Na dzisiejszym spotkaniu premiera Mateusza Morawieckiego z mieszkańcami Pomorza doszło do bardzo przykrego incydentu. Agresywni ,,obrońcy demokracji'' pokazali, że szanują wolność - ale tylko swoją. Bo spotkanie próbowali po prostu zakłócić. Premier musiał opuścić salę BHP Stoczni Gdańskiej - i to w asyście policji, w obawie przed agresją grupki kodziarzy.


Demonstraci machali egzemplarzami konstytucji, wykrzykiwali ,,demokracja'' czy ,,Lech Wałęsa'', pokazywali banery z napisem ,,Pycha i Szmal'', co miało ,,zabawnie'' przerabiać nazwę PiS.


Krótko i trafnie skomentowała te działania kodziarzy rzecznik rządu, Joanna Kopcińska. ,,Zorganizowane grupy, które można wręcz nazwać bojówkami, bo na niektórych spotkaniach pojawiają się te same twarze, próbują zakłócić nasze rozmowy z Polakami'' - powiedziała.


,,Mam jeden komunikat: żadne krzyki nie przerwą tego dialogu, te krzyki również nie przykryją braku programu. Niestety brak programu, brak konkretnych działań dla Polski, dla Polaków wyraża się przez opozycję nasyłaniem takich zorganizowanych grup. Ale informuję i przekazuję: ten dialog będzie trwał'' - dodała.


A o tym właśnie mówił w Gdańsku premier Mateusz Morawiecki - o tym, że Polska jest jedna, że należy do Polaków, a nie do rozmaitych grupek interesu. Niestety, kodziarstwo na to wszystko miało tylko agresywne, wulgarne okrzyki. Tak się próbuje zniszczyć budowanie wspólnoty narodowej podjęte przez rząd PiS.

mod