Senator Platformy Obywatelskiej Jan Filip Libicki stwierdził w niedawnym wywiadzie, że Polska powinna przyjąć 7 tys. Imigrantów i wypełnić zobowiązania rządu Ewy Kopacz. Argumentował, że możemy przecież przyjąć tylko potrzebujące matki z dziećmi. Czy rzeczywiście obecny rząd powinien dotrzymać umów zawartych przez rząd poprzedni? W rozmowie z naszym portalem odpowiada Krystyna Grzybowska, publicystka.

 

Jak Pani odbiera wypowiedź senatora Libickiego? Czy rzeczywiście powinniśmy przyjąć taką kwotę uchodźców, do przyjęcia której zobowiązała się Ewa Kopacz?

Zaczęłabym od tego, że pan senator Libicki usiłuje nas wzruszyć, mówiąc o konieczności przyjęcia matek z dziećmi. Osobiście czuję się słabo wzruszona, gdy przypomnę sobie jego reakcję na protest rodziców dzieci niepełnosprawnych w Sejmie. Wówczas pan Libicki oświadczył, że jeżeli rodzice nie wyniosą się z Sejmu, Sejm w ogóle nie powinien zajmować się sprawą podwyżek na opiekę dla tych dzieci. Tym samym niespecjalnie wzruszają mnie deklarację senatora Libickiego o pomocy dla matek i dzieci z Syrii, które należy przyjąć. Pomijając tę kwestię, trzeba stwierdzić, że rząd Beaty Szydło nie ma obowiązku dotrzymywać obietnic złożonych przez rząd Ewy Kopacz. To jest inny rząd, rządzi inna partia i nie ma powodu, by zmieniać swoją politykę tylko dlatego, że Platforma Obywatelska podejmuje rozpaczliwie próby utrzymania się na powierzchni krajowej i międzynarodowej polityki, mówiąc o konieczności przestrzegania umów.

Jak Pani dokładnie rozumie te „próby utrzymania się na powierzchni” przez PO?

Międzynarodowa polityka każe im domagać się relokacji uchodźców, ponieważ najpewniej różni sponsorzy z Sorosem na czele obiecują im, że obecny rząd upadnie, jeśli tylko podejmie się odpowiedni propagandowy trud. Poza tym nie mają żadnych argumentów przeciw temu rządowi, więc chwytają się czegokolwiek. Reformy idą jak należy, gospodarka rośnie, PKB również, toczy się walka z korupcją. Tym samym PO i jej przywództwo mają coraz mniej argumentów, jakich mogliby użyć w walce politycznej.

Dlatego też używają tematu uchodźców?

To widać wyraźnie, gdy obserwuje się media tzw. „głównego ścieku”. Te media koncentrują się na wyłapywaniu jakiś zupełnie nieważnych drobiazgów, rzekomych „miażdżących wpadek” mających osłabić siłę tego rządu. Nie mając poważnych argumentów, używa się tego, co jest pod ręką. Jedną z tych desek ratunku jest kwestia migracyjna, jednak widać wyraźnie, że polskie społeczeństwo wbrew życzeniom pana senatora Libickiego i innych jest przeciwne dotrzymywaniu umów zawartych przez panią Ewę Kopacz z Unią Europejską. To się liczy i to jest najważniejsze.

A więc nie powinniśmy się godzić na relokację, idąc za wolą społeczeństwa?

Nie. Tym bardziej, że mogłaby tu wystąpić zasada „podaj palec, a odgryzą Ci całą rękę”. Najpierw będzie 7 tysięcy uchodźców, potem 70 tysięcy, a potem 170 tysięcy. Wystarczy tylko popatrzeć na to, co się obecnie dzieje w Europie. Jeżeli przyjmiemy za prawdopodobne dane mówiące o tym, że 6 mln mieszkańców północnej Afryki szykuje się do przybycia na kontynent europejski, to wskazuje to, że 7 tysięcy może być jedynie początkiem. Tym bardziej, że niedawno jeden z niemieckich ministrów oświadczył, że potencjalnych imigrantów z Afryki może być nawet 100 milionów. To jest realna skala problemu, a nie 7 tysięcy matek z dziećmi i „trzy osoby na gminę”, o których mówił senator Libicki. Ta narracja zaczyna być po prostu śmieszna.

Ze strony przeciwników obecnej polityki rządu pada argument, że przyjęcie uchodźców to nasz chrześcijański obowiązek, że Kościół powinien bardziej angażować się w ten proces i popierać relokację. Czy takie argumenty to kolejny element owej narracji opozycji?

To jest brzytwa, której chwyta się tonący. Trudno to inaczej nazwać. Ciężko się słucha osób takich jak Magdalena Środa, czy inni, które zaczynają nagle „wyrażać się po chrześcijańsku” i przekonywać do przyjmowania imigrantów. Ateiści, zagorzali wrogowie Boga, wielbiciele Szatana usiłują wejść w naszą skórę i uczyć nas zasad chrześcijańskich. Gołym okiem widać, że to jest straszne oszustwo. Jest to coś, czego nasz chrześcijański naród nie przyjmie. Gdyby takie argumenty ze strony lewicy padały w Szwecji, czy Holandii, pewnie by im przyklaśnięto. Ale tu jest Polska.

Oznacza to, że narracja przeciwników obecnej władzy o przyjmowaniu uchodźców może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego i jeszcze bardziej utwierdzić społeczeństwo w negatywnej postawie wobec relokacji?

Wystarczy przejrzeć portale internetowe i opinie pojawiające się w komentarzach pod różnymi artykułami. One są zawsze bardzo krytyczne i to niezależnie od tego, po której stronie debaty politycznej sytuuje się dany portal. Opinia komentujących o relokacji prawie zawsze jest jednoznacznie negatywna. Tym samym Platforma kontynuując tę narrację nawołującą do przyjmowania uchodźców, nie tylko nie zyska nowych zwolenników, ale zniechęci do siebie tych bardziej umiarkowanych. Często można się natknąć na komentarze w rodzaju „Nie głosowałem na PiS, ale w kwestii uchodźców mają rację”. Platforma poczuje konsekwencje swoich obecnych działań podczas najbliższych wyborów.

Rząd powinien więc trzymać się obecnej polityki wobec kwestii uchodźców?

Zdecydowanie tak. Ta polityka zyskuje coraz więcej zwolenników, także w Unii Europejskiej. Coraz więcej Europejczyków uważa, że należy uszczelniać zewnętrzne granice UE i pomagać, ale w rejonach konfliktów, nie poprzez migrację. Coraz więcej ludzi widzi też, że nie wszyscy uchodźcy to uchodźcy, a ich ogromna liczba to zwyczajni imigranci ekonomiczni. Zresztą spójrzmy, jeżeli 100 milionów mieszkańców Afryki chce wyjechać do Europy, to powodem nie może być tylko wojna, ale przede wszystkim ekonomia.

Dziękujemy za rozmowę.