Nastroje uspokajał dziś Grzegorz Schetyna, który zauważył, że "partie są różne, mają różne programy, niektórzy mówią, że bardzo różne, ale poprzednia kadencja pokazała, że dobrze współpracujemy". - Nie ma dobrej alternatywy dla koalicji PSL-PO, ale zawsze diabeł tkwi w szczegółach i chodzi o to, żeby to wszystko wypracować i mieć wspólne stanowisko - dodał polityk. Pytany, czy jest zgrzyt w koalicji, który może doprowadzić do zakończenia współpracy, odparł, że nie ma takiego wrażenia. Jego zdaniem, do osiągnięcia porozumienia potrzeba rozmów koalicyjnych, tym bardziej, że spraw trudnych i problemów będzie - w jego ocenie - wiele. „Polski nie stać na zmianę koalicji, ta jest najbardziej odpowiedzialna i najlepsza na trudne czasy, a wiemy, że takie się zbliżają. Trzeba o nią dbać i ją szanować– zaznaczył.



O tym, że nie ma zgrzytu zapewniają również ludowcy. Ich zdaniem premier Donald Tusk nie mówi już twardo "nie" pomysłom Stronnictwa łagodzącym nieco reformy, np. w kwestii podniesienia wieku emerytalnego kobiet. „Wcześniej premier mówił zdecydowane "nie" i stał murem za zapowiedziami reform zawartymi w expose. We wczorajszym wywiadzie mówił o możliwości pewnych ustępstw i pewnych rozwiązań łagodzących, chociażby sprawę podniesienia wieku emerytalnego kobiet” - powiedział rzecznik PSL Krzysztof Kosiński.

 

Schetyna zwraca  jednak uwagę, że reforma systemu emerytalnego nie przybrała jeszcze postaci projektu, a będzie go przygotowywało Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, które jest prowadzone przez przedstawiciela PSL. Rzecznik ludowców dodaje, że jednak, że koalicja jest dobrowolnym wyborem, a nie przymusem. „Nie sądzimy, żeby PO chciała zerwać koalicję i budować ją w oparciu o relację z Ruchem Palikota i SLD. Nie sądzimy, że są w PO takie osoby, które chciałyby realizować program zdejmowania krzyży z miejsc publicznych, program legalizacji marihuany, sutenerstwa” - podkreślił Kosiński.


Trudno nie zauważyć, że nawet jeżeli nastąpią jakieś zasadnicze różnice między koalicjantami, to premier Tusk jest w dosyć komfortowej sytuacji. Nie tylko Janusz Palikot marzy by wejść w sojusz z Tuskiem, ale koalicja może być jedynym ratunkiem dla SLD, które pod wodzą Leszka Millera mogłoby pokazać, że jako jedyna lewicowa siła ma wpływ na rzeczywistość polityczną w Polsce. Działacze SLD są niezwykle wygłodniali stanowisk. Również nowy szef partii potrzebuje jakiegoś sukcesu by dać wiarę zrezygnowanym politykom postkomunistycznej partii. Trudno podejrzewać, że Donald Tusk chciałby wejść w koalicję z radykałami od Palikota jednak sojusz z Millerem nie jest nieprawdopodobny. Pijarowcy PO mogliby zaprzęgnąć go takiego sojuszu samego Aleksandra Kwaśniewskiego, który ciągle jest kochany przez naród. Ostatnie wyniki wyborów pokazały, że Tusk ma wiele możliwości sprawowania władzy. Przez cztery lata to Waldemar Pawlak będzie musiał chować dumę do kieszeni.  

  

Ł.A/wp.pl