Ks. Andrzej Mucha, kapłan oskarżony przez o. Krzysztofa Mądela o molestowanie, zdecydowanie zaprzecza. Najpierw w rozmowie z portalem Natemat.pl (anonimowo, jako ks. Andrzej M.) wyznał, że jego intencją nie było krzywdzenie dzieci i ks. Mądel po prostu źle zinterpretował jego zachowanie. 

Dziś, już pod nazwiskiem, rozesłał do mediów oświadczenie (także dla wiadomości o. Mądela), w którym zapewnia, że z jego strony nigdy nie doszło o jakiegokolwiek molestowania o charakterze seksualnym w stosunku do o. Mądela, jak i jego brata. Dodaje, że w kontaktach z nimi nigdy nie kierował się złymi intencjami, które mogłyby naruszyć czyjąś godność.

Ks. Mucha wyraża jednak ubolewanie, jeśli jego zachowanie zostało przez o. Mądela odebrane inaczej. Nadmienia ponadto, że jeśli jezuita czuje się skrzywdzony, może dochodzić swoich praw na drodze postępowania kościelnego lub państwowego.

Co na to ks. Mądel? W sprawie oświadczenia ks. Muchy na razie milczy, udziela jednak licznych wywiadów – o ostatni weekend pojawił się w „Gazecie Wyborczej” oraz TVN24. Czy zdecyduje się na to, by dochodzić swoich praw czy pozostanie na pozycji skrzywdzonego, który pocieszenia szuka w zaprzyjaźnionych redakcjach? 

Aktualizacja: Około godz. 14 na Facebooku ks. Mądela pojawił się komentarz jezuity do oświadczenia ks. Muchy. "Nigdy nie ujawniłem tożsamości ks. Andrzeja i nigdy nie zamierzałem tego robić. Zależy mi wyłącznie na dotarciu do osób, które przeżyły podobną traumę jak ja i takie osoby z różnych stron Polski, także z moich stron, teraz się do mnie zwracają. Rozmawiam z nimi telefonicznie, odpisuję na listy i umawiam się na spotkania. Chcę żeby jak najszybciej przeżyły to, co ja przeżywam teraz, po prawie 40 latach - radość, że zagrożenie naprawdę już minęło i że w każdej chwili z Bożą pomocą znowu będzie można je pokonać, nawet gdy znowu powróci w irracjonalnych emocjach. Wiem to zaledwie od paru dni! Jednocześnie czuję, że to początek długiego procesu, bo bolesne wspomnienia nigdy się nie zatrą. Wszyscy skrzywdzeni mają prawo przeżyć to, co ja od chwili, gdy moi bliscy poznali moją przeszłość (...). Ks. Andrzej cieszy się zasłużonym uznaniem. Sam bardzo wiele mu zawdzięczam, ale to, co przeżyłem w ósmym i dziewiątym roku życia na zawsze pozostanie dla mnie przykładem jak nie powinien postępować kapłan. Za ten przykład także dziękuję, ale nie chcę, żeby inni kiedykolwiek poznali go na własnej skórze" - napisał ks. Mądel. 

MBW