Kolega, który był niedawno w Kirgizji, opowiedział mi niebywałą historię. Świetny temat na małe opowiadanie, jakby zauważył Czechow. Kirgizja to kraj muzułmański, tyle że tamtejszy islam jest bardzo umiarkowany. Chrześcijan jest niewielu. Posługę wśród katolików sprawuje kilku jezuitów, w tym dwóch Polaków. Jednemu z nich przydarzyło się odprawić niecodzienny pogrzeb.

Zmarł pewien samotny człowiek, nazwijmy go Aleksander. Polak z Brześcia mieszkający w Kirgizji. Prawdopodobnie znalazł się w tym kraju jako mały chłopiec w wyniku jakiegoś stalinowskiego zesłania. Aleksander był katolikiem, który jednocześnie wierzył w leninowskie idee społecznej sprawiedliwości. Na bambusowej macie nad jego łóżkiem wisiały dwa wizerunki: Włodzimierza Lenina i świętej Tereski od Dzieciątka Jezus. Kiedy zmarł, sąsiedzi zwrócili się do jezuitów, by ci odprawili katolicki pogrzeb.

Ksiądz udał się do miejsca zamieszkania zmarłego. Gdy dotarł na miejsce, poinformowano go, że ciało leży w komórce na kartoflach. Cóż! Widocznie nie było lepszego miejsca dla ciała. Ale okazało się, że jest pewien problem. Miejscowa wariatka dostała jakiegoś szału, rozebrała się do naga i zamknęła w tej właśnie komórce. Przy pomocy miejscowego stróża porządku oraz lekarza rozwiązano problem. Władza wyważyła drzwi do komórki, a lekarz dopadł szaloną kobietę i zrobił jej zastrzyk uspokajający, który błyskawicznie zadziałał. Jezuita mógł zająć się zmarłym.

Ks. Dariusz Kowalczyk SJ

Całość felietonu w najnowszym numerze Tygodnika "Idziemy"