"Nie mam swojej własnej koncepcji posłuszeństwa. Mam swój honor i godność" - pisze ks. Lemański.

"Nie napiszę do KAI, z którą rozmawiał Abp. Hoser, bo Katolicka Agencja Informacyjna nawet nie próbowała rozmawiać o sprawie księdza Lemańskiego z samym księdzem Lemańskim. Nie napiszę również do któregoś z katolickich tygodników, bo te, jak do tej pory, również nie widziały potrzeby zapytania mnie o zdanie w tej sprawie. Wszystkie, poza Tygodnikiem Powszechnym, co dla niektórych będzie kolejnym dowodem, że Tygodnik Powszechny katolickim tygodnikiem nie jest." - odgryza się duchowny"

"Po przeczytaniu wywiadu mojego Biskupa odczułem żal, że zamiast oczekiwanego przeze mnie od tak dawna słowa, mój Biskup uraczył nas potokiem słów. A przecież wystarczyłoby jedno. Teraz, po ujawnieniu tamtej bolesnej dla mnie rozmowy oczekuje na to słowo, jak mi się zdaje, wielu ludzi prawych. Nie doczekaliśmy się, trudno. Wystarczy. Wybaczyłem i z tą zadrą pogardy, którą mnie wtedy uraczył mój Biskup, spróbuję radzić sobie sam." - pisze dalej ks. Lemański.

Lemański odniósł się także do zarzutów, że kieruje się własną, a nie kościelną koncepcją posłuszeństwa: "Księdzem jestem dzięki Bogu od 26 lat. Do tej pory pełniłem posługę kapłańską współpracując z kilkunastoma biskupami. Byli wśród nich kardynał Glemp i kardynał Świątek, byli Arcybiskupi Głódź i Kondrusiewicz. Kardynał Świątek powołał mnie nawet do kolegium swoich najbliższych współpracowników - konsultorów. Warto zajrzeć do mojej kapłańskiej teczki personalnej w naszej kurii, by zauważyć, że pierwsze moje problemy z posłuszeństwem zbiegły się w dziwny sposób z pamiętną dla mnie rozmową z Biskupem Hoserem. Nie mam swojej własnej koncepcji posłuszeństwa. Mam swój honor i godność."

ToR/gazeta.pl