Fronda.pl: Abp Gądecki mówił wczoraj o tym, że spory polityczne należy prowadzić tak, by w oparciu o reguły budować kompromis. O kompromisie często mówią politycy i publicyści. Czy kompromis to nie jest coś, co za bardzo przeceniamy? Czy chrześcijanin, patrząc na sprawy polityki nie powinien odnieść wrażenia, że kompromis to czasami przyzwalanie na zło?

Ks. dr Jan Sikorski: Tam, gdzie chodzi o zasady, tam kompromisu oczywiście być nie może. Trzeba stosować zasady Ewangelii, bo przecież Pan Jezus mówiła wyraźnie: „Niech Wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie”. Co poza tym, jest grzechem. Natomiast w ludzkim postępowaniu ścierają się poglądy niekoniecznie zahaczające o jakieś zasady, ale o np. zwyczaje, upodobania kulturowe, itd. W tym przypadku biorąc pod uwagę zasady współpracy i dobra wspólnego, musimy się jakoś porozumiewać i tu jest pole do kompromisu. Dla chrześcijanina i w ogóle dla człowieka nie może to dotyczyć zasad moralnych. W praktyce wiemy, że np. małżeństwo to nieustający kompromis. Z kolei w życiu politycznym, które jest współdziałaniem, kompromis bywa konieczny, ale kompromis taktyczny, nie kompromis zasad.

Wiele środowisk chociażby kwestię obecnej ustawy dotyczącej aborcji uznaje za kompromis i przedstawia to jako sukces. Co katolicy powinni sądzić o takim kompromisie?

Wchodzi tu w grę życie człowieka i w tej dziedzinie nie można ustępować, bo zasada jest jasna, że chroni się życie od poczęcia do śmierci. Są oczywiście ludzie, którzy tego nie uznają i skoro mamy wolną wolę, to tak oczywiście mogą myśleć. Możemy szanować zdanie takich ludzi, ale nie wolno nam rezygnować z własnych zasad i głoszenia, że życie jest świętością. Współdziałanie z takimi ludźmi jest oczywiście bardzo trudne, ale jak powtarzam, zasad świętości życia nie mamy prawa naruszać.

Wspomniał wyżej ksiądz słowa Jezusa: „Tak, tak; nie, nie”. W dyskusjach politycznych czy społecznych przewija się czasami pojęcie tzw. „mniejszego zła”. Czy dla katolika takie pojęcie jest do przyjęcia, biorąc pod uwagę cytowane słowa Jezusa?

Zło jest zawsze złem. Czy jest „większe” czy „mniejsze”, jest zawsze złem. W Piśmie Świętym coś takiego jak „mniejsze zło” nie istnieje i tu zasada jest prosta. W życiu społecznym wymaga się opanowania również innych przekonań niż nasze. Polega to jak powiadam, nie na rezygnacji z własnych pryncypiów, ale na braniu pod uwagę owych innych przekonań. Ludzie o innych poglądach mają przecież prawo żyć na tym świecie i funkcjonować, nawet jeśli są w błędzie.

Chciałbym zapytać jeszcze szerzej, czy patrząc na politykę, możemy powiedzieć, że polityka ma szansę stać się chrześcijańska czy to nierealne?

Na pewno to bardzo trudne. Człowiek jest nie tylko skłonny do dobra, ale również i do zła. Niejednokrotnie istnieje zbiorowe pragnienie czynienia zła. Dlatego polityk, który reprezentuje społeczeństwo, musi się liczyć z tymi ludźmi, którzy na niego nie zagłosują, a przez to przegra jego idea. Polityka powinna być czymś pięknym z natury rzeczy, bo przecież w Księdze Rodzaju czytamy: „czyńcie sobie ziemię poddaną”. Natomiast jest to bardzo trudne, choć mamy przecież polityków reprezentujących chrześcijańskie wartości. Założyciele UE, Schuman, Adenauer, Gastpary to wzory polityków, którym trudno zarzucić coś z chrześcijańskiego punktu widzenia. W każdym razie, choć jest to trudne, by polityka kierowała się wartościami chrześcijańskimi, to nie wolno z tego rezygnować i twierdzić, że polityk musi iść na kompromisy i się kompromitować.

Dziękujemy za rozmowę.