Prezydent Bronisław Komorowski zupełnie jednoznacznie pokazał, gdzie ma Kościół katolicki i Jego nauczanie. Na nic zdały się apele biskupów i jasne stanowisko papieża Franciszka, który akurat o gender wypowiadał się wielokrotnie i bardzo mocno. Dla prezydenta, który wciąż powtarza, że jest katolikiem, nie miało to jednak znaczenia. On uznał, że wybiera ateistyczną i antyludzką ideologię w miejsce nauczania Jezusa Chrystusa.

Miał oczywiście do tego prawo. Tyle, że choć w sensie ścisłym nie jest to akt apostazji, to politycznie i realnie tak właśnie trzeba tę decyzję traktować. Komorowski stracił okazję, by pokazać, że jest katolikiem, stracił okazję, by przed ludźmi, także tymi niewierzącymi, przyznać się do Chrystusa i Kościoła. I w ten sposób zupełnie jednoznacznie pokazał, że z chrześcijaństwem niewiele ma wspólnego. Pytanie, czy teraz naszym pasterzom wystarczy zdecydowania, by jasno powiedzieć, co zrobił i co zaprezentował prezydent. Jedno jest jednak pewne, niezależnie od tego, co zrobią biskupi, wierni już wiedzą, że nasz prezydent, gdy mówi, że jest katolikiem, to mówi, bo nic z tego nie wynika.

Warto mu jednak – zanim jeszcze ostatecznie podpisze konwencję – przypomnieć słowa Ewangelii o tym, że kto zapiera się Chrystusa tego i Chrystus zaprze się przed Ojcem. Prezydent wciąż ma jeszcze szansę zawrócić z drogi, na jaką wkroczył. Wciąż jeszcze może wybrać Jezusa i nauczanie Kościoła. Pytanie, czy starczy mu na to odwagi?

Tomasz P. Terlikowski