Na wtorkowej konferencji Sancta Liturgia w Londynie prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów kard. Robert Sarah wezwał biskupów i księży całego Kościoła do refleksji nad zmianami w liturgii. Przedstawił konieczność nowego jej ukierunkowania tak, by w centrum stał zawsze Jezus Chrystus, a nigdy człowiek. Jedną z praktycznych i możliwych już wkrótce do wcielenia zmian mogłoby być według kardynała sprawowanie liturgii ad orientem w tych jej momentach, w których zwracamy się do Boga; ad orientem – a zatem ku wschodowi lub też przynajmniej w kierunku apsydy i tabernakulum. O ocenę zamysłu kardynała Sarah poprosiliśmy w rozmowie telefonicznej księdza Roberta Skrzypczaka, warszawskiego profesora teologii.


Ks. dr hab. Robert Skrzypczak: Kardynał Robert Sarah już kilka razy sugerował, że on, kierowana przez niego kongregacja oraz pewne kręgi liturgistów watykańskich i włoskich, myślą o poddaniu refleksji liturgicznej reformy soborowej. Zakłada to także weryfikację sposobu wprowadzenia w życie tej reformy, której kierunki wyznaczyła konstytucja Sacrosanctum Concilium. Okres posoborowy obfitował w różne nieporozumienia liturgiczne. Niekiedy odnowa była wprowadzana w oparciu o całkowitą dowolność, co w niektórych miejscach doprowadziło do głębokiej desakralizacji liturgii albo do nadmiernej jej dydaktyzacji. Liturgia z jednej strony zatracała niekiedy wymiar sakralny, a z drugiej stawała się czasem przegadana i przesiąknięta pouczaniem. Zamieniał się w pewnego rodzaju show pełen efektów specjalnych mających przykuć uwagę wiernych.

Ponowne przemyślenie odnowy liturgicznej i pytanie o to, czy została ona w ogóle wprowadzona, było już intencją papieża Benedykta XVI. Kardynał Sarah punktem wyjścia do reformowania reformy liturgii posoborowej uczynił starochrześcijańską tradycję sprawowania liturgii czy modlitwy ad orientem, ku wschodowi. Wiemy, że wczesnochrześcijańskie bazyliki budowano w kierunku wschodu. Miało to związek ze zorientowaniem całego życia chrześcijańskiego ku Chrystusowi Zmartwychwstałemu. Chrystus Zmartwychwstały pokazany jest w Piśmie świętym jako wschodzące słońce. Pierwsi chrześcijanie wigilię paschalną przeżywali rozpoczynając sprawowanie liturgii jeszcze w nocy, prowadzając ją aż ku spotkaniu z Aurorą, ze świtem, blaskiem światła rozpraszającego ciemność i zwyciężającego śmierć. Tak samo pierwsi mnisi rozpoczynali często swoją modlitwę w nocy, kończąc ją, gdy poczuli na twarzy promienie wschodzącego słońca będące znakiem spotkania Chrystusa, który przychodzi w życie dotknięte śmiercią, nienawiścią, oderwaniem od Boga.  Dodatkowo w Biblii ukazana jest tradycja modlitwy żydów ku Jerozolimie. Jerozolima była miejscem szekiny, obecności Boga w Jego świątyni, znakiem Jego trwałego związku z Izraelem.

Kardynał Sarah więc ten bardzo istotny element uczynił punktem odniesienia do przemyślenia reformy liturgicznej. Można byłoby powiedzieć: Bogu dzięki, że nie została wydana jakaś nowa instrukcja czy nowy dokument. Myślę bowiem, że dokument nie mógłby załatwić sprawy, byłby jedynie zaproponowaniem pewnej nowej formalności. Tymczasem kardynał Sarah zaprasza do refleksji i dyskusji, wskazując na konieczność odzyskania w liturgii centralnego miejsca dla Chrystusa. Być może msza święta stała się w wielu miejscach za bardzo antropocentryczna, koncentrując się na naszym komforcie, naszym przeżywaniu i rozumieniu liturgii, naszym działaniu. To człowiek w wielu miejscach stanął w centrum sprawowania liturgii. O. Luis Bouyer, jeden z teologicznych architektów Soboru Watykańskiego II, który zostawił nam książkę „Architektura i liturgia”, już w okresie bezpośrednio po Soborze mówił, że patrząc na zastosowanie w praktyce odnowy liturgicznej można odnieść wrażenie, iż nie o to nam chodziło. Nie na tym miała polegać odnowa. W wielu miejscach kościoły zostały przebudowane i przemienione w taki sposób, że liturgia nie była wcale sprawowana tak, by w centralnym miejscu był Chrystus w sensie misterium paschalnego.

[koniec_strony]

Tymczasem liturgia jest miejscem, w którym człowiek zaprasza nas i wciąga nas w swoje pokonywanie śmierci. Taki był też sens paschy żydowskiej; żydzi byli świadomi, że nie tylko wspominają pewne wydarzenia, ale w nich uczestniczą, że Bóg osobiście angażuje się na ich korzyść, dokonując właśnie dzisiaj tej samej paschy, którą wspominają. Przywołam tu przykład o. Pio, który tak mocno odczuwał uczestnictwo w męce, konaniu i zmartwychwstaniu Chrystusa, że nie tylko jego udział liturgii przekraczał godzinę i więcej, ale uczestniczył w niej tylko raz dziennie, tłumacząc, że nie byłby w stanie dwukrotnie w ciągu dnia przeżyć czegoś podobnego. Warto też przypomnieć włoską mistyczkę Marię Valtortę, której Bóg dawał niekiedy łaskę widzenia tego, co dzieje się w trakcie Eucharystii. Valtorta mówiła, że kiedy sprawowana jest msza święta, to kapłan i jej uczestnicy zanurzeni są w jednym wielkim w ogniu chwały Boga, miłości Boga. Nawet jeżeli jest niewielu uczestników Eucharystii, to jest ona zawsze jedna, sprawuje ją zawsze Chrystus z całym Kościołem, także Chwalebnym, ze wszystkimi aniołami i świętymi. Valtorta wzywała by mieć świadomość, że w Eucharystię angażuje się cały chór anielski i wszyscy święci, chrześcijanie, którzy żyją już w zmartwychwstaniu Chrystusa. Trzeba na nowo sięgać do liturgicznego piękna i intensywności bycia zanurzonym w Chrystusie.

Cała wspaniała myśl powrotu do Chrystusa i skoncentrowania się na Chrystusie nie może jednak ograniczyć się tylko do tego, że w pewnych momentach liturgii będziemy obracać się w kierunku wschodu. To byłoby za mało. Nie chodzi tylko o to, by zorientować się ciałem, ale o to, by dać się pochłonąć misterium paschalnemu, umierającemu i zmartwychwstającemu Chrystusowi. Do tego trzeba odblokowania jakiegoś nowego zmysłu wiary. Wtedy, jak myślę, nikt nie oprze się pięknu i atrakcji liturgii. Sądzę, że potrzebne jest szersze zaproszenie Stolicy Apostolskiej czy samego papieża do ogólnokościelnego dialogu na temat liturgii i powracania do tego, co jest istotą odnowy soborowej. Kardynał Sarah chyba zaczyna dopiero dzielić się swoimi pomysłami. Na razie sięgnął tylko po tę jedną myśl, która już od lat obecna jest w dyskusji między liturgistami.

Święty Jan Paweł II sprawę Eucharystii zostawił nam niejako w testamencie. Był to przedmiot jego ostatniej jego encykliki, Ecclesia de Eucharystia. Rok, w którym umierał, był ponadto Rokiem Eucharystii. To zadanie podjął papież Benedykt. Przypomnę, że zwołał on najpierw synod poświęcony sprawowaniu Eucharystii a potem synod poświęcony odkrywaniu Słowa Bożego w życiu chrześcijanina. Same jednak dokumenty, nawet jeśli piękne, nie mają takiej siły przebicia w świadomości ludzi. Bardziej potrzeba żywych osób odkrywających piękno liturgii i piękno Słowa Bożego i mogących zarażać tym innych ludzi. Powtórzę zatem, że mam nadzieję, iż pomysł orientowania się w stronę Chrystusa w czasie liturgii nie ograniczy się tylko do przyjęcia jednego gestu. To byłoby zatrzymanie się w połowie drogi. Potrzebujemy odkryć w Eucharystii niesamowitą, szaloną, zdumiewającą obecność Boga, która nie jest statyczna, ale jest paschą, przejściem, wciąga nas w przechodzenie ze śmierci do życia, przechodząc przez nasze biografie, nasze czyny, naszą wyobraźnię. Tu jest centrum działania Boga.