Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Dzisiaj mija 39 rocznica rozpoczęcia pontyfikatu św. Papieża Jana Pawła II. Czy Papież-Polak zmienił bieg historii Polski?

Ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz (TChr):
- To jest pytanie retoryczne. Nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy, nie żylibyśmy w Polsce wolnego słowa i zarazem kłopotów z owym „nieszczęsnym darem wolności" gdyby nie św. Jan Paweł II. Różnica między rokiem 1978 a 2017 jest dla młodego pokolenia nie do wyobrażenia. Bo jest to zresztą różnica nie wyobraźni, ale doświadczenia. Pamiętam, jak w roku bodaj śmierci Papieża, na plebanii jednej z parafii w Jeleniej Górze wisiał ogromny portret Jana Pawła II, ale czasów początku jego pontyfikatu. I pamiętam pytanie dziecka – kto to jest na tym obrazie? W tym roku będąc w Krakowie byłem świadkiem podobnej sceny pod Barbakanem – rodzice wnikliwie, ale zarazem okazjonalnie – jak było słychać – tłumaczyli dziecku kim jest ten człowiek na obrazach.

Nie odpowiadam wprost na pytanie, ale chcę rozpocząć od tego, że dotyka nas jako naród amnezja, a ona jest śmiertelną chorobą. Znamy wielu skoczków przez płoty i wielu współczesnych bojowników o wolność i demokrację, którzy przypisują sobie wiele zasług z minionego okresu. Ojcem Solidarności i Ojcem niepodległości naszych czasów był tylko jeden człowiek – Jan Paweł II.
Trzeba by poddać gruntownej analizie jego posługę na rzecz Polski. Sama pierwsza pielgrzymka była od strony społecznej, poprzez zawiązanie straży kościelnej, zawiązkiem społeczeństwa obywatelskiego. Potem przyszły słowa o człowieku, jego godności, jego transcendencji, o prawach, o kulturze, o narodzie. Proste słowa, ale On mówił o narodzie, nie o społeczeństwie socjalistycznym, Papież mówił językiem polskim, a nie nowomową, mówił o kulturze polskiej, to znaczy chrześcijańskiej, a nie o „kulturze" socjalistycznej... Potem mówił także o nas, do nas i w pewnym sensie za nas... Był naszym głosem wobec władzy i wobec społeczności międzynarodowej. Był jednak przede wszystkim pośrednikiem miedzy tym naszym narodem a Panem dziejów. Tak, św. Jan Paweł II zmienił bieg naszej historii.

Czy spuścizna śp. Jana Pawła II nie jest dziś przez część księży i hierarchów Kościoła w Polsce rozmieniana na drobne i marginalizowana, a może odwrotnie - jest doceniana w odpowiedni sposób?

- Recepcja św. Jana Pawła II to sprawa niewątpliwie złożona. Przez lata zarzucano naszej teologii, że jest jedynie komentarzem, przypisem do nauczania papieskiego. Są setki, tysiące prac poświęconych Papieżowi. Znamy wiele pomników, wiele szkół, szpitali nosi jego imię. Mamy Centrum św. Jana Pawła II w Krakowie i Centrum Myśli św. Jana Pawła II w Warszawie. Można mnożyć te przykłady. Ale...
Mamy w Polsce kilkanaście bodaj studiów genderowych na uniwersytetach, a nie mamy właściwie (chyba poza KULem) zwartych, systematycznych studiów nad myślą Jana Pawła II. Przed laty, rok po śmierci, Dariusz Karłowicz i Marek Cichocki pisali, że do Polski raczej nie będą przyjeżdżać ludzie z Zachodu by poznawać Goethego czy Kanta. Dziś dodali by, że nie będą przyjeżdżać na studia genderowe. Natomiast mogliby przyjeżdżać studiować myśl Karola Wojtyły. Ale prędzej można to chyba zrobić w niektórych ośrodkach amerykańskich.
Mamy powołane przy toruńskim sanktuarium Bractwo św. Jana Pawła II. W Sejmie działa zespół parlamentarny ds. dziedzictwa Świętego, pod kierunkiem p. posła Czesława Sobierajskiego. Nie chcę pomniejszyć w czymkolwiek tych inicjatyw. Ale... Stać nas na dużo więcej.

Tym, co szczególnie boli to fakt, że wśród nas, księży ten pontyfikat bywa traktowany jak zamknięta karta historii. A przecież Jan Paweł II był na wskroś prorokiem. Prorok przekracza progi swojej historii. Jego pontyfikat wprowadził nas w Trzecie Tysiąclecie. I on tak naprawdę się nie skończył. Niektóre papieskie teksty brzmią dziś wręcz bardziej aktualnie niż w momencie swojej publikacji.

Jak oceniłby Ksiądz różnice w nauczaniu i sprawowaniu urzędu między Papieżem-Polakiem a nauczaniem Papieża Franciszka?

- To bardzo trudne porównanie. Nie wiem, czy w ogóle możliwe. Proszę wybaczyć drobną anegdotę, ale może ona pozwoli zilustrować problem. Jeden z moich znajomych księży gościł kilkanaście miesięcy temu w Watykanie. Zamieszkał w domu św. Marty, przyszedł na posiłek z papieżem Franciszkiem. Biskup Rzymu wszedł do sali jadalnej, podszedł do swojego stolika, nakrytego na jedną osobę, pobłogosławił posiłek i zjadł w samotności. Żadnych rozmów, zdjęć, podania ręki. Ale zjadł w towarzystwie wielu ludzi. A konkretnie? No, nikogo. Pamiętam wspomnienie pewnej rosyjskiej uczonej, która gościła w Castel Gandolfo. Posiłek w małym gronie, rozmowa tylko z kilkoma ludźmi, zasłuchanie Papieża Jana Pawła II. Po jakimś czasie, po kilku latach ta kobieta ponownie gościła u Jana Pawła II. Po powitaniu zapytał ją o los jej córki, chorej na raka, o której opowiadała przed kilku laty, w czasie pierwszej wizyty.... Bo – jak wyznał św. Jan Paweł II – modlił się za nią od tamtej pory. Wiem, że to świętość, że to geniusz, ale to też całościowa różnica osobowości, ale także kultury.

Co do nauczania, to tutaj widzą ogromną różnicę. Św. Jan Paweł II był i intelektualistą, i duszpasterzem. Był człowiekiem słowa, które ważył i cenił. Jego nauczanie jest tak piękne, jak precyzyjne. W czasie całego jego pontyfikatu były wypowiedzi, które budziły sprzeciw, ale dlatego, że były wyraziste i jasne. Nie było żadnej sytuacji, w której proszono by Papieża, by powiedział, co miał na myśli, by porównał swoje stanowisko z wypowiedziami Kościoła, Magisterium, Poprzedników... Nie, była jednoznaczność, ale była też siła płynąca z tego nauczania. A nie było ono przy tym mniej wrażliwe. Bo Jan Paweł II był papieżem faktycznego miłosierdzia, które przywraca człowiekowi godność, a nie papieżem litości dla nieszczęśliwych, którzy – jak to kiedyś pisał Tischner – uczynili nieszczęście oknem swoje spojrzenia na świat.

Czy oceniane przez duchownych jako heretyckie nauki obecnej Głowy Kościoła o małżeństwie, kwestiach moralnych i Mszy Świętej polski Papież poddałby krytyce?

- Najpierw sam zacznę od tego, by może jednak powstrzymać się z tak radykalnymi ocenami. Nauczanie Franciszka jest niejasne i rodzące wątpliwości, powstrzymałbym się jednak od oceny „herezja". Nie zmienia to faktu, że mamy tutaj ogromny kryzys i zamęt w Kościele. Mamy sytuację krytyczną.

Co zrobiłby św. Jan Paweł II? Na myśl przychodzi mi jego książeczka – wykłady akademickie z Krakowa – „Rozważania o istocie człowieka". Jest tam napisane „Wybierając człowieka jako temat naszych rozważań, musimy od razu bliżej określić, że można się zajmować tym tematem albo pod kątem losu człowieka, albo pod kątem jego istoty". To niewinne zdanie oznacza w gruncie spór miedzy marksizmem (filozofia poniekąd losu człowieka, w której centrum była trauma losowa – alienacja i walka o lepszy los droga rewolucji) a katolicyzmem (filozofią istoty człowieka). Ale cały wywód Karola Wojtyły był dalej już nie polemiką, ale prezentacją tej wykładni istoty.

I myślę, że Jan Paweł II sam w sobie, dzisiaj podejmowałby na nowo opisywanie piękna wiernej miłości małżeńskiej, która zdolna jest zafascynować, odsłaniałby bogactwo człowieka, który niezależnie od kondycji materialnej może się rozwijać w dialogu z Bogiem, apelowałby też o sprawiedliwość i miłosierdzie, ale też pokazywałby nie tylko brzmienie tych słów, ale także ich treść. Mówiłby o prześladowanych chrześcijanach, męczennikach z krajów islamskich i apelowałby o pomoc dla nich.
I w pewnym sensie on to mówi. Trzeba tylko sięgać do jego nauczania.

Dziękuję za rozmowę