Dziwię się kolegom z prawicy zachwyconym zwycięstwem Donalda Trumpa. Przykład entuzjazmu, który odbiera rozum. Co z tego, że zapewnił naszego prezydenta, że sojusz polsko-amerykański był mocny. Powiedział, co wypadało w reakcji na gratulacje. Kiedy przyjdzie do konkretnych decyzji politycznych, sprzeda nas bez wahania Putinowi, jeśli to będzie mu się opłacało. Tak, sprzedali nas Sowietom również Roosvelt i Truman, ale za wysoką cenę. Trump jest bardzo próżny, i sprzeda nas taniej. Będzie mu zależało na pochwałach Putina, w którym podziwia mocnego przywódcę. Nie można na nim polegać.

Wiadomo, jak postępował w biznesie: wolał tysiące pozwów sądowych niż wywiązać się z umów. Kilka razy ogłosił bankructwo, czyli naraził na poważne straty ludzi, którzy mu zaufali. Nie płacił pracownikom, w tym Polakom pracującym przy budowie Trump Tower. Jest egomaniakiem bez umiaru i poczucia przyzwoitości. Co gorsza, bez wiedzy o polityce zagranicznej. Przeciwko jego prezydenturze wystąpiły dziesiątki ambasadorów i 55 generałów amerykańskich a także znawcy spraw zagranicznych. Trump jest groźny dla Ameryki i świata jako ignorant i bufon z palcem na guziku atomowym. Nikt nie może powstrzymać prezydenta Stanów Zjednoczonych, gdy wydaje rozkaz odpalenia rakiet.

Zwycięstwo Trumpa ma sympatyczny aspekt, który powoduje uznanie na prawicy u nas. Upokorzył arogantów z liberalnej elity władzy politycznej i medialnej. Podsyca też poczucie dumy narodowej u białych Amerykanów. Ameryka może sobie na to pozwolić, bo jest supermocarstwem. Ma już u siebie społeczeństwo wielokulturowe. Tego nie da się odwrócić, więc Amerykanie muszą ze sobą się dogadywać i mogą, gdyż mają mocne instytucje. Lecz przykład nacjonalizmu pociągnie inne kraje. A w naszej części Europy podsycanie namiętności narodowych jest bardzo niebezpieczne. Waśnie między nami najbardziej opłacają się Rosji.

Ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych wiedzieli, że „We, the People”, my naród, nie jest bardzo mądry. Dlatego stworzyli system pośrednich wyborów prezydenta. Nie obywatele wybierają szefa władzy wykonawczej i głównodowodzącego sił zbrojnych – ale elektorzy. Obywatele wybierają teoretycznie najmądrzejszych spośród siebie, żeby zdecydowali za nich. Część elektorów musi głosować na kandydata partii wskazanej przez wyborców, a część ma wolną rękę. Mogą wybrać Hillary Clinton na prezydenta zgodnie z prawem.

Pani Clinton zdobyła 1,5 miliona głosów więcej od obywateli, niż Trump i jeszcze nie wszystkie obliczono. Jej rywal uzyskał więcej głosów tylko elektorskich. Dlatego Amerykanie zebrali już 4,5 miliona podpisów pod wezwaniem do kolegium elektorów, ażeby 19 grudnia wybrali ją na prezydenta. Czyżby ojcowie założyciele pomylili się w wypadku ostatnich wyborów? Naród wie lepiej od elity? Ostateczna decyzja należy do elektorów, zgodnie z wolą twórców Konstytucji. Jeśli wybiorą Trumpa, to już po roku przekonamy się, czy zrobili mądrzej od większości obywateli. Okropna Hillary Clinton przynajmniej zna świat i wie jak działa tak skomplikowane państwo, jak federacja 50 stanów. Trump nie ma o tym pojęcia.

Clintonowie to prawdopodobnie najbardziej zdeprawowana para, jaka zamieszkała w Białym Domu. A jeżeli Trumpowie wprowadzą na się Pensylvania Avenue 1600, będzie to para najbardziej ekstrawagancka. Tak dalece, że nie chcą przeprowadzki do Białego Domu. Wolą rezydować w wyzłoconym przepychu ich dwupiętrowego apartamentu w Trump Tower w sercu Manhattanu. Spowoduje to ciągły zator w mieście, lecz co ich to obchodzi. Już nie mówiąc o braku schronu dowodzenia, który jest pod Białym Domem.

Koledzy! naprawdę chcecie powierzyć mu losy świata? Pora oprzytomnieć z zachwytu.

Krzysztof Kłopotowski/sdp.pl