Kardynał Raymond Leo Burke wraca do Sygnatury Apostolskiej. W roku 2014 został przez Ojca Świętego usunięty z funkcji prefekta tego najważniejszego watykańskiego organu sądowniczego. Wielu odczytało to jako karę za jego bezkompromisowe stanowisko odnośnie kwestii rozwodników w nowych związkach. Teraz Burke wraca, ale już nie na dawną posadę.

Przed swoją dymisją kard. Burke sprawował funkcję prefekta Sygnatury Apostolskiej sześć lat. Stanowisko stracił wkrótce po nadzwyczajnym Synodzie Biskupów dotyczącym kwestii małżeństwa i rodziny. Papież Franciszek tłumaczył, że jego odwołanie nie ma niczego wspólnego z poglądami kardynała. Mianował go wkrótce patronem Zakonu Maltańskiego. To funkcja zasadniczo czysto honorowa, kardynał jednak na tej posadzie miał wiele problemów. Pod koniec ubiegłego roku wybuchł ogromny skandal związany z przyzwoleniem części władz Zakonu na rozprowadzanie środków antykoncepcyjnych w krajach trzeciego świata. Burke wmieszał się w wewnętrzny konflikt, stając po stronie przeciwników tego procederu, co w efekcie doprowadziło do dymisji Wielkiego Mistrza i odebrania kardynałowi większości uprawnień w roli patrona.

Teraz ten tak ceniony między innymi w Polsce purpurat wraca do Sygnatury Apostolskiej, a wraz z nim arcybiskup Frans Daneels, bp Willibrordus Mara Hendrks, kard. Edoardo Menichelli i kard. Agostino Vallini. Według anglojęzycznych mediów opisujących sprawę, kardynał Burke nie będzie miał jednak żadnych kluczowych zadań w Sygnaturze. W prasie pojawiają się jednak komentarze sugerujące, że decyzja papieża jest krokiem do ,,rehabilitacji'' kardynała, zupełnie, jakby ktoś z jego doradców uznał, iż nie jest dobrze, by tak doświadczonego kardynała skazywać na ,,wewnętrzne wygnanie'' i nie wykorzystywać jego wielkiej wiedzy.

mod/Life Site News