Fronda.pl: To właśnie ksiądz upuścił komunikant, który dziś jest w centrum zainteresowania świeckich i duchownych, białostockiej kurii i mediów ogólnopolskich. Jak ludzie obecni wtedy w kościele odebrali to zdarzenie?

Ks. Jacek: Tutaj w Sokółce ludzie nie mają wątpliwości, że to zdarzenie miało miejsce. Ja widzę, że więcej ludzi jest w kościele i wielu się nawraca. Widzę to także w konfesjonale, gdy do spowiedzi przychodzą ludzie, którzy do niej nie przystępowali od 20, 30, a często i więcej, lat. A oni przychodzą właśnie teraz. Myślę, że to wydarzenie sprawiło, że ludzie zastanawiają się nad swoim życiem, postępowaniem i przychodzą do kościoła.

To się wydarzyło nie dla jednostki, czy nawet dla parafii, ale dla ogółu wiernych. W celu umocnienia. To nie ma większego znaczenia, że to się dzieje akurat w Sokółce. Ważne jest, że Pan Bóg widocznie chce, żeby każdy zobaczył, że On naprawdę jest w Eucharystii, w którą głęboko wierzymy, która codziennie jest na tym ołtarzu na Mszy św. w tym kościele.

Czy księża w tutejszych parafiach odnosili się do tego wydarzenia w swoich kazaniach?

Nie. My prosiliśmy tylko, żeby ludzie nie wymuszali nic na Panu Bogu, jeżeli Bóg będzie chciał coś człowiekowi pokazać, to On to po prostu zrobi. Nie ma przecież co ukrywać, że media i większość ludzi szukają tylko sensacji. Nie patrzą oczami wiary, tylko myślą: a co będzie, a może to nieprawda, a może ktoś się pomylił.

Czy może ksiądz opisać tę sytuację, przed kim upadła Hostia?

Media piszą, że Hostia spadła właśnie mnie. Muszę przyznać, że wcale nie jestem tego pewien, bo Komunii obok udzielał też inny ksiądz. Ja jednak byłem najbliżej komunikantu, który upadł. Pewne jest natomiast to, że Hostia upadła przed starszą kobietą w wieku ok. 65 lat. Nie sądzę, żeby ta staruszka mogła coś podrzucić. Nie wierzę też, że była ingerencja osób trzecich. Jestem o tym przekonany.

Zapytam naiwnie. Może to nagroda za wyjątkową pobożność mieszkańców Sokółki?

Tutaj jest małe miasteczko. Są trzy parafie. Myślę, że tutaj wiara jest głębsza, bardziej naturalna. Dlatego, że jest też środowisko napływowe z okolicznych wsi. Nie mówię tego, by obrazić kogoś, kto mieszka na wsi, bo i moi rodzice pochodzą ze wsi, ale myślę, że tu są ludzie, którzy wiedzą czego chcą. Miasto powoduje, że ludzie są bardziej oziębli, w kwestiach zawodowych, rodzinnych. Wiara na wsi jest o wiele głębsza. Wystarczy spojrzeć latem czy w maju, gdy ludzie gromadzą się przy kapliczkach. Albo po tym, w jaki sposób przeżywają czas kolędy. Pracując w Białymstoku może raz mi się zdarzyło, żeby ktoś księdza odwiózł. Tutaj nie było dnia, żeby ktoś nie przyjechał, nie przywiózł, nie nakarmił i potem księdza nie odwiózł. Ten szacunek do kapłanów przekłada się też na religijność - jest ona o wiele głębsza niż w mieście. Każdy ksiądz pracujący na wsi to potwierdzi.

A może wytłumaczeniem jest rozwinięty kult eucharystyczny w parafii św. Antoniego Padewskiego?

Są u nas Siostry Eucharystki. Jest też Eucharystyczny Ruch Młodych, skupiający ok. 30 dzieci, które należą do scholi dziecięcej i śpiewają na niedzielnej Mszy o godz. 13.00. Oprócz tego są spotkania, na których dzieci zgłębiają tajemnice Eucharystii. To co innego niż w szkole na religii. Koncentrujemy się na Eucharystii.

Pewnego razu była taka sytuacja, że jeden z rodziców nie mógł przywieźć małej dziewczynki z drugiej klas szkoły podstawowej na spotkanie ERM-u, bo pół dnia płakała w domu, że jej nie przywiózł. Aż w końcu tata zadzwonił do mnie i mówi: proszę księdza, co ja mam robić, za każdym razem gdy nie mogę, to ona mi ze złości, że nie mogła być, przestawia wszystko w domu. Widać więc, że w dzieciach jest zapał, po prostu trzeba pokierować. A druga sprawa, to dziecko nigdy nie będzie przekonane do niczego, jeśli nie będzie miało wsparcia w rodzicach.

Rozmawiała Marzena Tyborowska

 

 

Co o całej sprawie myślą Mieszkańcy Sokółki?

Media prześcigają się w dowodzeniu, że cud w Sokółce to oszustwo lub pomyłka. Jednak Sokólczanie się tym nie przejmują i nie mają wątpliwości, że Bóg naprawdę wybrał ich miejscowość, żeby coś ważnego ludziom przekazać. Byliśmy na miejscu i zapytaliśmy ich o opinię.

Pani w średnim wieku, była na Mszy, gdy upadła Hostia:

Oczywiście, że wierzę, że to cud. Na pewno jest to umocnienie wiary, ale dla mnie to nic niezwykłego. Wierzyłam wcześniej i teraz też wierzę. Może teraz w rodzinach będzie mniej problemów? Ja byłam na Mszy, gdy upadła Hostia. Ludzie się zatrzymali, ksiądz podniósł komunikant i dalej trwała Komunia św. Kto by przypuszczał, że później wydarzy się coś takiego?

 

Pani w średnim wieku z dzieckiem na ręku:

W cud wierzę, a dalej to trzeba czekać na decyzję Watykanu. Jestem dumna z tego, że to się stało w naszej parafii.

 

Właściciel gospodarstwa agroturystycznego w podsokólskiej wsi, pan Jerzy:

Zawsze tak było, że o cudach to gawiedź mówiła, a biskupi milczeli. Teraz tylko biskupi gadają, a gawiedź milczy. Nie dziwię się, że sprawa trafiła do sądu. Jak ktoś nie wierzy w cuda, to szuka jakiegoś wytłumaczenia.

 

Sebastian Słomiński, animator ruchu Światło-Życie:

Wierzę, że to cud. Być może to się stało w naszej parafii, bo to są kresy? Tu jest dużo prawosławnych, może dlatego? Tzn. nie mówię, że prawosławie to coś złego, ale za naszą wschodnią granicą ludzie często nie wierzą w Boga. Może dla nich będzie to jakiś znak. Pomysły, że ktoś mógłby podłożyć kawałek ludzkiego ciała są absurdalne. Kto mógłby to zrobić? Nie wierzę w coś takiego.

 

18-letni Tomek:

Przedtem też wierzyłem w Boga, chodziłem do kościoła. Jak cud będzie wystawiony to przyjdę się pomodlić. Być może do Sokółki będą przyjeżdżać pielgrzymi z całego świata.

 

Rozmawiała Marzena Tyborowska

 

Ważne lektury:

/

Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »