Tomasz Wandas, Fronda.pl: Czy zbrodnie wojenne dokonane na Polsce przez Niemców uległy przedawnieniu? Dopytuję, gdyż Niemcy twierdzą, że tak…

Krystyna Grzybowska: Zbrodnie się nie przedawniają. Bundestag jednak nie ma innego wyjścia – musi pozbyć się w jakiś sposób tego problemu, stąd ta narracja. Nie chodzi wyłącznie o same pieniądze, o olbrzymie sumy, które się nam należą, ale także o aspekt moralny całej sprawy. Bardzo niedobrze działa to na opinię Niemców, którzy wydają się sprawę bagatelizować. Świat powinien dowiedzieć się co spotkało nas podczas II wojny światowej.

Minister Waszczykowski uważa, że pod względem prawnym kwestia jest niejednoznaczna, gdyż nie było konferencji pokojowej z Niemcami. Pytanie, czy polski rząd w końcu sprawę zamknie raz na zawsze?

Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Sprawa może się ciągnąć, jednak sam fakt, że polski rząd ma się tym zająć napawa optymizmem. Ważne są argumenty, a najważniejszym w tej kwestii jest to, że byliśmy pod okupacją sowiecką i to oni decydowali o tym, czy powinniśmy dostać reparacje czy nie. Sprawa nie jest prosta, ale i nie jest przedawniona. Tragedia polega na tym, że nasze władze – komunistyczne i postkomunistyczne - zignorowały ten temat. Zarówno SLD, jaki PO-PSL nie zajmowały się nim ze względu na interesy polityczne. Ewidentnie SLD, PO-PSL liczyło na dobre relacje z Niemcami i mimo iż tematem nikt się nie zajmował, nasze narody w dalszym ciągu się nie lubią.

Sprawa roszczeń jest sprawą moralnie niesłychanie ważną i należy ją powszechnie rozprzestrzeniać. Zostaliśmy obrabowani przez dwa mocarstwa, to fakt. Nie wiem w jaki sposób mogliby oni zadośćuczynić za popełnione winy. Same pieniądze, które wydają się być kolosalne, to nie wszystko. Niemcy podczas wojny wywozili dosłownie wszystko co tylko się dało: złoto, biżuterię, zegarki, dzieła sztuki. Niepokojące jest to, że wiele krajów Europy Zachodniej nie zdaje sobie z tego sprawy. Dlatego gra, która się toczy, ma ogromne znaczenie.

Jakie mogą być polityczne konsekwencje tej sprawy? Czy powinniśmy się bać pogorszenia relacji z Niemcami?

Niemcy mają bardzo duży interes we współpracy z Polską - niezależnie od tego co byśmy nie zrobili, będą chcieli prowadzić z nami interesy, bo sporo na tym zarabiają. Nie wydaje mi się, aby doszło do pogorszenia naszych relacji dlatego, że nasze gospodarki bardzo dobrze ze sobą współpracują. Natomiast ideologicznie rzecz ujmując, poprawność polityczna przegrywa, widać to po tym, co zaczyna dziać się w niemieckim społeczeństwie. Ponadto Niemcy mają wpływ na Brukselę, zdaje im się, że są w stanie właśnie przez Brukselę wywrzeć na nas taki wpływ, że ostatecznie się poddamy, załamiemy i wycofamy.

Czyli jednym słowem nie możemy się załamywać i powinniśmy walczyć nadal o swoje oczekując zwycięstwa?

Współpraca gospodarcza i ekonomiczna jest bardzo dobra. Mamy coraz większy eksport do Niemiec, na pewno nie będą oni chcieli tracić kolejnych wpływów finansowych. Mnie jednak osobiście bardzo boli utrata szacunku do naszego narodu, który utraciliśmy przez kilkadziesiąt lat komunizmu i postkomunizmu. Czas, abyśmy wreszcie przestali być poniżani jak dotychczas.

Jaka jest siła argumentów Polski w tej sprawie?

Sprawa toczy się wokół kwestii prawnych. Nie jestem prawniczką, nie chciałabym więc zabierać w tym temacie głosu. Wydaje mi się jednak, że jest to sprawa dobrej woli – albo Niemcy przyznają, że rzeczywiście w 1953 roku zrzekli się roszczeń nie Polacy tylko Sowieci i nie mieliśmy na to żadnego wpływu, albo będą się upierać, że wówczas mocarstwa zachodnie włącznie z Rosją uznały, że nie należą nam się żadne odszkodowania. Jak będzie, czas pokaże. Dziś nic nie jest pewne.

Dziękuję za rozmowę.