25 lipca obchodzimy wspomnienie świętego Krzysztofa, który jest patronem kierowców. W związku z tym w Kościele święcimy również pojazdy. Jakie ma znaczenie poświęcenie m. in. samochodu?

Ks. Paweł Zaręba: Zwyczaj błogosławienia przedmiotów jest głęboko zakorzeniony w przekonaniu, że celem naszego życia na ziemi jest czynić dobro. Wszystko, co daje nam Pan Bóg, wszystkie rzeczy materialne, a także duchowe zdolności mają nam pomagać właśnie w tym, byśmy czynili dobro, by służyć drugiemu człowiekowi, a przede wszystkim służyć Panu Bogu.

Chrześcijanie od starożytności mają zwyczaj błogosławienia różnych przedmiotów po to, aby przyzywać opieki Bożej dla tych, którzy będą się nimi posługiwać i po to, aby wszystkie rzeczy, których używamy - w tym wypadku środki transportu - służyły nam do czynienia dobra. Żeby te przedmioty nie skłaniały nas do działania przeciwko drugiemu człowiekowi, ale dla drugiego człowieka.

Na przykład samochód nie ma nam służyć do urządzania jakichś bezsensownych i ryzykownych wyścigów po mieście, tylko dla dobra rodzin, na przykład choćby udających się do pracy, czy na wypoczynek. Wszystko co jest w chrześcijaństwie, ma służyć pomnażaniu dobra w świecie.

Święcenie między innymi samochodów, czy plecaków pierwszoklasistów, dla wielu kojarzy się z takim magicznym rytuałem. Jak poświęcę auto - to będę bezpieczny, nic już mi się nie stanie...

Chrześcijańskie przekonanie o Bożym błogosławieństwie nie powinno mieć nic wspólnego z magią, choć czasami pokutuje takie myślenie. Powinniśmy być wolni od myślenia magicznego, bo działanie Pana Boga nie ma nic wspólnego z tzw. działaniem "dobrej wróżki".

Bóg nigdy nie działa przeciwko naszej ludzkiej wolności! Poprzez swoją łaskę chce nas zachęcać do tego, abyśmy dobrze korzystali z naszej wolności, a poprzez swoją Opatrzność delikatnie prowadzi nas do pełni szczęścia. Tym właśnie różni się działanie Pana Boga od działania magicznego. Magia ma zrobić coś zamiast człowieka, ma nas „wyręczyć”. Jest to pójście na łatwiznę, natomiast wiara w Bożą Opatrzność nakłada na nas odpowiedzialność. Mamy kierować się w naszych wolnych wyborach i decyzjach światłem Ducha Świętego.

No właśnie, czyli to nie jest tak, że ksiądz poświęci mi samochód, przykleję sobie obrazek ze świętym Krzysztofem, powieszę różaniec nad kierownicą i  wówczas będę mogła przycisnąć gaz...

Oczywiście, błogosławieństwo pojazdów nie ma na celu uchronienia nas przed mandatem! Mandat nie wynika z braku błogosławieństwa, tylko z tego, że ktoś łamie przepisy drogowe. Błogosławieństwo Boże powinno nas skłaniać do tego, żebyśmy zachowywali te zasady, które służą wspólnemu dobru, a nie żebyśmy je łamali.

Jak przekonać ludzi, żeby pobłogosławili swoje pojazdy, żeby przyprowadzili je w niedzielę i poprosili o ich poświęcenie?

Pytanie kogo chcemy przekonać. Jeżeli chodzi o osoby wierzące i uformowane wewnętrznie - nie trzeba ich przekonywać, bo wiedzą, że Boże błogosławieństwo im nie zaszkodzi, a zawsze pomoże.

Jeżeli chcemy przekonać osoby mniej wierzące, poszukujące, to należy szukać takich argumentów, które do nich dotrą. Zawsze kiedy podejmujemy ewangelizację, trzeba prosić o pomoc Ducha Świętego, bo Duch Święty znajduje język dotarcia do różnych osób. Jeżeli chcemy zachęcić kogoś mniej zaangażowanego religijnie, to można np. powołać się na to, że z Bożym błogosławieństwem człowiekowi jest łatwiej czynić dobro, a Pan Bóg jest naszym największym sojusznikiem w drodze do osobistego szczęścia!

Panu Bogu nieskończenie mocno zależy na pomnażaniu dobra w świecie. Jeżeli człowiek otworzy się na Bożą łaskę, będzie mu łatwiej to dobro realizować.

Jak wygląda sytuacja z poświęceniem przedmiotów, które służą do modlitwy? W nas, katolikach, szczególnie starszej daty, pokutuje często myślenie, że jeżeli jest coś niepoświęcone to znaczy, że jest niegodne użytku. Spotkałam się nawet ze stwierdzeniem, że modlitwa na niepoświęconym różańcu nie będzie wysłuchana!

O tym, czy modlitwa będzie wysłuchana, czy nie - decyduje przede wszystkim Pan Bóg. Ogólna zasada jest taka, że Pan Bóg każdej modlitwy zawsze wysłuchuje. Natomiast nie musi spełniać naszych ludzkich zachcianek, bo Pan Bóg również jest w pełni wewnętrznie wolny.

Nie możemy patrzeć na Boga jak na "dobrą wróżkę", czy "złotą rybkę", która spełnia trzy życzenia. Bóg traktuje nas poważnie, traktuje nas jak partnerów. Chce być z człowiekiem w osobistej relacji. Bóg nie chce nikim „wrogo zawładnąć”, ale też nie pozwoli, żebyśmy narzucali Mu nasze ludzkie pomysły.

Jeżeli chodzi o zwyczaj święcenia przedmiotów kultu religijnego, jest on bardzo mądry i szlachetny. Wyraża przekonanie, że pewne przedmioty mają inny cel niż użytek codzienny.

Oznacza to, że wymagają większego szacunku. Na przykład trudno wyobrazić sobie sprawowanie Mszy Świętej na co dzień w lesie, bo do tego służą odpowiednie miejsca. Miejsca poświęcone, które są wyodrębnione, zarezerwowane tylko do tego celu, i w których łatwiej jest się otworzyć na realny kontakt z Panem Bogiem. Zwyczaj poświęcenia przedmiotów do modlitwy wynika właśnie z tego, że my chrześcijanie  jesteśmy głęboko przekonani o tym, że Pan Bóg chce nam błogosławić, a jednocześnie oczekuje też naszej współpracy ze Sobą. Przedmioty zwane „dewocjonaliami” mają nam pomagać w prowadzeniu duchowej walki, to znaczy w zmaganiu się z grzechem, z własnymi słabościami i z pokusami Szatana.

Oczywiście, jeśli nie ma innej możliwości, można się modlić na różańcu niepoświęconym, jednak lepiej jest modlić się na poświęconym, ponieważ wówczas szanujemy chrześcijański zmysł wiary i poczucie sacrum.

Rozmawiała Karolina Zaremba