Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Byłem przygotowany na różne sytuacje, ale to, co zastałam w Sejmie, całkowicie mnie zaskoczyło. Rodzice są niesłychanie zdesperowani. Towarzyszą im bardzo silne emocje, co w tym przypadku jest zrozumiałe. Warunki, w jakich koczują, są przerażające. To galeria nad schodami, betonowe stropy, posadzka marmurowa. Nie mają żadnych łóżek, materacy, jedynie cienkie kocyki rozciągnięte na zimnych murach. Warunki urągają wszelkim zasadom.

Pamiętam strajk, na którym byłem 26 lat temu, w 1988 roku. Byłem wtedy kapelanem strajku w Hucie im. Lenina. Mieliśmy o niebo lepsze warunki, jeśli chodzi o noclegi, wyżywienie, choć to był zakład pracy. Zobaczyłam także ogromną znieczulicę posłów, bo przecież oni kilka razy dziennie przechodzą tamtędy. Zachowują się jednak tak, jakby się nic nie działo! Jedynie Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski próbuje coś robić dla protestujących rodziców. Niektórzy posłowie traktują ich jak powietrze. I to jest przerażające.

Przywiozłem wczoraj listy poparcia od fundacji Anny Dymnej i Fundacji Brata Alberta. Rodzice byli ogromnie wzruszeni, płakali. Widać, że są na skraju wyczerpania. Tym bardziej, że kilka godzin przed naszym spotkaniem odbyło się posiedzenie komisji sejmowej, w której uczestniczyła część rodziców. Posłowie zachowywali się wobec nich arogancko. Zero empatii, zrozumienia problemu. Powtarzają jedynie jakieś formułki. „Nie mamy pieniędzy, nie damy”... Stosunek parlamentarzystów do rodziców jest żenujący.

Rozumiem determinację rodziców, ale nie wiem, czy wytrzymają to wszystko fizycznie. Jeśli ktoś tego nie zobaczy na własne oczy, to być może tego nie zrozumie. Przecież oni śpią na zimnych posadzkach! Są z nimi dzieci. Każdy ma jakąś granicę wytrzymałości. Oczywiście, ja ich z całego serca podziwiam za determinację. Oni nie walczą tylko o swoje dziecko (choć o to również), ale o całe środowisko. To nie są ludzie, którzy w jakikolwiek sposób chcieliby zabłysnąć w mediach czy robić karierę polityczną. Są autentyczni, szczerzy w swoich reakcjach. Trudno przewidzieć, jak sprawa potoczy się dalej. Obawiam się, że może się załamać dlatego, że dłużej nie wytrzymają fizycznie i psychicznie.

W Sejmie byłem wczoraj jeszcze po raz drugi, wieczorem, kiedy do rodziców przyjechał minister Kosiniak-Kamysz. On jest całkowicie zagubiony. Mówił rzeczy, które do protestujących w ogóle nie trafiały. W ogóle nie radził sobie z sytuacją. Owszem, zachował się kulturalnie, dyplomatycznie, ale nic ponadto. Nie miał im nic do powiedzenia. Sytuacja jest o tyle nieprzewidywalna, że na dziś zostały zapowiedziane protesty w innych częściach Polski. Pod Sejmem będą protestowali rodzice i opiekunowie dorosłych osób niepełnosprawnych.

Rodzice cieszą ze wsparcia różnych osób. Otrzymali je m.in. od Pawła Kukiza, szefa „Solidarności” Piotra Dudy, ks. Stanisława Jurczuka, duszpasterza niepełnosprawnych z Warszawy, Anna Dymna, nasza Fundacja Brata Alberta. To dla nich cenne wyrazy wsparcia. Byłoby dobrze, gdyby jeszcze więcej środowisk wsparło protest, bo to jest wspólna sprawa dla całego środowiska, nie tylko rodziców, ale i opiekunów, wolontariuszy, przyjaciół... To ma wielkie znaczenie od strony społecznej.

Not. MBW