Portal Fronda.pl: Jest coś złego w tym, że rodzice uczą chłopców, by włączali się w prace domowe, sprzątali albo zmywali, nie czekając, aż zrobią to za nich dziewczynki?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Ależ nie ma w tym nic złego! Myślę, że każdy rodzic, który dba o swoje dzieci, wychowuje zarówno chłopców, jak i dziewczynki do elementarnych zasad życia domowego, rodzinnego. Uczenie chłopców, że też powinni pomagać w pracach domowych, nie jest niczym złym, wręcz przeciwnie! To element normalnego wychowania.

Obecnie groźnym wyzwaniem jest – lansowana pod płaszczykiem programu równościowego – ideologia genderyzmu. Niektórym rodzicom podoba się uczenie chłopców, że winni po sobie sprzątać, a nie czekać, aż zrobią to za nich dziewczynki” - powiedział w głośnym wywiadzie dla „Naszego Dziennika” abp Gądecki. Rozmowa była niezwykle obszerna, ale niemal wszystkie media skupiły się na tym jednym zdaniu, zarzucając szefowi KEP twierdzenie, że... sprzątanie w domu to zajęcie dla dziewczynek i kobiet... Jak Ksiądz odebrał słowa poznańskiego metropolity?

Wywiad abp Gądeckiego odebrałem jako całościową wypowiedź, która w przeddzień synodu biskupów pokazuje całą rozległość problemów, dotykających współczesne małżeństwa i rodziny. Warto zauważyć, że przewodniczący KEP „odbił się” od tej trampoliny sugestii medialnych, jakoby jedynym problemem synodalnym była kwestia udzielana Komunii osobom, żyjącym w związkach niesakramentalnych. Poznański metropolita pokazał faktyczny stan kryzysu, wspomniał o braku odpowiedzialnego wychowania do miłości. Media liberalne krytycznie oceniły też ten fragment, w którym mowa była o samookaleczeniu, jakie dotyka tzw. związków na próbę, które mieszkają ze sobą przed ślubem. Abp Gądecki wskazał patologie tego, co bywa nazywane „miłością”, a co jest utylitarnym, hedonistycznym użyciem drugiego człowieka, wskazał na mentalność przeciwną poczęciu życia. Wymienił większość sił destrukcyjnych, które dewastują współczesne małżeństwo i rodzinę. W tym kontekście, jako jeden z nurtów, szef Episkopatu wymienił ideologię gender. Jego wypowiedź na temat uczenia chłopców sprzątania jest tak skonstruowana, że może wywołać pewną dwuznaczność i krytykę, jaką podniosły media, ale wcale nie musi być tak odczytana, na co zwrócił uwagę ks. Józef Kloch, rzecznik KEP. Potraktowanie tego fragmentu, być może stylistycznie skomplikowanego, jako sedna wypowiedzi abp Gadeckiego, jest nadużyciem i manipulacją.

Nie tylko niechętne Kościołowi media oburzyły się na abp Gądeckiego. Krytyka przewodniczącego KEP pobrzmiewała także ze strony niektórych mediów katolickich. Słowa poznańskiego metropolity zostały zrównane z „lapsusem językowym” abp Józefa Michalika, a przecież mamy do czynienia z dwoma całkiem różnymi sprawami!

Zacznijmy od interpretacji słów abp Gądeckiego. Każda wypowiedź żywa jest pewnym skrótem myślowym. Wypowiedź przewodniczącego KEP można odczytać w kontekście tych działań, które są proponowane przez środowiska genderowe, kiedy sugerowana jest pewna zamiana ról. Tu nie chodzi o to, czy chłopcy uczą się zmywania naczyń po sobie czy sprzątania, ale o uczenie ich w ogóle spełniania ról typowo żeńskich i odwrotnie. Myślę, że właśnie tak można odczytać sens tej wypowiedzi. Metropolita poznański odwołuje się do całości tych postaw, które sugerują zamianę ról.

Czyli, jak pisze ks. Józef Kloch, burza w szklance wody?

Niezależnie od tego, czy był to skrót myślowy, problemem jest niewspółmierna reakcja mediów. Jeśli nawet był to skrót, a nawet powiedzmy krytyczniej, pewien lapsus językowy, to nie można go traktować jako sedna sprawy, dokonując błędnej interpretacji wartości. Proszę zauważyć, że „Tygodnik Powszechny” jako główny problem słabości Kościoła w Polsce w obliczu synodu biskupów widzi fakt, że do tej pory nie opublikowano u nas „Instrumentum laboris”. Z tego, co sobie przypominam, my chyba nigdy nie mieliśmy opublikowanego tego dokumentu. Poza wnikliwą analizą teologów i historyków Kościoła, którzy wykorzystują ten materiał jako pewien tekst źródłowy do oceny ostatecznego dokumentu, to tak naprawdę „Instrumentum laboris” niczemu nie służy. Ciekaw jestem, z jakim zaangażowaniem „Tygodnik Powszechny” pochyli się nad posynodalną adhortacją.

Znamienitą reakcją na słowa abp Gądeckiego był wywiad, jakiego udzieliła prof. Magdalena Środa. Etyczka całkiem pominęła szereg merytorycznych argumentów, jakie przeciwko gender wyłożył szef KEP, skupiając się jedynie na kwestii sprzątania. Czy nie jest trochę tak, że promotorzy gender sami sprowadzają tą „naukę” do poziomu tego, kto ma w małżeństwie gotować zupę?

Tak, to są argumenty, odpowiadające poziomem argumentacji tzw. internetowym memom. W tych obrazkach, jako argument przeciwko gender pokazuje się księży w sutannach jako mężczyzn w sukienkach czy zdjęcie malutkiego Karola Wojtyły w sukience, czyli stroju, który – wedle obowiązujących wtedy kanonów mody – nosiły małe dzieci. To mają być argumenty krytyczne wobec krytyki gender? To jest sprowadzanie dyskusji przez zwolenników gender na poziom lapsusów językowych, kompletnych nieporozumień (bo jest przecież różnica pomiędzy sutanną a sukienką)... To żenujący poziom. Chciałbym, jako człowiek zaangażowany w dyskusję na temat gender, rzeczywiście rozmawiać o tym, co stanowi podstawę antropologiczną, filozoficzną gender, jakie są konsekwencje prawne, skutki społeczne, na czym polega różnica pomiędzy wychowaniem do miłości, a wychowaniem do seksualności, na czym polega różnica pomiędzy płciowością a orientacją seksualną... Nie życzę sobie sprowadzania tej dyskusji, ani wciągania mnie i osób podobnych, do debatowania nad tym, czy istotą gender jest to, czy chłopcy mają sprzątać albo malować sobie paznokietki, czy też nie powinni tego robić.

Rozm. Marta Brzezińska-Waleszczyk