Karol Wojtyła wzrastał w rodzinie, która w centrum stawiała Boga i Jego przykazania. Wspólna modlitwa i częsta Eucharystia była tam normą i codziennością. W dzieciństwie Karol przeżył to, co dla dziecka jest najbardziej bolesne: śmierć matki. Później doświadczył śmierci jedynego brata, a następnie ojca. Okoliczności, w których niejeden człowiek staje się ateistą, dla młodego Karola były latami dojrzewania do powołania kapłańskiego. Jesienią 1942 roku wstąpił on do tajnego seminarium duchownego w rezydencji arcybiskupa Krakowa. Był wszechstronnie uzdolniony i wyjątkowo dojrzały. Miał wiele życiowych dróg do wyboru, a jednak zdecydował się pójść za głosem powołania kapłańskiego. Do święceń przygotowywał się w trudnym czasie wojny, w warunkach konspiracji. Po święceniach został skierowany na studia do Rzymu. Wrócił z doktoratem i pozostał pokornym duszpasterzem. Pięćdziesiąt lat później napisze, że jego „ustawiczną troską było, aby oddając się nauce, studium teologii i filozofii, nie tylko nie być kapłanem, lecz raczej by to pomagało być nim coraz pełniej” (Dar i Tajemnica)...

 

W swej pierwszej parafii – Niegowici – pracował radośnie i ofiarnie, rozdając wszystko, co miał. Po roku został skierowany do parafii św. Floriana w Krakowie, a następnie do pracy naukowej. Przez wiele lat był wykładowcą na KUL-u. Został biskupem, kardynałem, a w 1978 roku – papieżem. Było dla niego zawsze oczywiste to, że kapłan to ktoś podobny do Jezusa, czyli święty. To człowiek modlitwy, duchowy przewodnik, autentyczny świadek wiary oraz szafarz Bożej łaski, żyjący mocą codziennej Eucharystii. Od początku swej posługi kapłańskiej ks. Karol formował elity chrześcijan. Jako wikariusz, a następnie wykładowca i biskup utrzymywał bezpośredni kontakt z młodzieżą, studentami, profesorami i naukowcami, artystami, z ludźmi pracy, z rodzinami i lekarzami. Również po wyborze na papieża pozostał blisko ludzi jako proboszcz świata. Promieniował radością i czułością, mądrością i miłością, a jednocześnie męstwem i stanowczością w głoszeniu tych prawd Ewangelii, które niepokoją wielu współczesnych ludzi.

 

Jan Paweł II był - na wzór Jezusa - szczególnym obrońcą kobiet. Wspierał je, modlił się za nie, dla wielu z nich był kierownikiem duchowym. Bronił kobiety przed antykobiecymi ideologiami, dziękował im za ich kobiecy geniusz i za szczególny, niezastąpiony wkład w troskę o rodzinę, wychowanie, Kościół. Był człowiekiem modlitwy, który miał wręcz mistyczny kontakt z Bogiem. Był kapłanem, który miał wielkie serce dla wszystkich ludzi: dobrych i złych. Kochał miłością ofiarną, czułą, wierną, a jednocześnie mądrą. Naśladował Jezusa, który ludzi szlachetnych wspierał, błądzących upominał, przed krzywdzicielami się bronił, przewrotnych publicznie demaskował, a tym, którzy kochali bardziej niż inni, okazywał niezwykłe zaufanie i zawierzał losy Kościoła. Ludzie szlachetni fascynowali się Janem Pawłem II i umacniali się jego miłością. Błądzący niepokoili się w jego obecności, a przewrotni postanowili go zabić. 13 maja 1981 roku uratowała mu życie Matka Jezusa, której bezgranicznie zawierzył swoją kapłańską posługę i wobec której wielokrotnie wypowiadał słowa: totus Tuus!

 

Jako ksiądz i biskup Karol Wojtyła szczególnie mocno oddziaływał na młodzież i studentów. Dla nich miał zawsze czas i serce. Z nimi najchętniej spędzał wakacje, wędrował, pływał kajakiem, wspinał się na górskie szczyty, dyskutował, modlił się, sprawował dla nich Eucharystię. Jako Papież fascynował miliony młodych ludzi na wszystkich kontynentach. Jego wpływ na młode pokolenie Polaków okazał się tak wielki, że tysiące młodych ludzi w naszej Ojczyźnie uznało siebie za pokolenie JP II. Papież-Polak stał się dla młodych ludzi wyjątkowo czytelnym świadkiem Chrystusa. Upewniał ich o tym, że każdy człowiek powołany jest przez Boga do wielkiej i świętej miłości.

 

Jan Paweł II był jednocześnie mistykiem i realistą. Z prorocką przenikliwością patrzył na współczesną rzeczywistość i bezbłędnie odczytywał znaki czasów. Stanowczo mówił o tym, że demokracja bez wartości zamienia się w totalitaryzm oraz że prowadzi do cywilizacji egoizmu i śmierci. Jakże aktualne okazują się dziś jego słowa o tym, że „wciąż na nowo Kościół podejmuje zmaganie się z duchem tego świata, co nie jest niczym innym, jak zmaganiem się o duszę tego świata. Jeśli bowiem z jednej strony jest w nim obecna Ewangelia i ewangelizacja, to z drugiej strony jest w nim także obecna potężna antyewangelizacja, która ma też swoje środki i swoje programy i z całą determinacją przeciwstawia się Ewangelii i ewangelizacji” (Przekroczyć próg nadziei, Lublin 1994, s. 96). Rok temu, w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, przeżyliśmy radość beatyfikacji Jana Pawła II. Naszym zadaniem jest strzeżenie duchowego dziedzictwa, jakie on nam pozostawił. Nasz Błogosławiony Rodak jest patronem i znakiem nadziei dla tych, którzy w czasach dechrystianizacji i promocji zła mają odwagę iść ewangeliczną drogą błogosławieństwa i życia.

 

eMBe