Amerykańskie ataki na pozycje Państwa Islamskiego trwają od piątku. Zostały ograniczone wyłącznie do operacji powietrznych; myśliwce i drony wzięły na celowniki m.in. ciężki sprzęt, jakim dysponują bojownicy, przede wszystkim rozmaite transportery.

Łącznie przeprowadzono cztery ataki, które miały na celu ochronę cywilnej ludności – jazydów – którzy byli atakowani przez islamskich ekstremistów w pobliżu miasta Sindżar.

Amerykanie zrzucili także znaczącą ilość pomocy humanitarnej, złożonej przede wszystkim z wody i żywności.

Stany Zjednoczone przyznały, że armia Państwa Islamskiego przemieszcza się szybciej, niż przewidywano. Udało jej się otworzyć kolejny front po tym, jak część bojowników przedostała się z Syrii do Libanu.

Barack Obama przyznał, że odbudowanie wojska Iraku, umocnienie zaufania pomiędzy sunnitami oraz usunięcie zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego będzie długoterminowym projektem. „Nie sądzę, byśmy mieli rozwiązać ten problem w ciągu. Wygląda na to, że to zajmie trochę czasu” – powiedział.

W międzyczasie do Amerykanów przyłączyło się lotnictwo brytyjskie, ograniczając jednak swój udział wyłącznie do niesienia pomocy humanitarnej. Taką pomoc zapowiedział także rząd Australii.

pac/theguardian