Fronda.pl: Dziś we Lwowie odbywa się uroczystość pochowania Abp Józefa Teodorowicza na Cmentarzu Orląt Lwowskich. Był on przedwojennym zwierzchnikiem kościoła ormiańskiego. Dlaczego nie pojechał ksiądz na te uroczystości?

 

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Ich organizatorzy – Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa – nie życzyli sobie mojej obecności we Lwowie. Mówiło się pokątnie, że nie powinienem tam być, że to zakłóci uroczystość. Drugim powodem mojej nieobecności jest sprzeciw nacjonalistów ukraińskich wobec tej uroczystości. Po rozmowie z władzami kościelnymi powiedziałem, że jeśli moja osoba ma być przeszkodą dla godnego pochówku śp. Arcybiskupa, to oczywiście nie pojadę.

 

Był ksiądz oficjalnie zaproszony?

 

Ani ja osobiście, ani moja parafia nie otrzymaliśmy zaproszeń na uroczystość we Lwowie. Pominięto nas podczas ich rozsyłania. Myślę, że to nie jest w porządku.

 

Organizatorzy mówili księdzu, że nie powinien ksiądz jechać?

 

Mam żal do ministra Andrzeja Kunerta, szefa ROPWiM. Choć rozmawiałem z nim, nigdy nie powiedział wprost, że dla dobra sprawy nie powinienem jechać do Lwowa. Gdyby tak zrobił, ja bym to przyjął.

 

Dziś minister Kunert powiedział „Rzeczpospolitej”, że gdy czyta księdza wpisy na blogu ma wrażenie, że chce ksiądz zepsuć lwowską uroczystość.

 

To oczywiście pomówienie. Minister Kunert reprezentuje skrajną poprawność polityczną. Od samego początku uroczystość chciał zrobić po cichu, bez przemówień, bez transparentów. Jego pracownicy dzwonili do różnych organizacji, by nie przynosić transparentów, nie przemawiać. Sądzę, że postawa szefa Rady wynika z jego lęku. On działa tak, jakby chciał zrobić to po cichu, bez rozgłosu, żeby problem został odfajkowany. Nie wziął w ogóle pod uwagę uczuć ludzkich.

 

Kim dla Ormian jest Abp Teodorowicz?

 

To niesłychanie ważna postać dla naszego środowiska. On jest tym, czym dla Polaków kardynał Stefan Wyszyński. Jego pochówek powinien być godny, a nie typowo urzędniczy. Ta uroczystość to wielka sprawa dla Ormian. Czekaliśmy na to czterdzieści lat. I minister nie powinien decydować, kto może przemawiać.

 

Po raz kolejny można odnieść wrażenie, że ksiądz swoją działalnością uważany jest za zagrożenie dla polsko-ukraińskich relacji.

 

To jest dla mnie śmieszne. Ja jestem zwykłym, skromnym księdzem. Jeżeli przyjaźń polsko-ukraińska ma ucierpieć z powodu jednej osoby, to oznacza, że ona jest zbudowana na fałszywych fundamentach. Ja przez cały czas dopominam się o prawdę o ludobójstwie dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach. Upominam się o to, by stawiać krzyże, upamiętniać straszną zbrodnię. Widzę wyraźnie, że to jest prawda niewygodna. Abp Józef Teodorowicz za życia i po śmierci również był persona non grata. Uważano, że angażuje się w działania społeczne i polityczne.

 

A może lepiej milczeć na temat zbrodni wołyńskiej i nie poruszać tego tematu w kontaktach z Ukrainą?

 

W Ewangelii jest wyraźnie napisane: poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. Przenosząc to powiedzenie na sprawy historyczne, trzeba powiedzieć, że tylko prawda o ludobójstwie może uzdrowić relacje polsko-ukraińskie. My nie jesteśmy narodami skłóconymi, skłóceni są politycy. To bardzo rzutuje na nasze relacje. Na Wschodzie jest coraz więcej cmentarzy i mogił bez krzyży. I do tej pory, ani rząd polski, ani ukraiński, ani Rada Pamięci Walk i Męczeństwa nie postawiły tam, ani pomnika, ani krzyża.

 

Nie zgadzam się z tym, że należy się chować w tej sprawie. Przecież na Wołyniu zostali zamordowani nasi krewni. Z mojej rodziny zginęło jedenaście osób. Ja nie mogę mówić, że zgadzam się z polityką prowadzoną przez ministra Kunerta. Jest takie powiedzenie: na pochyłe drzewo każda koza wejdzie. Uległość wobec nacjonalistów ukraińskich, brak stanowczości, brak zdecydowania pokazuje, że może być tylko gorzej.

 

Rozmawiał Stanisław Żaryn