Tak było podczas wykładu na Wydziale Dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie ks. Boniecki wygłaszał wykład. A w nim nawiązał oczywiście do swojej obrony Nergala, zapewniając, że w istocie to on bronił biednego, atakowanego prezesa TVP Juliusza Brauna a nie Adama Darskiego. Przy okazji zaś udowodnił, że o sprawie podarcia Biblii albo nie ma zielonego pojęcia, albo zwyczajnie ściemnia.

 

- Sławetny koncert Nergala - Darskiego, na którym darł Biblię, rzucał i mówił za przeproszeniem: jedzcie to gówno był w 2007 roku. Prawdopodobnie nikt z państwa wtedy o tym nie słyszał - mówił Boniecki. - W 2009 roku Darski został laureatem nagrody kulturalnej miasta Gadańska. A w 2010 roku otrzymał prestiżową nagrodę Fryderyk. Uroczystość ogłoszenia laureatów odbyła się w Bazylice Przenajświętszego Serca Pana Jezusa w Warszawie. I nikt szat nie rozdarł. Żadnego skandalu nie było. A było to, bądź co bądź, trzy lata po tamtym fakcie. Cztery lata później, kiedy się znalazł w gronie programu The Voice of Poland wybuchła straszliwa awantura nakręcona przez media. Parlament uchwalił jakąś przedziwną deklarację, o tym, że telewizja depcze przenajświętsze wartości narodowe Polski. W nikim nie wzbudziło podejrzeń: skąd nagle taka wrażliwość na świętość Biblii, na jej darcie po latach. Oczywiście to wszystko wypromowało Nergala. Dziś każde dziecko wie, kim jest. Przypisano mu jakieś straszliwe diabelskie cechy. Że jest szatanem. Na mnie robi wrażenie diabła z jasełek – opowiadał studentom ks. Boniecki, dyskretnie pomijając fakt, że przeciwko Nergalowi toczyły się procesy, i że niemal od początku protestowano przeciwko jego zachowaniu. I trudno się dziwić księdzu, gdyby powiedział prawdę, nie mógłby dojść do istoty swojego przekazu. Politycznej istoty.

 

- I teraz pytanie, które gdzieś postawiłem- niestety spotkało się z bardzo nerwowa reakcją, jedną właściwie. Czy na pewno chodziło o świętą Biblię, której nie powinno się drzeć? A może chodziło o to, żeby wyrzucić z Telewizji prezesa Juliusza Brauna, który był o tyle niewinny, że zastał milionowe kontrakty na reklamy związane z tym programem. Miał wyrzucić te parę milionów w imię tego, że jest satanista, który się przyzwoicie zachowuje w programie? - pytał ks. Boniecki.

 

Czytając takie przemyślenia księdza aż trudno nie zapytać, co jest dla niego ważniejsze: znajomi z dawnych czasów i kasa TVP, czy Ewangelia.

 

Tomasz P. Terlikowski