Moskwa nie zgadza się z zarzutami jakie pod adresem kontrolerów lotów ze Smoleńska sformułowała Prokuratura Krajowa RP. Polscy prokuratorzy twierdzą, że rosyjscy kontrolerzy powinni odpowiedzieć za umyślne spowodowanie katastrofy w ruchu powietrznym. Tymczasem według rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, strona rosyjska nie widzi możliwości, aby zgodzić się z takimi wnioskami.

Prokuratura Krajowa chce, aby rosyjscy śledczy, w ramach tak zwanej pomocy prawnej, postawili zarzut osobom, które 10 kwietnia 2010 roku obsługiwały wieżę kontroli lotów w Smoleńsku, a także umożliwili przesłuchanie tych osób. Natychmiast na doniesienia z Polski zareagował Kreml.

-„Zgadzanie się z takimi wnioskami nie wydaje się możliwe” - oświadczył kremlowski rzecznik Dmitrij Pieskow. Przypomniał on, że rosyjskie organy śledcze prowadzą własne postępowanie w tej sprawie i dodał, że „niewątpliwie okoliczności tej tragedii są już dość poważnie zbadane i przeanalizowane”.

Przy tym Pieskow nie wspomniał, że rosyjski Komitet Śledczy od dłuższego czasu uniemożliwia polskim prokuratorom ponowne przesłuchanie kontrolerów lotów oraz postawienie im zarzutów. Nie odniósł się także do kwestii zwrotu Polsce jej własności, czyli wraku samolotu oraz czarnych skrzynek. Choć strona rosyjska już w 2011 roku oświadczyła, że śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej dobiega końca, to do dziś Komitet Śledczy nie zamknął postępowania i nie przedstawił wniosków.

10 kwietnia 2010 roku na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku rozbił się polski samolot Tu-154M. W katastrofie zginął prezydent RP Lech Kaczyński i 95 osób, które towarzyszyły mu w drodze do Katynia na uroczyste obchody 70 rocznicy zbrodni katyńskiej.

emde/IAR