Królestwo Boże jest tajemnicą. Ciągle jest nam zapowiadane i ostatecznie spełni się w przyszłości, ale jednocześnie już jest między nami. Już jest, ale jeszcze się nie objawiło w pełni. Taka jest zasadnicza dynamika chrześcijańskiej wiary. Odnosi się ona do naszego życia. Święty Jan pisze w swoim liście: obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy (1 J 3,2). Jak widzimy, w dzisiejszej Ewangelii jest podobnie: już królestwo Boże jest pośród nas, ale przecież zapanuje ono wraz z przyjściem Syna Człowieczego. Ta tajemnica w wymiarze społecznym wyraża się w Kościele. On właśnie jest królestwem Bożym już obecnym, ale przecież widzimy, że daleko w nim do relacji takich, jakie powinny być w królestwie Bożym. W wymiarze indywidualnym natomiast prawda egzystencjalna o „już, ale jeszcze nie” zawiera się w tajemnicy naszej wiary. Przez wiarę jesteśmy wszczepieni w Chrystusa, ale jakże nam daleko do bycia prawdziwie na wzór Chrystusa.

Wydaje się, że właśnie ta rozbieżność staje się najczęściej przyczyną kryzysu wiary u wielu chrześcijan, jak i ludzi, którzy wewnętrznie pragną wiary, ale przez fatalny przykład życia chrześcijan do niej nie dochodzą. Zagadnienie to jest niezmiernie trudne. Wydaje się, że właściwe zrozumienie tej podwójnej prawdy jest prawdziwym kluczem do zrozumienia istoty naszej wiary.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Flm 7-20; Łk 17, 20-25


W Ewangelii Pan Jezus, mówiąc o obecności królestwa Bożego wśród uczniów, ma na myśli siebie samego. To On jest królestwem Bożym już obecnym: Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest (Łk 17,21). Królestwo Boże przede wszystkim jest królestwem Boga, Jego żywą obecnością i ta była dana uczniom w Osobie Pana Jezusa. Z Ewangelii wiemy, że wcale nie było to dla nich całkiem jasne i świadome. Ono było wśród nich, ale oni tego nie rozumieli. Później św. Jan napisze w swoim liście:

[To wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione (1 J 1,1n).

Uczniowie zobaczyli to dopiero, gdy spotkali Zmartwychwstałego. Zobaczyli i zrozumieli, czego byli uczestnikami. Zmartwychwstanie Jezusa stało się manifestacją nowego życia, które przecież Pan Jezus przyniósł i nieustannie zapowiadał. Oni tego jednak ciągle nie rozumieli, dopóki nie zobaczyli żywego Jezusa mimo wcześniejszej śmierci.

Wydaje się, że w naszym przypadku sytuacja jest podobna. Rzeczywistością królestwa Bożego jest Jezus Chrystus, który jest pośród nas, jak to sam zapowiada. Jesteśmy w Nim zakorzenieni przez chrzest. W komunii całkowicie się z Nim jednoczymy. Sakramenty urzeczywistniają w nas żywą obecność królestwa Bożego. Ale nie tylko one. Także każdy nasz czyn wypływający z serca, natchniony przez Ducha Świętego, jest niejako dotknięciem tego królestwa. Ale my tego nie widzimy, tak jak uczniowie nie widzieli tajemnicy Syna Bożego w Jezusie. Problem zasadniczy polega na właściwym patrzeniu, czyli w istocie na metanoi – zmianie umysłu. Póki patrzymy podobnie jak uczniowie, dla których kryterium widzenia było brane z ziemskiego doświadczenia, dopóty jesteśmy ślepi na rzeczywistość królestwa Bożego. Pozostaje nam „ślepa wiara”, czyli wiara, która nie widzi jeszcze prawdy o jego żywej obecności i jedynie z uporem trzyma się obietnicy.

Problem polega na rozpoznaniu tego, co jest prawdziwą rzeczywistością. Przytoczone wyżej słowa św. Jana z początku jego listu są świadectwem odkrycia prawdziwego życia, prawdziwej i ostatecznej rzeczywistości. Wszystko inne jest w istocie jedynie jakimś przejawem czegoś, co do tego życia prowadzi albo od niego odwodzi. Jeżeli w Kościele istnieją przejawy szukania dla siebie znaczenia, władzy, materialnych dóbr …, to są to przejawy oddalające od prawdziwego życia, które w tym Kościele jest nam dane. Każdy z nas ulega takim fałszywy przejawom. Ważne jest jednak, abyśmy umieli uznać w sumieniu naszą zdradę tajemnicy życia, jakie nam zostało dane, i potrafili wrócić na drogę szukania jego prawdy.

Włodzimierz Zatorski OSB