Już w czerwcu zeszłego roku Anonimowi, wraz z grupą LulzSec wezwali swoich sojuszników do akcji o kryptonimie AntiSec: “Nie ważne czy siedzisz w piwnicy i jesteś samotnie buszującym po internecie brodatym pryszczersem w rozciągniętym, upapranym pizzą swetrze, czy może kochającym różowe jednorożce, należącym do zorganizowanej 31337 grupy hackerem — atakuj swój rząd!”. Znając praktykę hakerów, można było domyślać się, że nie są to głosłowne deklaracje i rzeczywiście nie były. Cały poprzedni rok można uznać za bardzo owocny dla Anonimowych.

 

Już w lutym, gdy miliony Amerykanów zasiadło przed telewizorami z uwagi na rozgrywki Superbowl, Anonymous dokonali szeregu ataków. Najpierw podmienili strony internetowe HBGary Federal, firmy... chroniącej rząd USA przed hakerami (sic!). Potem przyszła kolej na konto firmy CEO na Twitterze. Na profilu pojawiły się wiadomości, zawierające adresy zamieszkania, a nawet numery ubezpieczenia pracowników HBGary Federal. Natomiast wszystkie maile firmy zostały udostępnione na torrentach.


W ramach ruchu AntiSec, Anonimowi (również na torrentach) udostępnili paczkę o nazwie “Shooting Sherriffs Saturday“, która zawierała ponad 7 GB danych pochodzących z serwerów amerykańskiej policji. W środku znalazły się m.in. dane osobowe funkcjonariuszy, a także... ich informatorów! Ponadto łupem hakerów padły numery kart kredytowych, maile i nagrania video, przeznaczone do celów szkoleniowych. Dane zostały wykradzione z serwera firmy Brooks-Jeffrey Marketing, świadczącej usługi hostingowe dla 70 jednostek policji. Na tym nie koniec. Anonimowi udostępnili 1 GB danych należących do Vanguard Defense Industries, gdzie znalazły się maile Richarda T. Garcia, byłego dyrektora FBI w Los Angeles i szefa bezpieczeństwa Shell Oil. W materiałach zostały zawarte informacje dotyczące m.in. budowy drona ShadowHawk, służącego do patrolowania granic USA, a nawet wiadomości doradcy Merrill Lynch, zawierające zapowiedź obniżenia ratingu kredytowego dla USA!

 

W środowisku hakerskim tego typu akcje zostały uznane za kolejny etap walki z firmami, które dokładają swoją cegiełkę do budowania "systemu cenzury i kontroli". Wystarczy podać przykład Anonymous Analytics, będącego nowym ramieniem Anonimowych. Odnoga grupy stworzyła raport, ujawniający nieprawidłowości w jednej z największych chińskich firm zajmujących się dystrubucją i uprawą warzyw. Celem akcji był spadek wartości jej akcji. Cel został osiągnięty, a efekty można zobaczyć TUTAJ.

 

Działania Anonimowych często mają chakater "odwetowy". Tak było również w przypadku zamknięcia przez FBI popularnego serwisu Megaupload, który umożliwiał wymianę plików przez internet. "Nieformalna grupa obrońców wolności internetu" rozpoczęła atak DDoS na amerykańskie strony rządowe, w tym FBI oraz serwisy organizacji RIAAi MPAA, zajmujące się walką o ochronę praw autorskich.

 

Na polskim podwórku, już na początku stycznia znów zrobiło się głośno o Anonymous, a wszystko za sprawą tzw. listy faszystów Antify. Adresy - często przypadkowych - osób, znalazły się właśnie dzięki atakowi Anonimowych. Sprawa była na tyle głośna, że zainteresowała się nią prokuratura, a do naszej redakcji dzwonili m.in. dziennikarze niemieckiej telewizji publicznej.

 

- Ogólnie Anonymous to dzieciaki, ale mają dobre zasoby informatyczne - mówi portalowi Fronda.pl jeden z uczestników protestu przeciwko ACTA. - Jeżeli są po stronie Antify, to niedobrze. Nie zdziwiłbym się, gdyby teraz padła Fronda. Nie określiłbym ich jednak mianem hakerów, tutaj powinno stosować się pojęcie scipt kiddie - tłumaczy mężczyzna. Anglojęzyczne określenie oznacza osobę, która wykorzystuje skrypty i programy stworzone przez innych w celu przeprowadzania ataków.

 

Tyle, że to właśnie "dzieciaki" doprowadziły do paraliżu witryn osób z pierwszych stron gazet, a sami stali się bohaterami szeregu artykułów w fachowej prasie i portalach internetowych (jak choćby Niebezpiecznik.pl).

 

Aleksander Majewski