Ten urodzony w 1942 r. dziennikarz śledczy, autor 20 książek, jest synem znanego argentyńskiego pisarza i dziennikarza Bernardo Verbitsky’ego (1907-1979), potomka żydowskich imigrantów z Rosji, autora autobiograficznej powieści „Siostra i cień” (Hermana y sombra) wydanej w Buenos Aires w 1977 r. Wedle oficjalnej biografii w latach 60-tych obracał się w środowisku słynnego argentyńskiego dziennikarza śledczego Rodolfo Walsha (1927-1977), wraz z którym dołączył do peronistowskiego ruchu politycznego Peronismo de Base, którego zbrojne ramię Fuerzas Armadas Peronistas pod wodzą Envara Cacho El Kadriego prowadziło od 1968 r. miejską guerillę przeciw rządom wojskowych (1966-1973). Chociaż zdaniem Verbitsky’ego FAP miała być organizacją umiarkowaną, krytykującą zamordowanego eks-prezydenta Argentyny Pedro Aramburu w 1970 przez inną radykalną organizację Monteneros, sam Verbitsky w 1972 roku wraz z jednym odłamów FAP, przystąpić miał do tychże Monteneros. W 1977 wraz z Rodolfo Walshem wystąpił z tej organizacji, odcinając się od niej, co znajdować ma swój wyraz w publicznej krytyce i zachowanych dokumentach. Jak podkreśla sam Verbitsky był on w Monteneros nie więcej niż 4 lata i pisze: „Brałem udział w starciach zbrojnych, ale, na szczęście nikt w nich nie zginął”. Po wojskowym zamachu stanu 24 marca 1976, Verbitsky wspierał Walsha w prowadzeniu agencji prasowej Agencia de Noticias Clandestinas (ANCLA), która informowała o zbrodniach junty, już w 1976 powstała pierwsza „Historia brudnej wojny” (Historia de la Guerra Sucia), informująca o torturach w ESMA (budynki szkoły marynarki wojennej Escuela de Mecánica de la Armada, wykorzystywane jako areszt wydobywczy przez juntę) i wrzucaniu ludzi do rzeki. Po zamordowaniu Walsha (24 marca 1977) Verbitsky miał wznowić publikowanie i rozpowszechnianie depesz ANCLA (10 sierpnia 1977). Tyle oficjalna wersja.

Wydaje się jednak, że prawdziwa działalność Horacio Verbitsky’ego była o wiele ciekawsza niż się oficjalnie podaje. Otóż był on szefem wywiadu wojskowego Monteneros. Odpowiadał m.in. za takie akcje jak: zamordowanie (15 lipca1974) eks-ministra spraw wewnętrznych Arturo Mor Roiga, członka lewicowej Radykalnej Unii Obywatelskiej (UCR), socjaldemokratycznej partii założonej jeszcze w 1891 r.; czy atak na siedzibę wywiadu policji w 1976, podczas którego zginęło21 funkcjonariuszy. Kiedy 19 września 1974 Monteneros porwali braci Juana i Jorge Bornów, dyrektorów firmy Bunge & Born, otrzymali za nich okup w wysokości 60 milionów dolarów (najwyższy okup w historii, odnotowany w księdze Guinessa), Verbitsky’emu powierzono odpowiedzialne zadanie przewiezienia gotówki na Kubę. Pieniądze te stanowiły podstawę finansową dla zbrojnej działalności Monteneros, dobrze ulokowane przez argentyńsko-nowojorskiego bankiera Davida Graivera Gitnachta, potomka żydowskich imigrantów z Polski, zamordowanego przez juntę po zamachu stanu w 1976.

Czy zatem prawdziwe oblicze Verbitsky to terrorysta, niezłomny lewicowy bojownik? Towarzysze z Monteneros mają jednak co do tego duże wątpliwości. Zwracają uwagę na, jak to on sam powiedział, „niewiarygodne szczęście”, które pozwoliło mu przetrwać prześladowania ze strony junty, mimo zaangażowania w walkę z nią. Jak powyżej wspomniano, Verbitsky od 1968, gdy został sekretarzem redkacji dziennika związkowego centrali CGT, był współpracownikiem Walsha. Ten w rzeczywistości za przykrywką dziennikarza, pełnił fukncję zastępcy szefa wywiadu wojskowego Montoneros. Był bardzo skuteczny, m.in. ostrzegał prezydent Isabel Peron o szykowanym wojskowym zamachu. Nieco później Walsh wydany przez jakiegoś „tchórza” został zastrzelony podczas próby aresztowania w marcu 1977. Wcześniej we wrześniu 1976 wystawiono jego córkę Victorię.

W 1970 r. Verbitsky pracował w gazecie „La Opinión” z Jacobo Timermanem, który 15 kwietnia 1977 został aresztowany i poddany torturom w ESMA. Śmierci uninkął zapewne wyłącznie z tego powodu, że na mocy tajnego porozumienia junty z Izraelem, jako żydowski imigrant z ukraińskiego Baru, we wrześniu 1979 udał się na wygnanie do Tel Awiwu. W latach 1973-74 Verbitsky pracował w kolejnym czasopiśmie „Noticias”, kierowanym przez Francisco “Paco” Urondo, przyjaciela Walsha. W czerwcu 1976 przy próbie aresztowania w mieście Mendoza Urondo połknął kapsułkę z cyjankiem.

Czy zatem oni mieli pecha, a Verbitsky „niewiarygodne szczęście”, że przetrwał czasy junty? Może. Ale jak dokładnie Verbitsky przetrwał te czasy, skoro informacje o jego życiu urywają się gdzieś w 1977, a zaczynają ponownie w 1983, gdy po upadku junty zostaje dziennikarzem Cuadernos del Tercer Mundo. Co robi przez te lata Verbitsky? Pracuje jako redaktor. W 1979 nakładem wydawnictwa sił powietrznych Argentyny (Círculo Militar de la Fuerza Aérea Argentina) ukazuje się książka “Siły powietrzne Argentyńczyków” (El poder aéreo de los argentinos), autorstwa pułkownika Juana José Güiraldesa, który w przedmowie dziękuje za zredagowanie książki...  Horacio Verbitsky’emu. To nie wszystko, zachowała się umowa z 13 września 1978, w której Naczelne Dowództwo Sił Powietrznych (el Comando en Jefe de la Fuerza Aerea) zobowiązuje się zapłacić 3 miliony pesos za zredagowanie pracy w terminie pół roku (http://seprin.com/2012/07/02/verbitsky-capitulo-4-documentos-confidenciales-de-la-fuerza-aerea-argentina-sobre-el-pago-a-verbitsky-por-su-trabajo-y-colaboracion/). Aż pół roku na zredagowanie 200-stronicowej książki (http://books.google.pl/books/about/El_poder_a%C3%A9reo_de_los_argentinos.html?id=DvdiAAAAMAAJ&redir_esc=y)? We wrześniu 1978 1 dolar wart był 861,5 peso ley argentino, a więc wartość kontraktu wynosiła niemal 3.500 ówczesnych dolarów, co w wartości nabywczej odpowiada mniej więcej 10.000 obecnych dolarów. Zacna kwota jak za redagowanie książki. Verbitsky musiał przypaść do gustu zleceniodawcy, a był nim nie kto inny jak brygadier Orlando Ramón Agosti, dowódca Fuerza Aérea Argentina do stycznia 1979. Gdy w 1985 sądzono członków junty Agostiego oskarżono o 88 morderstw, 581 nielegalnych areestzowań, 278 przypdaków torturowania więźniów i 110 pospolitych kradzieży mienia aresztowanych.

„Niewiarygodne szczęście” musiał mieć zatem Horacio Verbitsky, że jako członek Monteneros w łapach junty... musiał redagować książkę za kilka tysięcy dolarów wynagrodzenia. Równie „niewiarygodne szczęście” pozwoliło mu po 30 latach od porwania dwóch jezuitów w 1975, znależć świadków, że za to odpowiedzialny jest Bergoglio, który o czym warto pamiętać już w 2005 roku był poważnym kandydatem na papieża. Dla jakiej junty podówczas pracował Verbitsky?

Gościwit Malinowski