boże. Chociażby w ubiegłym Tygodniu Biblijnym. Wciąż jesteśmy zachęcani do sięgania do źródła.

Jeśli przyzwyczaimy się do bylejakości, to ze zrobieniem znaku krzyża zaczniemy mieć problemy. Proszę zobaczyć, jak nas pilnują tzw. ośrodki liberalne. Na jednym z portali - konkretnie wp.pl - już narzekano, że dzieci przed I Komunią Świętą muszą nauczyć się znaku krzyża kilku modlitw. To jest terror wiary, ale jeśli dzieci uczą się od maleństwa Koranu na pamięć, to nikomu nie przeszkadza. Sami oddajemy tu pole. Tymczasem mamy być zimni, albo gorący!

Mówiąc o dzieciach pierwszokomunijnych wskazał Ksiądz Profesor de facto na rodziny chrześcijańskie. Gdzie rodzice mogą znaleźć siłę, aby nie ulec indyferentyzmowi, aby mieli odwagę ukazywać, że Komunia Święta to spotkanie z Chrystusem, a nie…

...z hulajnogą? Musimy pamiętać o tym, że rodzice zawsze są pierwszymi katechetami. Kiedy udzielam chrztu, zawsze powtarzam rodzicom, że mają najtrudniejsze zadanie - są obserwowani przez dziecko cały czas. Katecheta czy ksiądz przebywa z dziećmi dwie-trzy godziny w tygodniu. Podstawowym miejscem poznawania wiary jest dom, rodzina, przykład ojca i matki. Jeśli dziecko nie zobaczy rodziców na kolanach, na modlitwie, to żaden inny autorytet ich nie zastąpi. W domu rozgrywa się pierwszy dramat rozumu i wiary (i tylko od rodziców zależy, czy będą one zgodne - przyp red.). Jeśli chcesz przyjąć Komunię Świętą, to musisz uwierzyć.

Bóg zapłać za rozmowę.

Szczęść Boże!

Rozmawiał Aleksander Kubiś