- Zacznę od wskazania manipulacji, jakiej dopuszczają się zwolennicy aborcji. Twierdzą oni, że katolicka etyka medyczna w sytuacji konfliktu życia matki i płodu zawsze na pierwszym miejscu stawia życie płodu. Nie jest to prawda. - tłumaczył śp. ksiądz Jan Kaczkowski w książce "Życie na pełnej petardzie".

- W sytuacji zagrożenia życia podejmowane są starania, by prowadzić ciążę bezpiecznie dla obu osób najdłużej, jak to możliwe. W tym celu działają oddziały patologii ciąży. - mówił duchowny.

- Minimalna waga urodzeniowa, w czasie kiedy przyszedłem na świat, wynosiła 1000 gramów. Urodziłem się, ważąc 980 gramów, a więc jako żywe poronienie. W późniejszych latach wagę urodzeniową stopniowo zmniejszano, aż zlikwidowano to pojęcie. - dodawał.

Pytany o granicę walki o życie rodzącego się dziecka, mówił:

- To pytanie powracało do mnie często, kiedy byłem członkiem komisji bioetycznej do spraw odstąpienia od uporczywej terapii dzieci. Czy stosować agresywne metody inwazyjne u dzieci wcześnie urodzonych? Czy nie jest to od razu terapia jatrogenna, czyli powodująca wzmożone cierpienie? Niekiedy dziecko ma nierozwinięte organy wewnętrzne. - podkreślał

- Z etycznego punktu widzenia najtrudniejszy, jak już wspominałem, jest drugi trymestr ciąży. Jeśli wówczas dochodzi do konfliktu, to ostateczną decyzję podejmuje lekarz. Wyobraźmy sobie banalny przypadek. Kobieta podczas ciąży ma zapalenie wyrostka. Trzeba ją operować, ponieważ bez operacji z pewnością zginą dwie osoby: matka i dziecko. Często operacja kończy się szczęśliwie dla obu osób. Ale jeśli lekarz nie może uratować dziecka? W sytuacji gdy mieliby umrzeć matka i dziecko, lekarz ratuje życie matki. - dodawał.

- Lekarz nie operuje po to, żeby zabić dziecko, czyli nie działa bezpośrednio na rzecz zła, lecz działa, chcąc ratować oboje. I chociaż śmierć dziecka jest od początku prawdopodobna, to w sytuacji, w której nie ma innego wyjścia, jego zabicie nie jest celem. Na tym przykładzie widać, jak ważny jest apel o etycznych lekarzy. - mówił ks. Kaczkowski

Odniósł się także do tzw. kompromisu aborcyjnego

- Absolutnie nie ma z mojej strony zgody na akceptację tego warunku. To, że ktoś jest ciężko chory jeszcze przed urodzeniem, nie odbiera mu prawa do życia. - podkreślił.

Pytany o "ciążę będącą wynikiem czynu zabronionego, czyli gwałtu lub stosunku kazirodczego", tłumaczył

- Sposób poczęcia nie ma wpływu na godność osoby. Jako katolicy musimy być w tym podejściu bardzo konsekwentni. - mówił

- Jeżeli w przypadku gwałtu mamy do czynienia z trzema osobami dramatu, to niewątpliwie niewinnymi ofiarami są kobieta i poczęte dziecko. - dodawał

- Winny jest ten, kto gwałci. A co się w takiej sytuacji dzieje? Najbardziej winny dostaje, jeśli w ogóle, lekko po łapach. Z całym humanizmem prawa. Niewinne dziecko jest zabijane, bo to stosunkowo łatwe, ono nie krzyczy. A kobiecie dokładamy kolejną traumę, bo zamiast wsparcia emocjonalnego i stworzenia warunków do tego, by mogła po urodzeniu oddać dziecko komuś, kto na nie czeka, otrzymuje złudną szansę "pozbycia się problemu", a wręcz jest niekiedy do aborcji przynaglana. - podkreślał duchowny.

kz/deon.pl/Tekst pochodzi z książki "Życie na pełnej petardzie".