Wcielenie Syna Bożego jako fakt historyczny jest dla nas dzisiaj sprawą o wiele ważniejszą niż kilka lat temu. W treści naszej wiary nic wprawdzie się nie zmieniło, ciągle najważniejszą prawdą wiary i najważniejszymi świętami są te, które nas wprowadzają w misterium Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa. Ale świat stawia dzisiaj przed nami nowe wyzwania. I na nie musimy dawać przekonującą odpowiedź światu i sobie samym. Przypominał o tym już św. Piotr: „Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” (1P 3,15). 

Czymże jest ta gotowość, jeśli nie reagowaniem na znaki czasu? Czasy, w których musieliśmy się bronić przed kwestionowaniem samego istnienia Boga czy historyczności Jezusa Chrystusa, mamy już chyba za sobą. Dzisiaj żaden poważny badacz istnieniu Chrystusa nie zaprzecza. Samo zaś istnienie Boga też jakby przestało być dla filozofów tematem, o który warto się spierać, skupili się bardziej na człowieku i na jego przeżyciach. Główny nurt zachodniego świata kieruje nas dzisiaj nie w stronę negacji Boga, ale – jak przestrzegał Jan Paweł II w 1991 roku – kusi życiem takim, „jakby Boga nie było”. Przed tym praktycznym ateizmem przestrzegał nas również w kończącym się Adwencie papież Franciszek. 

Bóg, którego obraz próbuje się upowszechnić w budowanym właśnie „społeczeństwie otwartym”, ma być Bogiem bezkolizyjnym. Takim, w którego wiara nie będzie przysparzać między ludźmi konfliktów i sporów, bo o tym Bogu nie da się nic pewnego powiedzieć. Ów Bóg może być co najwyżej jakąś bezosobową Siłą Wyższą czy Architektem, który świat być może stworzył, ale obecnie nie ma z nim już nic wspólnego. Nie może być Bogiem objawiającym się człowiekowi w Biblii, a już absolutnie nie może być Bogiem Wcielonym. Wiara w społeczeństwie otwartym – jak pisze George Soros, twórca Instytutu Społeczeństwa Otwartego w USA i działającej u nas w tym samym duchu Fundacji im. Stefana Batorego – ma być konsekwencją naszego wolnego wyboru, a nie poznania prawdy absolutnej: „Jeśli rozpoznajemy, że nasza wiara jest wyrazem wyboru, a nie prawdy absolutnej, to bardziej prawdopodobne jest, że będziemy tolerować również inną wiarę i korygować naszą w świetle doświadczeń”. Wiara w takiego Boga „nie powinna nas zmuszać do przestrzegania określonych zbiorów zasad”. Każdy powinien mieć swojego Boga i swoją wiarę, która mu niczego nie dyktuje. Boga mamy sobie wybrać jak pluszaka w sklepie albo skroić go według własnych potrzeb. Skutkiem tego będą laicyzacja i praktyczny ateizm. 

Boże Narodzenie tymczasem przypomina nam, że nasz Bóg jest Emmanuelem – Bogiem z nami. Nie jest on Bogiem obojętnym i dalekim, ale kochającym i bliskim. Nie przestaje troszczyć się o swój lud, pouczając go swoim słowem i prowadząc przez dzieje. A kiedy nadeszła przewidziana pełnia czasu, Syn Boży stał się człowiekiem i narodził się w Betlejem. Tak, Syn Boży miał ziemską matkę Maryję i jej obecność w historii zbawienia jest potwierdzeniem realizmu tajemnicy Wcielenia. Dzięki temu, że Syn Boży przyjął ludzkie ciało, mógł w tym ciele złożyć na krzyżu ofiarę za nasze grzechy. I mógł zmartwychwstać jako pierwszy z umarłych. To wszystko mamy zapisane! Wierzmy w fakty, a nie w urojenia. I wcale nie czujemy się zniewoleni, że ten, „który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala”, mówi nam, jak należy żyć. Bo On stał się jednym z nas i objawił nam swoją miłość od stajenki aż po krzyż. 

Dlatego Boże Narodzenie, z Maryją, Józefem, pastuszkami, mędrcami i gwiazdą, świętujmy w tym roku szczególnie radośnie. Podkreślajmy ów historyczny i rodzinny kontekst Wcielenia, bo on potwierdza naszą wiarę. Śpiewajmy całym sercem kolędy. W te święta bądźmy szczególnie wrażliwi na siebie i na potrzebujących pomocy. Niech nasza świąteczna radość będzie także, jak mówi papież Franciszek, ewangelicznym świadectwem o Bogu, który naprawdę daje szczęście, bo daje nam całego siebie. 

Ks. Henryk Zieliński/Idziemy