Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Myślę, że takie przykłady zapożyczania i naśladowania wzorców religijnych przez ateistów to jest coś, co już przerabialiśmy w historii. Cały bolszewizm był jedną wielką parodią religii. Bolszewizm, jak wiemy, miał całą swoistą „dogmatykę”, wiarę w nieomylność przywódców partyjnych, swoją obrzędowość, liturgię, swoją moralność w rodzaju Pawlika Morozowa. Wszystkie te elementy religijne były, jak wiemy, karykaturą zbrodniczą. Doradzałbym kolegom ateistom i koleżankom ateistkom, by nie powielali tych wzorców, bo one już były przerobione.

Zastanawia mnie w tym wszystkim pewna niekonsekwencja. Świat dla ateistów jest całkowicie immanentny, cała rzeczywistość jest dla nich zamknięta w wymiarze tylko tego czasu i materii Zapytam więc, po co im wymiar symboliki i transcendencji? Przecież ta obrzędowość proponowana w wymiarze zawierania ceremonii małżeńskiej ma jakiś charakter transcendencji. W moim odczuciu, ten pomysł wygląda jak plucie sobie samemu w twarz. To, co normalnie jest niemożliwe, jak się okazuje, w przypadku ateistów jest możliwe, bo odrzucając transcendencję, tworzą pewną symbolikę, która ma charakter transcendentalny.

Podsumowując, pomysł ateistów jest kolejną próbą odebrania niepowtarzalności i wyjątkowości sakramentu małżeństwa, który jest znakiem sakramentalnym, znakiem świętym dla katolików i uczynienia go wyłącznie kontraktem zawieranym przez strony partnerskie. To się wpisuje w całą tendencję dewastacji małżeństwa. Nie dziwię się zatem, że pani minister Małgorzata Fuszara, która zapewne zapisze się w dziejach polskiej polityki rodzinnej i polskiego prawodawstwa jako osoba przyczyniająca się do obniżenia wartości małżeństwa, chętnie sprzyja takim pomysłom. One są jednak absolutnie nie do przyjęcia, bo naruszają prawdziwość i niepowtarzalność związku sakramentalnego. Nie ma sensu zrównywać i domagać się zrównania wyścigu szczurów z wyścigiem Wielkiej Pardubickiej.

Rozm. MaR