,,Nie popełnili samospalenia, ale może byli i są od tego bardzo niedaleko. Za zmianami politycznymi jest cierpienie ludzi, dla których to sprawy egzystencjalnie ważne'' - mówi ks. Adam Boniecki w rozmowie z ,,Gazetą Wyborczą''.

Duchowny, z którego zdjęto niedawno nakaz częściowego medialnego milczenia, komentuje szeroko samobójczą śmierć Piotra S., który podpalił się przed Pałacem Kultury. Przypomniał gest Jana Pałacha, który spalił się w 1969 roku w Pradze w proteście przeciwko reakcji Sowietów na praską wiosnę.

Boniecki oskarża PiS jako partię, która choruje na władzę. ,,Sądzę, że pierwsze rządy PiS były tym momentem.Oni wtedy zobaczyli, że można. Przedziwna koalicja z Lepperem i Giertychem, towarzystwo ni z gruszki, ni z pietruszki poskładane, z Jarosławem Kaczyńskim jako premierem, było kuriozalnym widokiem. Ale myślę, że oni wtedy posmakowali władzy'' - mówi. 

Zdaniem księdza nie ma jednak w Polsce także poważnej opozycji. ,,To żałosne, jeżeli takiej drobnej rzeczy jak kandydata na prezydenta Warszawy nie mogą spokojnie zaproponować jednego [...]. Dobro wspólne? Wszyscy sobie nim gębę wycierają'' - mówi.

Wreszcie Boniecki obraża polski naród, odmawiając mu mądrości. ,,Chyba nie jesteśmy zbyt mądrym narodem, gdyż nie umiemy dopuścić do sytuacji, że jak innym ludziom na czymś zależy, to ja z czego zrezygnuję, choćby z tego kandydata'' - powiada.

Możemy zapytać tylko o jedno: czy zdjęcie zakazu zabierania głosu w mediach poza ,,Tygodnikiem Powszechnym'' było na pewno dobrym pomysłem?

mod/onet.pl