Marek Król był właścicielem Wprost od 1989 do 2009 roku, a przez kilka lat również jego redaktorem naczelnym. Po tym jak sprzedał pismo, trafiło ono w ręce redaktorskie Tomasza Lisa. Gdy przejął tygodnik, powiedziałem, że czuję się, jakbym oddał córkę do domu publicznego. Podtrzymuję to. Zeszmacił w mojej ocenie pismo całkowicie. (...) To, co on tworzy, to są wyroby prasopodobne. Żadnej samodzielnej myśli, tylko konfekcja. I powtarzanie opinii wygłoszonych już wcześniej w ‘Gazecie Wyborczej’ mówi Król, który uważa, że Lis może jeszcze zmienić swoje poglądy. „Po pierwsze wcale nie jest wykluczone, że zmieni się jeszcze raz. Może pod wpływem sumienia, a może uzna, iż sytuacja rynkowa wymaga korekty stosunku do władzy. A może... (cisza) Powiem inaczej i nie jest to odpowiedź na pytanie: sądzę, że wielu odpowiedzi trzeba szukać w tym, co nazywamy rosyjską agenturą wpływu. Na to przecież rosyjskie służby wydają 90 proc. swoich wydatków”- mówi były właściciel tygodnika.

Król odniósł się również do Nagrody Kisiela, którą tygodnik nadal przyznaje. Zdaniem Króla Stefan Kisielewski dziś popierałby PiS, bowiem Kisiel był zawsze nonkonformistą. Zdaniem Króla Nagrodę Kisiela dziś ”obecnie złajdaczono”. Karnowscy zauważają, że nagrodę dostała niedawno Janina Paradowska, „największa konformistka epoki, zawsze stojąca po stronie silnych i władzy, została uznana za godną nagrody najgłośniejszego nonkonformisty z czasów PRL. To było nawet zabawne”.Mnie zasmuciło. Ale sądzę, że jak się kiedyś spotkają już po drugiej stronie, to Stefan powie jej, co o tym myśli. I swoją głowę z brązu odbierze”- odpowiedział Król. Pytany o wymianę ekip między "Wprost", a "Newsweekem" Król odpowiada: Zapewne stracą na tym oba tytuły. W mojej ocenie jeden z nich musi zniknąć z rynku, a nie wiadomo, czy i ten zwycięski się utrzyma. Były właściciel „Wprost” uważa również, że liczą się już tylko dwa tytuły: „Polityka” i „Uważam Rze”, które spolaryzowały debatę. Król stawia również mocną tezę związaną z katastrofą smoleńską.

Znajomy Rosjanin powiedział mi: "Zabili go, to zemsta za Gruzję, gdzie zniweczył ich plany". I miał rację - stwierdził. Przypomniał też, że "stara rosyjska zasada głosi, że co jakiś czas trzeba kogoś zabić". Edukacyjnie. By zastraszyć tych, którzy się stawiają. I przypomnieć agenturze, że kara za nielojalność jest bezwzględna – mówi Król i dodaje, że to zemsta Putina. „On nienawidził śp. Lecha Kaczyńskiego. Z tego, co już wiemy, wynika, że Rosjanie świadomie podjęli decyzję o sprowadzeniu polskiego samolotu na krawędź ryzyka. Na granicę śmierci- mówi Król i dodaje, że Rosjanie chcieli "pobujać" polską załogą i zakładali, że Polacy mogą się "wywinąć", co byłoby pretekstem do ich ośmieszenia. - Ale mieli też wariant, że się nie wywiną i zginą. I to się stało - powiedział.

Ł.A/Uważam Rze