Fronda.pl: Jak Pani ocenia skandaliczną instrukcję szefa koncernu Ringier Axel Springer dla dziennikarzy w Polsce?

Krystyna Grzybowska: Przeżywam coś w rodzaju deja vu. Jestem w zawodzie dziennikarskim już od 50 lat i pamiętam czasy komunizmu. Wówczas istniało Biuro Prasy KC PZPR, które instruowało naczelnych redaktorów na gorąco jak należy pisać na każdy temat. Do tego obowiązywała cenzura, lecz nie wyciekało między szefostwem prasy a redaktorami naczelnymi nic na zewnątrz. Nie było Internetu i takich możliwości, jak obecnie, gdzie nic się nie da ukryć. Odnoszę więc wrażenie, że mamy teraz do czynienia z Biurem Prasy Axel Springer. Przypomina mi to wręcz instrukcje nadsyłane z Moskwy do Biura Prasy, które następnie przekazywane były mediom w PRL. I takie media nazywamy wolnymi.

Co jeszcze pokazuje nam list Marka Dekana?

Przede wszystkim to straszliwe upokorzenie dla ludzi, którzy w tych mediach pracują. Nie wyobrażam sobie nic gorszego. Za czasów komuny my również czuliśmy się bardzo upokorzeni. Nie wiem czy oni są w stanie jakoś zareagować, zbuntować się i być wolnymi dziennikarzami. Myślę, że nie, ponieważ to już taki sort ludzi, którzy w takich mediach pracują. Najlepsze jest to, że Mark Dekan co tydzień przekazuje instrukcje jak należy pisać przeciwko rządowi PiS i szerzej, przeciwko Polsce. Nie da się ukryć, że to się dzieje. Jeden z internautów skomentował całą sprawę: „Więcej takich troskliwych listów, a PiS będzie miał 50 proc. poparcia”.

W instrukcji pisze szef koncernu o tym, że opowiada się za wolnością mediów a sam daje konkretne instrukcje jak pisać i jak widzieć pewne sprawy związane z UE. Jak to Pani skomentuje?

Mówiąc krótko, to pachnie trochę Goebbelsem. Ale doprowadziliśmy do takiej sytuacji sami, my jako społeczeństwo. Przez wiele lat nie zwracało się u nas uwagi na upadek mediów narodowych. Otóż Ringier Axel Springer jest rozzuchwalony, ponieważ opanował całą Europę. Zwyczajnie nie zamierzają się już kryć z tym, co robią. Poza tym powiedzmy sobie szczerze, że media niemieckie zaczynają wzorem sowieckich uprawiać cenzurę, a nawet autocenzurę w informowaniu np. o zamachach islamistów. Znaleźliśmy się w pętli czasu i to bardzo niebezpieczne. Nie dziwię się, że wielu internautów domaga się repolonizacji mediów. Instrukcja Dekana to ostatni gwizdek na to.

W instrukcji są też zawarte uwagi pod adresem młodszych pokoleń krytycznie nastawionych do UE. Tłumaczy się taką postawę populizmem i kreowaniem obrazu UE pogrążonej w kryzysie. Myśli Pani, że on tak naprawdę nie widzi w UE żadnego kryzysu?

Cóż Dekan ma innego powiedzieć? Na tym polega poprawność polityczna, czyli zamiatanie prawdziwych problemów pod dywan. Poza tym to liberalne lewactwo nie żyje w rzeczywistym świecie. Oni nie widzą co się wokół nich dzieje. Mają teorie, do których chcą dopasowywać życie. Młode pokolenie jest pokoleniem coraz bardziej świadomym i na dodatek znakomicie poinformowanym. Ludzie tacy jak Dekan nie radzą sobie z tym faktem i snują tego rodzaju opowieści. Ci, którzy odbierają te instrukcje być może wiedzą więcej o świecie, ale służą swojemu panu i muszą być lojalni. Ludzie są upokarzani i się temu upokorzeniu poddają. Mi kolegów z „Faktu” czy „Newsweeka” jest żal, bo to jest po prostu wstyd. Media, tego typu nie są oczywiście wolne, jak to się często podkreśla, a co więcej są niemieckie. To Polaków denerwuje, a historycznie rzecz ujmując, mają do tego prawo.

Dziękujemy za rozmowę.