Kardynał Vincent Gerard Nichols, arcybiskup Westminsteru, uważa, że bez imigrantów Londyn byłby sparaliżowany. Ludzie ci wnoszą bowiem do Wielkiej Brytanii bardzo pozytywny wkład, przyjeżdżając tam, by ciężko pracować.

Zgoda, tak trzeba to ocenić w kontekście całości imigracji. Bez wątpienia na Wyspy przyjeżdża mnóstwo osób – w tym z Polski – z autentyczną wolą ciężkiej pracy, dostosowania się do tradycji tamtejszego społeczeństwa.

Obok tego nie brakuje jednak muzułmańskich fanatyków, którzy otwarcie głoszą chęć zniszczenia cywilizacji brytyjskiej. Przybywają na Wyspy ludzie, którzy – mówmy o tym otwarcie! – organizują gwałty na młodych dziewczętach, porywają ludzi, brutalnie traktują kobiety.

Kardynał Nichols uważa jednak, że w Wielkiej Brytanii toczy się obecnie bardzo szkodliwa przedwyborcza dyskusja, w których imigranci stali się swoistymi kozłami ofiarnymi. „Musimy utrzymać człowieka w centrum tych wszystkich kwestii i pamiętać, że to miasto [Londyn] byłoby sparaliżowane, gdyby ci ludzie nie przybyli do tego kraju. Zdecydowana większość imigrantów po dotarciu tutaj ciężko pracuje i wnosi bardzo pozytywny wkład” – powiedział hierarcha.

I stwierdził następnie, że w brytyjskim społeczeństwie jest miejsce dla młodych muzułmanów. I to „brak nadziei” prowadzi jego zdaniem ludzi do takiego stanu, że pozwalają sobą manipulować. „Myślę, że każda religia zawsze przyciąga ekstremizm. Dlatego przywódcy religijni mają obowiązek nad tym czuwać i zapewnić, by te ekstremizmy nie znalazły miejsca w przedstawianiu, odkrywaniu i przeżywaniu wiary” – powiedział kardynał.

***

Czy na pewno „każda religia” przyciąga ekstremizm? Gdzie obecni są katoliccy zamachowcy samobójcy, gdzie ludzie, którzy w imię Chrystusa chcą niszczyć i mordować?

Nie ma ich. Tymczasem tych, którzy chcą wyrządzać zło w imię Allaha, niestety nie brakuje. Czy to więc aby na pewno wyłącznie „brak nadziei”, czy też po prostu wpływ dobrze opracowanych, zabójczych i z żelazną konsekwencją rozgłaszanych ekstremistycznych doktryn?

kad/radio watykańskie