Zachowanie suspendowanego duchownego jest – i to najdelikatniejsze określenie jakiego można w tej chwili użyć – niepoważne, a używając słów mocniejszych niegodne kapłana. Wierzący, praktykujący kapłan zna bowiem znaczenie posłuszeństwa i podporządkowuje się swojemu biskupowi. I choć oczywiście ma prawo do złożenia odwołania, to dopóki sprawa nie jest rozstrzygnięta jest posłuszny. Inne zachowanie pochodzi od złego i niestety jest (nie pierwszym już) dowodem słuszności kary, a także zatwardziałości w nieposłuszeństwie księdza Lemańskiego. Niestety ksiądz Lemański tego nie robi, a zamiast tego po raz kolejny oskarża pracowników Kurii i zapowiada nieposłuszeństwo. To nie jest droga do zdjęcia z niego kar kościelnych, a wręcz przeciwnie najlepsze droga do tego, żeby dotychczasowe zostały utrzymane, a jeśli będzie trzeba by nałożono nowe.

Nie oznacza to, że suspensa musi być wieczna. Jest droga pojednania i powrotu do posługi kapłańskiej dla ks. Lemańskiego. Tyle, że nie prowadzi ona przez studia telewizyjne czy przez Czerską, ale przez szczerą pokutę, wyrzeczenie się niezgodnych z nauczaniem Kościoła poglądów, posłuszeństwo biskupowi i wreszcie podporządkowanie się jego decyzjom. Innej drogi dla księdza Lemańskiego, jeśli chce pozostać kapłanem katolickim, nie ma. Latanie po mediach, użalanie się na biskupa, opowiadanie herezji odnośnie nauczania Kościoła z pewnością nie jest drogą do zdjęcia suspensy. I choć nie ma wątpliwości, że przysporzy mu ona popularności w antykatolickich mediach, to przecież nie do tego święcił go (by nawiązać do własnych słów księdza) Prymas Glemp.

Tomasz P. Terlikowski