Licznik dni, w których pani Karolina Korwin-Piotrowska nikogo nie obraziła znów się wyzerował. Tym razem dziennikarce/celebrytce/specjalistce-od-wszystkiego/tej-pani-która-nikogo-nie-lubi (niepotrzebne skreślić) nie spodobało się, że prezydent spędził wczorajszy dzień we Włoszech. Faktycznie, może powinien wpaść gościnnie na marsz KOD-u i pozdrowić ludzi nakręcanych nienawiścią m.in. do niego i to tylko za to, że odważył się wygrać wybory (co zagwarantowała mu demokracja). Swoje frustracje Korwin-Piotrowska wylała na portalu o2.pl w felietonie opowiadającym o jej książce "Ćwiartkę, raz!" z żalem stwierdzając, że jej książka może być dziś uznana za "antypolską". 

"Wkurza mnie, że spora część ludzi robi dosłownie wszystko, by nam, Polakom, tę datę obrzydzić, opluć. Uznają za zdradę narodową i uwerturę do podobno strasznej Trzeciej Rzeczpospolitej. Nagle ktoś po chamsku próbuje wymazać nie tylko ową datę 4 czerwca, ale i cały dorobek następnych lat. Kto im dał do tego prawo?"- grzmi dziennikarka zajmująca się głównie plotkami o celebrytach. Dalej jest jeszcze lepiej, bo są "chamscy krzykacze" i "polityczne prostytutki", choć nie wiadomo, o kogo dokładnie chodzi, czy o Jarosława Kaczyńskiego, czy o prezydenta lub premier.

"Mnie nie obchodziło, że wybory 4 czerwca nie do końca były wolne, dla mnie ten dzień był i zawsze będzie dniem, kiedy zrozumiałam, czym jest wolność i prawo wyboru. Coś o czym tylko czytałam i słyszałam... Jako pierwsze pokolenie urodzone po II wojnie dostałam tę szansę i nie dam sobie tego zabrać. Naszym ojcom, dziadkom to uczucie nie było dane, nikt, żadna pyskata polityczna prostytutka, nie może kazać mi o tym zapomnieć. NIKT."

Faktycznie, ogromna to była szansa i wolność, zagłosować w wyborach, po których prezydentem został generał Wojciech Jaruzelski. 

"Ta banda wygadanych, acz niezbyt mądrych, medialnych i politycznych głupków niszczących radośnie naszą przeszłość, zapomina, że to, iż mogą mówić nawet największe głupoty publicznie, bezkarnie i często za państwowe pieniądze, to zasługa 4 czerwca."- dalej pluje jadem Piotrowska. Niestety, zapomina, że niekoniecznie 4 czerwca i bardzo ciekawe, czy i sama w takim razie zaliczyłaby się do "bandy wygadanych, acz niezbyt mądrych, medialnych i politycznych głupków". 

Dalej dziennikarka apeluje jeszcze, by nie dać się zakrzyczeć i zabrać sobie 4 czerwca. Zapomina, że kto chciał, wczoraj ten dzień uczcił. Marsz KOD odbył się bez zakłóceń, podobnie jak okręgowe zjazdy PiS.

Skoro święto 4 czerwca jest tak ogromne, życzymy pani Korwin-Piotowskiej w tym świątecznym okresie nieco więcej życzliwości dla ludzi. A także polecamy jej obejrzeć film "Nocna zmiana". Wtedy dowie się trochę o tej naszej wolności i demokracji i czy III RP rzeczywiście była tylko "podobno" straszna.

JJ/o2.pl