Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Jak ocenia Ksiądz opinie, że ciąża wymaga trudu, heroizmu, wyrzeczeń, czasem jest wręcz postrzegana jako bohaterstwo i czy tym łatwiej wmawiać kobietom, że aborcja jest bardziej wskazana - zwłaszcza wtedy, gdy kobieta zachodzi w niechcianą ciążę?

Ks. dr Dariusz Oko: W tej i innej kwestii nieraz słyszymy – i to nawet w Kościele – że od wszystkich ludzi nie można wymagać heroizmu. Otóż właśnie dokładnie coś przeciwnego jest prawdą – od każdego dojrzałego człowieka można i trzeba wymagać heroizmu. Gotowość do niego jest warunkiem uczciwego, udanego życia, a tym samym jest warunkiem zbawienia. Przecież nawet gdyby nam grożono torturami i śmiercią pewnych rzeczy nie wolno nam nigdy, przenigdy uczynić. Nawet wtedy nie wolno nam zaprzeć się Chrystusa, czy też bluźnić albo też zabić niewinną osobę lub zdradzić Ojczyznę. Ogólnie – nawet za cenę wielkiego cierpienia czy nawet męczeństwa nie wolno nam popełnić grzechu ciężkiego, a to właśnie jest heroizm, czyli gotowość do poświęcenia wielkich, ważnych wartości dla wartości najwyższych. Na przykład poświęcenia majątku, dobrobytu, wygody, zdrowia i nawet życia dla wierności szczególnie Bogu, ale też ludziom, Ojczyźnie czy też ogólnie prawdzie i dobru. I tego wymaga się i oczekuje zasadniczo od każdej dojrzałej osoby, nie można przecież nikomu z góry pozwalać na zdradę.

Ale ileż osób jest zdolnych do takiego heroizmu?

Tego nigdy nie wiemy przed próbą wymagającą heroizmu, bo nie wiemy, czy wytrzymamy w tej próbie najtrudniejszej. „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”, jesteśmy słabymi, kruchymi ludźmi, którzy mogą zawieść, mogą się załamać, ale mogą też wytrwać. Dlatego do sytuacji wymagających heroizmu trzeba się przygotowywać, trzeba się ćwiczyć. Podobnie, jak sportowcy, którzy latami przygotowują się do Mistrzostw Świata albo Olimpiady. A sytuacje wymagające heroizmu tak jakby Mistrzostwa Świata Moralności, w których stawką jest nasza godność i zbawienie wieczne. Jak sportowcy do swoich mistrzostw przygotowują się przez codzienne treningi, tak wszyscy powinni się przygotowywać do sytuacji arcytrudnych przez codzienną wierność w sytuacjach łatwiejszych. O ile udaje mi się wytrzymać w mniejszych próbach, o tyle mogę mieć nadzieję, że – dzięki Bożej łasce – jakoś wytrzymam w próbach największych. O tym mówi sam Pan Jezus: „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie.” (Łk 16,10).

Można podać przykłady takich czynów ludzi heroicznych?

Można, i to miliony – szczególnie w Polsce. Przecież na przykład ratowanie Żydów w czasie okupacji niemieckiej zawsze było czynem heroicznym, zawsze było narażeniem swojego życia, a z reguły także życia rodziny. A szacuje się, że przynajmniej około 700 tysięcy Polaków tak zaryzykowało swoje życie dla Izraelitów (w tym moja babcia i dziadek). Większość Sprawiedliwych wśród narodów świata  to Polacy. Nie jest to przypadek, przygotował ich do tego szczególnie Kościół, katolicka wiara przeżywana i pogłębiana przez wierność w codzienności. Na przykład święta, męczeńska rodzina Ulmów z Markowej należała do gorliwych czytelników pism św. Maksymiliana Marii Kolbego. One ich kształtowały, pomogły przygotować się na próbę największą. Tak nieraz ludzie prości, niezbyt wykształceni, ale głęboko wierzący i moralni wznosili się na wyżyny heroizmu, a ludzie z rzekomych „elit” – nieraz gardzący nimi – zawodzili w najbardziej podły sposób, zdradzali przy pierwszym, małym szantażu (jak pokazuje to choćby historia Polski pod sowiecką dominacją).

Czyli heroizmu trzeba wymagać także od kobiet w stanie błogosławionym?

Od każdego, czyli także od nich. Podkreśla się tutaj heroiczną rolę kobiet, ale zapomina się trochę o mężczyznach. Oni też przecież są poddawani wymaganiom heroicznym. W czasie wojny miliony mężczyzn idą na front, spędzają wiele lat w ekstremalnie trudnych warunkach, w okopach, czasem na końcu giną rozerwani przez bomby lub ganaty, to jest dla nich straszny czas.

Również te najgorsze i najtrudniejsze, najbardziej niebezpieczne prace wykonują właściwie tylko mężczyźni. To prawie wyłącznie właśnie oni pracują w kopalniach, w kanałach, przy wywozie śmieci, w rybołówstwie, w budownictwie, na liniach wysokiego napięcia. Pracują tam, gdzie najczęściej dochodzi do wypadków, także śmiertelnych. Tam, gdzie najczęściej i najszybciej traci się zdrowie, czyli przyjmuje się na siebie dodatkowe dożywotnie cierpienie, które w dodatku o wiele lat skraca życie. Jeżeli mężczyźnie nawet przez kilkadziesiąt lat znoszą tak trudne warunki, to można by oczekiwać, że kobiety powinny być w stanie znieść dziewięć miesięcy ciąży, nawet, jeśli jest ona trudna z pewnych powodów. W porównaniu z tym, czego się wymaga od mężczyzn, to chyba stan ciąży nie jest aż tak wielkim wyrzeczeniem. W   dodatku po urodzeniu kobiety przecież zawsze mogą oddać dziecko do adopcji, na taką adopcję w każdym kraju z utęsknieniem czeka tysiące małżeństw.

Macierzyństwo przecież nie jest jakąś egipską plagą, która spada na kobietę nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak. Kobieta jest do macierzyństwa przygotowana na tysiące sposobów – biologicznie, psychicznie i duchowo. Wszystkie normalne kobiety bardzo cenią sobie macierzyństwo i bardzo go pragną (w partnerstwie z prawym mężczyzną).

Może o tym coś powiedzieć pani Rebecca Kiessling.

Właśnie podczas swojego wykładu na naszym Uniwersytecie Jana Pawła II w Krakowie Rebecca Kiesling tłumaczyła, że nie jest żadnym heroizmem, jeśli ktoś nie zabija swoich dzieci, tylko je wychowuje i jest to zwykły, ludzki obowiązek. Mówi się, że kobieta jest nawet silniejsza od mężczyzny w tym sensie, że jest bardziej przygotowana na długotrwały wysiłek, jej cały organizm jest przygotowany do ciąży i to nie jest katastrofa dla kobiety, bo jest ona dostosowana do tego stanu w optymalnym stopniu. Lepiej radzi sobie z problemami, bo prędzej szuka pomocy u innych osób, pozwala sobie pomóc, prosi o tę pomoc. Tymczasem mężczyzna nieraz zanadto sam próbuje rozwiązać swoje problemy i także dlatego częściej przegrywa – i krócej żyje.

Stan ciąży jest często przedstawiany w pewnym sensie, jako coś ekstremalnie trudnego, prawie jak wynaturzenie lub wielkie poświęcenie, nadwyrężenie organizmu kobiety, dlaczego tak się dzieje?

To wynika też ze zdegenerowania bogatego, przesyconego społeczeństwa europejskiego, w którym żyjemy. Jak w późnym Rzymie, dla ludzi zepsutych dobrobytem, wygodą i luksusem najmniejsze trudności urastają do nieprzezwyciężalnych problemów. Umacniają ich w tym absurdalne, ateistyczne, lewackie ideologie fundamentalnie wrogie życiu i macierzyństwu. Żyjemy w rejonie niesamowicie uprzywilejowanym historycznie i geograficznie – prawie bez żadnej własnej zasługi, po prostu przejmujemy wypracowane dziedzictwo pokoleń. 99% ludzi przed nami żyło wcześniej w o wiele, wiele gorszych warunkach, niż my. A obecnie na świecie około 80% ludzi żyje w o wiele gorszych warunkach, niż my. Zamiast być za to wdzięczni i dzielić się tym z innymi, my żądamy jeszcze więcej, nawet odrzucenia najbardziej podstawowych, elementarnych obowiązków. W takiej perspektywie nawet ciąża i rodzicielstwo – rzeczy najbardziej naturalne w świecie – zaczynają się wydawać ciężarem nie do uniesienia, których najlepiej natychmiast pozbyć się przez aborcję. To jest jednak droga cywilizacji śmierci, której ze wszystkich sił trzeba się przeciwstawiać i z którą – z Bożą pomocą można wygrać. Szczególnie w Polsce, najbardziej wierzącym, czyli też pod względem w najmądrzejszym społeczeństwie Europy.

Dziękuję za rozmowę