Duży transparent trzymany przez narodowców, a na nim napis: "Poseł Marek Gos głosował ZA prawem do ZABIJANIA chorych DZIECI za TWOJE pieniądze".

To kolejna pikieta przed parafialnymi kościołami, do których uczęszczają posłowie, którzy głosowali za odrzuceniem społecznej ustawy, która zakazuje aborcji na dzieciach chorych, tzw. aborcja eugeniczna.

Tydzień temu protest Ruchu Narodowego odbył się w Bilczy, gdzie mieszka Lucjan Pietrzczyk z PO. Przed wczoraj narodowcy zjawili się w miejscu zamieszkania Marka Gosa, posła Platformy Obywatelskiej, w Strawczynie. Narodowcy o akcji poinformowali "Gazetę Wyborczą" do której przesłali maila z informacją: "Jeden z pikietujących wypatrzył w tłumie żonę i córkę posła Marka Gosa, które na nasz widok pospiesznie opuściły plac przed kościołem. Niestety, znów nie spotkaliśmy samego posła, może obawiał się spotkania nas". I dodali, że "mają do odwiedzenia jeszcze kilka parafii".

Sam poseł Marek Gos powiedział o akcji narodowców: - Jestem oburzony, że ktoś próbuje do tego mieszać moją rodzinę. A co do projektu ustawy, to był czas i miejsce, by o nim dyskutować. Kościół na pewno nie jest do tego odpowiedni. Ci młodzi ludzie próbują mnie szkalować, a ja jestem osobą publiczną. Nie mogę sobie na to pozwolić, dlatego rozważam skierowanie sprawy do sądu. Uważam, że doszło do zniesławienia mnie". I dodał: - To kobieta powinna decydować o tym, czy starczy jej sił, by urodzić i wychować ciężko chore dziecko, które może mieć wady genetyczne. Ja w każdym razie nie chciałbym, by po zaostrzeniu prawa takie kobiety ścigano albo odmawiano im prawa do aborcji.

Poseł Gos powiedział również, że z powodu "obowiązków" nie mógł uczestniczyć we Mszy Świętej. I to świadczy najlepiej, jaki pan Gos ma stosunek do wiary i praktyk religijnych!

sm/Gazeta Wyborcza