Portal Fronda.pl: Jaka jest procedura kościelna wobec duchownego, który dopuszcza się przestępstw seksualnych wobec nieletnich?

*O. dr Adam Żak: Ta procedura jest jasno określona w prawie kanonicznym. W 2001 r. Jan Paweł II ogłosił normy de gravioribus delictis, czyli normy dotyczące cięższych przestępstw w Kościele, wśród których są także przestępstwa wykorzystywania seksualnego osób małoletnich (od 2010 r. zalicza się do nich także nabywanie, przechowywanie i upowszechnianie pornografii dziecięcej). Wcześniej też istniała w Kościele procedura, która określała postępowanie w takich przypadkach, ale w nieco innej formie. Te procedury w gruncie rzeczy są bardzo proste – tzn. przełożony kościelny, który dowiaduje się o takim czynie bądź o podejrzeniu jego popełnienia, ma obowiązek dokonać tzw. wstępnego dochodzenia. Jeżeli ono potwierdzi, że czyn jest co najmniej prawdopodobny, to wtedy musi powiadomić Stolicę Apostolską (odpowiedzialnym urzędem jest Trybunał Apostolski przy Kongregacji Nauki Wiary), która zadecyduje o tym, jak należy dalej postępować według procedury prawa karnego w Kościele. Tym postępowaniem objęci są wszyscy duchowni, bez względu na stopień w hierarchii kościelnej – za każdym razem, jeżeli istnieje uprawdopodobnione podejrzenie popełnienia czynów, Watykan ma być o tym poinformowany.

Jak Ojciec ocenia przestrzeganie tych zasad w polskim Kościele?

Od momentu, kiedy została ona dokładnie opisana w 2001 r. ta procedura powinna być powszechnie znana i stosowana przez przełożonych zakonnych oraz księży biskupów. Nasz Episkopat już w 2009 r. wydał pierwsze wytyczne jak postępować, aby lokalnym władzom kościelnym było łatwiej stosować się do odgórnych-watykańskich rozporządzeń prawa karnego, choć Stolica Apostolska dopiero w 2010 r. poprosiła wszystkie konferencje episkopatu o wydanie takich instrukcji.

Mogą być jakieś wstępne trudności z prowadzeniem takich postępowań z powodu braku doświadczenia, ale jestem przekonany, że posłuszeństwo obowiązującemu prawu kościelnemu jest naczelną zasadą dla wszystkich przełożonych. Wszystko tu zależy od kwestii uprawdopodobnienia, a więc czy dochodzenie wstępne przekonało przełożonego, że rzeczywiście istnieje prawdopodobieństwo popełnia przestępstwa. Byłbym więc ostrożny w zarzucaniu Kościołowi, że niektóre sprawy były tuszowane. Wykrycie wszystkich przestępstw na tle seksualnym, nie tylko tych wobec małoletnich jest niezwykle trudne, gdyż dokonują się one potajemnie. Znane są przypadki, że to molestowanie odbywało się pod okiem rodziców, którzy przez lata nie zdawali sobie z tego sprawy. Do natury tych przestępstw należy właśnie to, że są one ukryte. Kiedy sprawa wyjdzie na jaw, to dla sprawcy jest to koniec pewnego procederu, z którego ten człowiek korzystał.

Niestety, pedofilia nie jest dziś marginalnym problemem dla Kościoła... 

Nie można tego problemu nazwać marginalnym, ale nie można go też nazwać wiodącym. To jest problem, który w ogóle nie powinien pojawić się w Kościele, dlatego Kościół za szczególny cel stawia sobie dokonanie rozrachunku z grzechem wykorzystywania seksualnego małoletnich w swoich strukturach. Nie dlatego, że Kościół jest jakimś szczególnym siedliskiem osób, które dopuszczają się takich czynów, tylko dlatego, że przestępstwa te są bardzo krzywdzące oraz że głoszone przez Kościół zasady, stoją w zupełnej sprzeczności z takim postępowaniem. Kościół głosi czystość, głosi wymagającą moralność opartą na Dekalogu i Ewangelii. Jeżeli Jezus mówi w Ewangelii: „pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie”, to znaczy że mamy prowadzić dzieci do Jezusa, a nie krzywdzić je w tak delikatnej dziedzinie, jaką jest seksualność. W związku z tym wymaga się od Kościoła, aby był miejscem bezpiecznym dla dzieci. Dlatego też, Kościół jest bardziej niż inne środowiska wzięty pod lupę. Reagując na te przestępstwa, które niestety są, Kościół pragnie poddać się wewnętrznemu oczyszczeniu.

Jeżeli chodzi o statystyki, to Kościół w naszym kraju nie ma jeszcze danych dot. takich przestępstw w skali ogólnopolskiej. Próbując na życzenie biskupów poczynić pewnie ustalenia zwróciłem się do sądów rejonowych, by uzyskać dane nt. prawomocnie wydanych wyroków. Według danych pozyskanych z ponad 250 sądów rejonowych w naszym kraju (czyli praktycznie wszystkich tego szczebla), w latach 2010-2013 (dane z poprzednich lat są bardzo trudne do uzyskania ponieważ dopiero od 2010 r. prowadzi się adnotację elektroniczną danych jawnych) zapadło przynajmniej 19 wyroków. Jak wiadomo, liczba osądzonych przestępstw to zaledwie pewien procent spośród popełnionych.

Jakie działania prewencyjne mogłyby ograniczyć skalę tych nadużyć?

Zasadniczą prewencją jest formacja w seminariach duchownych. Jeżeli jest odpowiednio prowadzona, pozwala właściwie uformować przyszłych duchownych i wyeliminować przypadki, które dyskwalifikują do podjęcia posługi w Kościele. Analizując statystyki zagraniczne tworzone pod kątem profilu sprawców, okazuje się, że osób z zaburzeniem typu pedofilskiego jest bardzo niewiele. W Ameryce przez 52 lata (1950-2002), które zostały objęte badaniami, takich sprawców wśród duchownych było 137 na ogólną liczbę księży sprawców 4392 i ogólną liczbę ok. 450 tys. księży sprawujących w tamtym czasi posługę. Łatwo policzyć, że pedofile stanowili około 3% wszystkich sprawców a wszyscy sprawcy ok. 4% wszystkich księży czynnych. Oczywiście, księża pedofile mieli bardzo dużo ofiar. Takich sprawców określa się mianem preferencyjnych. Do sprawców preferencyjnych zaliczają się także efebofile, którzy mają upodobanie w dzieciach w okresie dojrzewania. Liczba tych osób była też mniej więcej stała i wyższa niż pedofilów. W sumie sprawcy preferencyjni, jeżeli chodzi o USA, obejmowali ok. 12 proc. wszystkich sprawców przestępstw wykorzystania seksualnego małoletnich wśród duchownych. Oznacza to, że ponad 85 proc. sprawców to byli tzw. sprawcy sytuacyjni, czyli tacy, którzy popełniali te czyny ze względu na swoje nierozwiązane problemy i konflikty natury psychicznej. Czyli innymi słowy, odpowiednia formacja mogłaby zapobiec ogromnej większości tego rodzaju przestępstw. Potwierdza porównanie cytowanych tutaj badań z późniejszymi danymi. Po pierwsze ilość przestępstw, których nasilenie przypadało na koniec lat 60., lata 70. aż do połowy lat 80. zaczęła wyraźnie spadać po wprowadzeniu odpowiednich badań psychologicznych przy przyjmowaniu do seminariów i nowicjatów i po wyraźnym postawieniu na formację ludzką kandydatów do kapłaństwa. Jeśli w USA w latach 1950-2002 ok. 4% duchownych dopuściła się wykorzystania seksualnego małoletnich, to wskaźnik ten wg dostępnych danych spadł do 1%. Podając te dane nie chcę niczego relatywizować, bo i 1% jest nie do przyjęcia. Dane te pokazują wyraźnie wagę formacji ludzkiej w seminariach jako najważniejszego czynnika zapobiegania wykorzystaniu seksualnemu małoletnich. Młodzi ludzie, którzy przychodzą do seminariów, przynoszą ze sobą również swoje problemy i zranienia, będące konsekwencją np. sytuacji rodzinnej, czynników kulturowych, etc. Te trudności powinny być rozpoznane na początkowym etapie formacji seminaryjnej i eliminowane w toku całej formacji, pod okiem kompetentnych pedagogów. Do święceń powinni być dopuszczani ludzie, którzy są już utrwaleni w procesie zdobywania osobistej dojrzałości. Myślę, że personel formacyjny w Polsce jest już coraz bardziej wyczulony na tego typu problemy i coraz lepiej przygotowany, aby pomagać klerykom dojrzewać w wymiarze ludzkim. Na pewno ważnym krokiem było wprowadzenie konsultacji psychologicznych w seminariach duchownych i zakonnych. Tegoroczna sesja rektorów seminariów będzie poświęcona m.in. tym zagadnieniom.

Czy skłonności homoseksualne zwiększają prawdopodobieństwo występowania zaburzeń pedofilskich u sprawców przestępstw?

Na ten temat nie ma wystarczających badań i nie świadczy o tym fakt, że większość ofiar księży to chłopcy. Cały szereg sprawców nie ma skłonności homoseksualnych, tylko sięga po tych, którzy są łatwiej dostępni. Dlatego ofiarami bywają np. ministranci. Ryzyko stanowią kapłani niedojrzali lub zregresowani niezależnie od ich orientacji seksualnej. W każdym razie ta problematyka wymaga bardziej szczegółowych badań.

Na jakiej zasadzie mają działać ośrodki wsparcia dla ofiar wykorzystania seksualnego przez duchownych, inicjowane właśnie przez polskich biskupów?

Mają to być punkty kontaktowe, w których osoby pokrzywdzone będą mogły zasięgnąć kompetentnej i życzliwej porady, jak postąpić w danym przypadku oraz uzyskać wsparcie psychologiczne, aby nie czuły się pozostawione same sobie z wyobrażeniami o tym, co je czeka, jeśli zgłoszą sprawę. Stan znajomości prawa kościelnego w tej materii i różnic w stosunku do państwowego prawa karnego jest niestety bardzo niski. Do tej pory normy kanoniczne dotyczące tych przestępstw nie są powszechnie dostępne i komentowane np. na stronach internetowych diecezji czy prowincji zakonnych jak to ma miejsce w bardzo wielu krajach. W społecznym odbiorze funkcjonują za to bardzo uproszczone interpretacje, rozpowszechniane przez media. Dlatego też wielu ludzi nie wie jak postąpić, gdzie się zgłosić. W centrach pomoc uzyskają nie tylko osoby, których aktualnie dotyczy ten problem, bądź zaistniał on dość niedawno, ale także osoby dorosłe, których sprawy z punktu widzenie prawa karnego i prawa kanonicznego się już przedawniły. Kościół chce się rozliczyć ze wszystkimi takimi sprawami. Te cztery punkty kontaktowe będą działały we współpracy i przy superwizji przez istniejące już przy Ignatianum w Krakowie Centrum Ochrony Dziecka. U nas w Polsce nikt nie ma doświadczenia w tego rodzaju pracy bo prewencja czy oczyszczanie się z tego rodzaju przeszłości nie ma precedensu w żadnym środowisku w naszym społeczeństwie. A wiemy, że problem istnieje. Ofiary przestępstw seksualnych potrzebują upewnienia, że mogą dochodzić swojej krzywdy, potrzebują rzetelnej informacji na temat procedur kościelnych i potrzebują towarzyszenia w ich podjęciu, jeżeli mają taki zamiar. Bywa również tak, że zgłaszają się osoby po to, aby po prostu opowiedzieć o swojej sytuacji komuś z Kościoła, by ich przypadek zadziałał jako prewencja.

Część osób szuka pomocy poza strukturami Kościoła. Co Ojciec sądzi o takich inicjatywach, jak np. promowana przez Gazetę Wyborczą Fundacja „Nie lękajcie się”?

Choć nasze perspektywy oceny tego problemu znacznie się różnią i Fundacja nie przebiera w słowach krytyki pod adresem Kościoła, co czyni rzeczowy dialog bardzo trudnym, to jednak staram się unikać publicznej polemiki. Jest to bowiem stowarzyszenie ofiar, choć nie reprezentuje ono wszystkich pokrzywdzonych. Oni mają prawo do tego, żeby się stowarzyszać i udzielać sobie pomocy oraz szukać sprawiedliwości w ramach prawnie dostępnych środków. Myślę natomiast, że jeżeli chodzi o ofiary pokrzywdzone przez ludzi Kościoła, to nie ma odpowiedzi na związane z tym problemy, a więc również szukanie sprawiedliwości i uzdrowienia, bez jakiegoś dialogu z Kościołem. Na to Kościół musi być przygotowany - nie w polemice z kimś innym, ale musi być przygotowany, by dać odpowiedź ewangeliczną na przestępstwa popełnione przez tych, których sam wyznaczył do tego, aby służyli ludziom, a którzy to zaufanie zawiedli. Poddając się wewnętrznemu procesowi oczyszczenia i szukając ewangelicznych rozwiązań, Kościół świadczy wielką przysługę społeczeństwu i pomaga mu zmierzyć się z kryzysem w jego wnętrzu. Problemy Kościoła są swoistym lustrem, w którym odbijają się problemy społeczeństwa.

Jedna z najbardziej nagłośnionych afer seksualnych z udziałem polskich duchownych dotyczyła działalności byłego nuncjusza watykańskiego na Dominikanie. Za swoje czyny został on ukarany w najsurowszy sposób jaki przewiduje kościelne prawo – wydaleniem ze stanu duchownego. Mimo, że istnieje możliwość prowadzenia śledztwa także przez inne kraje, Watykan nie przekazał Polsce akt procesu, co uniemożliwia działania naszego sądu. Czy zdaniem Ojca, ta sprawa powinna być także prowadzona przed polskim wymiarem sprawiedliwości?

Nie wydaje mi się słuszne aby Watykan zrezygnował z własnego śledztwa i z własnego postępowania sądowego. Mam zaufanie do wymiaru sprawiedliwości Watykanu. Jest to obywatel Watykanu, a żaden kraj swoich obywateli nie wydaje, choć teoretycznie rzeczywiście, byłaby w tym przypadku możliwość osądzenia również przez inne kraje.

Oskarżony złożył odwołanie od wyroku, który pozbawia go prawa do czynności kapłańskich. Czy ten niezwykle surowy wyrok nie jest adekwatny do charakteru przestępstwa?

Przyjmuję, że te czyny zostały udowodnione i Józef Wesołowski stracił wszelkie moralne prawo, aby być nadal szafarzem sakramentów w imieniu Kościoła, więc jest to decyzja proporcjonalna do wagi przestępstwa. Wydalenie ze stanu duchownego nie przekreśla go jako człowieka, nie przekreśla jego zbawienia, ani uczestnictwa w łasce. To jest poważna odpowiedź Kościoła w stosunku do powagi czynu. Kara ma wymiar naprawczy w stosunku do sprawcy, a wobec innych jest to również przestroga.

Rozmawiała Emilia Drożdż

* O. dr Adam Żak SJ od czerwca br. jest koordynatorem ds. ochrony dzieci i młodzieży z ramienia Konferencja Episkopatu Polski. Kieruje Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii Ignatianum w Krakowie, którego celem jest wspieranie pokrzywdzonych przez przestępstwa seksualne w Kościele. W latach 1996-2002 był prowincjałem Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego.