W obronie ks. Wojciecha Lemańskiego stawali już dziennikarze „Gazety Wyborczej” i TVN24. Jego publicznych „spowiedzi” wysłuchiwała Monika Olejnik, z troską pochylała się Dominika Wielowieyska. Co ciekawe, gorliwymi obrońcami zbuntowanego księdza zwykle stawali się ludzie, którzy nie mają oporów w atakowaniu Kościoła i biskupów, którzy mają poglądy całkowicie sprzeczne z katolicką nauką społeczną. Jednym słowem, tacy, których nagła troska o Kościół musi budzić może nie tyle podejrzliwość, co po prostu zainteresowanie. Tak było w wakacyjnym sezonie ogórkowym, kiedy media raczyły widzów serialem transmitowanym prosto z Jasienicy, tak jest i teraz, kiedy abp Henryk Hoser podjął decyzję o zamknięciu kościoła, w którym jeszcze do niedawna proboszczem był ks. Lemański.

Bez względu na skalę niepokorności ks. Wojciecha Lemańskiego Kościół powinien go hołubić, stawiać za wzór, całować po rękach, a nie gnębić i szykanować” - pisze dziś w „Wyborczej” Katarzyna Kolenda-Zaleska. Niejako wtóruje jej Krzysztof Materna, który nie wiedzieć czemu, nagle odkrył w sobie ducha komentatora kościelnych wydarzeń.

Wprawdzie Materna zauważa na łamach „Newsweeka”, że biskup, który zamyka kościół może mieć rację. Mogą ją mieć jednak również wierni, którym zamyka się świątynię przez Wielkanocą. Felietonista dodaje jednak, że struktura hierarchii kościelnej pokazuje, że miejsce wiernych jest na samym końcu, a na górze są biskupi. "Niestety, ów biskup głosi słowo swoje zamiast bożego, z czym i podległy mu ksiądz, i wierni nie chcieli się zgodzić" - komentuje Materna.

Niestety, również pozostaje sama obserwacja i rosnąca niechęć do biskupa, nie ma możliwości interwencji, bo w strukturze Kościoła wierni nie mają głosu, a wiadomo przecież, jak zazwyczaj kończą owieczki i jak smaczna jest jagnięcina" – konstatuje swój wywód.

[koniec_strony]

Wywód, trzeba przyznać, całkiem pozbawiony sensu, w dodatku mocno mijający się z prawdą. Bo przecież główną przyczyną zamknięcia jasienickiego kościoła była właśnie troska o tamtejszych parafian. W Niedzielą Palmową byli oni świadkami gorszących scen, bo zwolennicy ks. Lemańskiego zabarykadowali się w kościele. Obrazki wozów policyjnych pod świątynią to doprawdy szatańskie działanie na kilka dni przed najważniejszym dla katolików świętem Wielkiej Nocy. Co więcej, pan Materna zdaje się zapomniał, że to sami parafianie (ci, którym rzeczywiście zależy na dobru Kościoła) zwrócili się z prośbą do abp Hosera o zamknięcie świątyni. Bali się, że w Niedzielę Wielkanocną może dojść do kolejnych profanacji.

Mało tego, abp Hoser nie zostawił jasienickich parafian samym sobie. W święta mogli uczestniczyć w liturgii odprawionej przed jasienickim kościołem. Odbyło się także poświęcenie pokarmów, a parafię odwiedził bp pomocniczy diecezji warszawsko-praskiej Marek Solarczyk. Sam ordynariusz diecezji nie tylko wysłał list z zapewnieniem jasieniczan o modlitwie i pamięci, ale nawet spotkał się z nimi.

Jasne, może ktoś stawiać pytania o sposób, w jaki „rozgrywa” się sprawa ks. Lemańskiego, ale bądźmy w tych osądach uczciwi. Można pytać o to, czy abp Hoser mógł próbować w jakiś sposób rozładować to napięcie, ale zarzucanie mu, że nie głosi Słowa Bożego, tylko swoje, to po prostu niedorzeczność.

Marta Brzezińska-Waleszczyk