Z ks. Tadeuszem Isakowicz-Zaleskim o wygranym procesie z byłym funkcjonariuszem SB Edwardem Kotowskim oraz o dalszym losie świetlic terapeutycznych rozmawia Marta Brzezińska.

 

Marta Brzezińska: Zacznę od wydarzeń wczorajszego dnia – wygrał Ksiądz proces z byłym funkcjonariuszem SB ppłk. Edwardem Kotowskim. Gratuluję.

 

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Dziękuję. Sprawa została ostatecznie umorzona przez Sąd Okręgowy w Warszawie, do którego odwołał się ppłk. Edward Kotowski. Wcześniej, 1 grudnia ubiegłego roku, Sąd Rejonowy w Warszawie też umorzył tę sprawę. Jestem z tego zadowolony, natomiast ciągle podkreślam, że nie został rozwiązany problem paragrafu, na podstawie którego byłem skarżony. Jest to niechlubny par. 212, który pozwala stosować kodeks karny przeciwko dziennikarzom i publicystom. Ostatnio byli funkcjonariusze SB wykorzystują ten paragraf do skarżenia osób piszących na temat Służby Bezpieczeństwa. Nie tylko ja byłem nękany z tytułu tego paragrafu, nękano jeszcze kilku innych dziennikarzy, jak Dorotę Kanię czy Jerzego Jachowicz.

 

Wygraliśmy na razie jedną bitwę, przed nami jeszcze wojna.

 

Jestem zmartwiony, że obecny minister sprawiedliwości, Jarosław Gowin, który sam kiedyś był dziennikarzem, nie robi nic, by przy okazji modyfikacji kodeksu karnego znieść ten paragraf. To relikt czasów komunistycznych, który został wprowadzony w stanie wojennym dla gnębienia niezależnych publicystów. Jeżeli ktokolwiek ma jakieś pretensje dotyczące czyichś wypowiedzi na swój temat, to powinien swoich racji dochodzić na drodze cywilnej. Kodeks karny traktuje dziennikarza, publicystę czy historyka jak przestępcę, na równi ze złodziejem samochodów czy oszustem finansowym.

 

Tymczasem wykorzystywanie par. 212 osiągnęło ostatnio poziom absurdalny, bo pozywający Dorotę Kanię Andrzej Ceynowa domaga się kary więzienia dla dziennikarki.

 

Mnie również chciano wymierzyć karę więzienia. Do tego zawsze dochodzą bardzo dotkliwe kary materialne, nie do spełnienia przeze mnie. Na szczęście doszło do umorzenia sprawy, ale zapewniam, że – jako członek zarządu KSD – osobiście zaangażuję się w zniesienie tego paragrafu. Dwadzieścia lat od upadku komunizmu, art. 212 wciąż jest demonem przeszłości, który tłamsi wolność słowa. Podobnego zapisu nie ma w żadnym kraju UE! Tam dochodzi się swoich racji na drodze prawa cywilnego; karne pozostawione jest dla przestępców, a nie tych, co wyrażają opinię lub piszą książki historyczne.

 

Przejdźmy do kwestii świetlic terapeutycznych. Jaki będzie ich dalszy los?

 

Fundacja Brata Alberta, której jestem prezesem, prowadzi 28 ośrodków dla niepełnosprawnych intelektualnie dzieci, młodzieży i dorosłych. W styczniu otworzyliśmy kolejny ośrodek, i w tym samym czasie ze strony internetowej PFRON dowiedzieliśmy się, że cofnięto dotacje na dwie świetlice, które opiekują się 55 dziećmi niepełnosprawnymi. Chodzi o świetlice w Radwanowicach pod Krakowem i w Chrzanowie na terenie Małopolski. Ich podopiecznymi są dzieci z terenów wiejskich, małych miasteczek, czyli terenów zaniedbanych. Wiele dzieci pochodzi z rodzin ubogich. Działalność prowadzimy tam od 11 lat. Nawet otrzymaliśmy za nią nagrodę od Państwowego Funduszu Rehabilitacji. Teraz, tego typu organizacje są zmuszane co dwa lata do regularnego stawania w konkursie o dotacje. To pewien absurd, bo takie świetlice powinny mieć długofalowe plany działalności, a nie co dwa lata przeżywać ten sam serial pt. „Czy wniosek przejdzie?”.

 

Tym razem, serial miał dla Ojca niezbyt optymistyczne zakończenie...

 

W tym roku, według oceny PFRON zabrakło dosłownie jednego punktu, byśmy dostali dotacje. Jeden punkt , w skali wszystkich możliwych do zdobycia, to znikoma ilość. W ten sposób PFRON zapowiedział pozbawienie nas miliona złotych na prowadzenie działalności, do której i tak sami dopłacamy z darowizn i jednoprocentowych odpisów. Ale ten milion był potrzebny na prowadzenie dwóch dużych świetlic, głównie na pensje dla pracowników i koszty dowozu dzieci.

 

Tymczasem, skompromitowany dyrektor Narodowego Centrum Sportu odchodzi z ponad półmilionową premią w kieszeni... .

 

Dokładnie, pozbawienie nas dotacji to sprawa bulwersująca, tym bardziej, że trzy dni temu poinformowano o premii w wysokości 570 tys zł dla prezesa Narodowego Centrum Sportu. Pół miliona złotych to jest roczny koszt utrzymania świetlicy dla trzydziestu dzieci niepełnosprawnych i zapewniania im rehabilitacji. Nikt tu łaski nie robi! To są należne niepełnosprawnym dotacje, które winny zgodnie z prawem dostać – dzieci te są w wieku szkolnym, a zatem obejmuje je obowiązek szkolny.

 

Jakie rokowania są na dzień dzisiejszy?

 

W tej chwili sytuacja jest patowa, odwołaliśmy się do Państwowego Funduszu, sprawa ma być rozstrzygnięta 17 lutego, więc czekamy na decyzję. Są tu dwa trudne elementy. Po pierwsze, organizacje pozarządowe, stowarzyszenia etc. wyręczają państwo polskie z prowadzenia tego typu działalności, więc jesteśmy absolutnie użytecznie dla społeczeństwa. Po drugie, nie można co dwa lata doprowadzać do sytuacji, że już istniejące ośrodki mogą się rozpaść. My już po raz czwarty przeżywamy dokładnie tę samą sytuację. To nienormalne, żeby placówki opiekujące się dziećmi niepełnosprawnymi były traktowane jak przedsięwzięcia biznesowe. To nie są biznesy, Fundacja na tym nie zarabia, wręcz odwrotnie – dokłada, nie prowadzi działalności gospodarczej, nie pobiera opłat od dzieci i rodziców. Działamy całkowicie społecznie i charytatywnie.

 

Możliwe, że dojdzie do ulicznych protestów, o których wspomina Ksiądz na swoim blogu?

 

W tej chwili rodzice są tak zdesperowani, że ja im się nie dziwię. Co więcej, jeżeli słyszą argumenty, że państwo musi oszczędzać, to dlaczego kosztem dzieci niepełnosprawnych, a na Euro 2012 wydaje tak gigantyczne pieniądze. Żeby dać jednemu człowiekowi ponad półmilionową odprawę, trzeba komuś innemu zabrać. To są wszystko pieniądze z budżetu państwa, z naszych podatków. Mądra władza powinna tak nimi gospodarzyć, by w pierwszej kolejności zabezpieczyć potrzeby edukacyjne, potrzeby rehabilitacji niepełnosprawnych, a dopiero później myśleć o różnych imprezach, także sportowych. A u nas dzieje się dokładnie odwrotnie, jakby Euro 2012 było panaceum na wszystkie problemy w Polsce. To sprawa pożyteczna, ale nie najważniejsza.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska

 

Fot. za Gliwickim Klubem Fronda