Marta Brzezińska: Jutro w całej Polsce odbędzie się Noc Konfesjonałów, podczas której ci wszyscy, którzy jeszcze nie zdążyli się wyspowiadać przy okazji Wielkiej Nocy będą mogli to nadrobić. Księdza zdaniem to dobra inicjatywa?

 

Ks. Bogdan Bartołd: Akcję duszpasterską Noc Konfesjonałów w Archikatedrze św. Jana rozpoczęliśmy wcześniej, bo już 30 marca. To było pierwsze takie wydarzenie w tym kościele, więc sam byłem bardzo ciekawy jaki będzie efekt tej inicjatywy.

 

Jaki był?

 

Ciągle mamy mnóstwo takich ewangelicznych Nikodemów, którzy przychodzą do Jezusa nocą. Noc Konfesjonałów zorganizowaliśmy razem z jezuitami z sąsiedniego kościoła Matki Bożej Łaskawej. Od 19 do północy, kiedy kończyła się spowiedź cały czas przychodziły osoby, które chciały skorzystać z sakramentu. Dzisiaj jesteśmy bardzo zabiegani, zapracowani i chyba przesunął nam się nieco czas popołudniowy, wolny na godziny znacznie późniejsze. Dla wielu ludzi spowiedź nocą jest praktycznie jedyną okazją, by skorzystać z tego sakramentu, co często sami podkreślali. Noc Konfesjonałów ma też kolejne zalety – jest wystawienie Najświętszego Sakramentu, nie ma pośpiechu – także ze strony nas, kapłanów. Ludzie zauważają także, że nie rozpraszają ich organy, akcja liturgiczna, kiedy spowiedź odbywa się podczas mszy świętej, etc. Wiele osób już teraz dopytuje mnie, czy w przyszłym roku przed świętami Wielkiej Nocy (ale też i Bożego Narodzenia) także zorganizujemy Noc Konfesjonałów, więc to chyba najlepszy dowód na to, że warto.

 

Rozumiem, ale z drugiej strony – czy taka akcja nie stwarza wrażenia, że wszystko można zostawić na ostatnią chwilę i gdzieś tam na szarym końcu przedświątecznych aktywności zostawiamy spowiedź? I kolejna rzecz – przecież spowiedź ma także charakter wspólnotowy, nie bez powodu konfesjonały są w kościołach, ludzie spowiadają się podczas mszy świętych, kiedy pozostali wierni się za nich modlą. Czy Noc Konfesjonałów nie odziera sakramentu pokuty z jego wspólnotowego wymiaru, nie stwarza wrażenia, że coś robi się wstydliwie, pod osłoną nocy, kiedy nikt nie widzi?

 

Noc Konfesjonałów jest poprzedzona nabożeństwem pokutnym albo mszą świętą. Podczas spowiedzi przez cały czas wystawiony jest Najświętszy Sakrament i są osoby, które modlą się za przystępujących do spowiedzi oraz spowiedników. Powiedziałbym tak – gdybyśmy mieli społeczeństwo jednorodne, w takim sensie, że wszyscy mają czas, wiedzą o co chodzi, to pewnie ta Noc Konfesjonałów nie byłaby potrzebna. Ale ludzie są różni i jako duszpasterz muszę Panią zapewnić, że jest wiele osób, które wolą przyjść do spowiedzi nocą (dlatego tak lubię posługiwać się przykładem Nikodema). Być może to przyjście nocą sprawi, że człowiek odnajdzie się we wspólnocie.

 

Już w Wielki Czwartek, 5.04.2012 r.,  późnym wieczorem grzesznicy z całej Polski będą mogli się wyspowiadać - albo osobiście, albo... przez telefon” - czytam w informacji prasowej, zapowiadającej Noc Konfesjonałów. To chyba jakiś błąd?

 

Nie sprawujemy sakramentów świętych przez telefon. Na komórkę został opracowany jedynie rachunek sumienia, ale przyznam szczerze, że osobiście wolę, kiedy robi się go indywidualnie, w oparciu o przykazania Boże, albo przykazanie miłości Boga i drugiego człowieka. Kiedy ktoś potrzebuje jakiejś pomocy duchowej czy porady, może zadzwonić, ale nie ma możliwości rozgrzeszania przez telefon.

 

A sam rachunek sumienia na telefon jest w porządku?

Szczerze mówiąc, jestem człowiekiem konserwatywnym (śmiech), rachunek sumienia robię w kościele albo w kaplicy. Bardzo chcę, żeby na moje życie popatrzył również Pan Jezus. Dobrze czuję się wtedy, kiedy jestem przed Najświętszym Sakramentem i mogę sobie z Panem Jezusem o pewnych rzeczach porozmawiać. A przede wszystkim – czuję Jego Światło, które rozjaśnia mroki mojego życia i pokazuje mi, jaki jestem. To jest najważniejsze. Nawet porad duchowych rzadko kiedy udzielam przez telefon. Jeśli ktoś chce ze mną porozmawiać o sprawach Bożych, to niech się spotka twarzą w twarz, bo to mi się wydaje najbardziej właściwym spotkaniem.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska