Na początku zapytano kardynała o zakończony Synod ds Rodziny. Ksiądz kardynał powiedział, że "tegoroczne obrady były szczególnie interesujące. Był to pierwszy synod biskupów w trakcie pontyfikatu papieża Franciszka, a zarazem synod poświęcony tak fundamentalnemu tematowi, jakim jest rodzina". Po czym wyjaśnił wyjątkowość tego Synodu: "Papież od początku jasno zaznaczał, że pragnie pełnej wolności wypowiedzi i że każdy będzie mógł powiedzieć, co ze swojego punktu widzenia uważa za istotne. Miało to pozytywny wpływ na toczone podczas synodu dyskusje i przyczyniło się do ich ożywienia.

Ponadto instytucja synodu odgrywa w oczach Franciszka ważną rolę. Wie on, że już apostołowie, skonfrontowani z tak fundamentalnym pytaniem jak kwestia przyjęcia pogan do Kościoła, zwołali synod – synod apostolski w Jerozolimie pod przewodnictwem apostoła Piotra. I tak już w Kościele dalszych wieków zostało: gdy pojawiały się ważkie problemy, gromadzono się na wspólnych obradach. Oczywiście synody nie mogą zastępować papieża w zakresie jego kompetencji, podobnie jak synody na szczeblu diecezjalnym nie mogą zastępować biskupa. Instytucje synodu i prymatu papieskiego mogą się jednak uzupełniać. Papież pragnie, aby Urząd Nauczycielski Kościoła wsłuchiwał się w głos ludu Bożego. Chce najpierw usłyszeć głos biskupów, a przez nich głos Kościołów lokalnych, a dopiero potem podejmować decyzje. Pod tym względem Franciszek sięga do najlepszej tradycji".

Po czym kardynał Kasper powiedział, że najważniejszą sprawą dla Kościoła, poruszoną na Synodzie była tradycyjnie pojęta Rodzina i jej problemy, jak również wyjaśnił na czym polegały pewne rozbieżne poglądy niektórych zgromadzonych na Synodzie biskupów: "Chciałbym na początku pokazać, w czym się przejawiała zbieżność poglądów. Jej wyrazem było uznanie, że małżeństwo i rodzina są zakorzenione w porządku stworzenia. Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę, powierzając im zadanie rozmnażania się, posiadania dzieci. Oznacza to, że nie możemy dziś – tak jak to usiłują niektórzy – wynajdywać nowego pojęcia rodziny. Musimy przestrzegać ładu, którego twórcą jest Bóg, bo on służy najlepiej dobru człowieka. Zgodność uczestników obrad polegała również na uznaniu, że Jezus podniósł małżeństwo między mężczyzną a kobietą do rangi sakramentu i że sakrament ten jest nierozerwalny. Taka dożywotnia, przeżywana wraz z dziećmi, wspólnota życia i miłości małżonków pozostaje i dziś marzeniem ogromnej większości młodych ludzi; poszukują oni w życiu szczęścia w trwałym związku mężczyzny i kobiety, cieszących się dziećmi, którymi obdarza ich Bóg. Kościół – dziś bardziej niż kiedykolwiek – musi im pomagać urzeczywistniać to marzenie".

Na pytanie Czy to prawda, że niektórzy biskupi – a nawet większa ich grupa – zakwestionowali nierozerwalność małżeństwa? kardynał odpowiedział: "Gdyby tak było, to rzeczywiście mielibyśmy do czynienia ze skandalem. Jednak podniesiono fałszywy alarm. Nie słyszałem, by którykolwiek z biskupów podważał słowa Jezusa: „Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela". Ten nakaz Pana jest fundamentalny i niepodważalny, zarówno dla Kościoła, jak i dla każdego chrześcijanina".

Później padło pytanie dotyczące osób rozwiedzionych w nowych związkach. Czy takie osoby będą mogły w przyszłości być dopuszczane do Komunii świętej. Kardynał odpowiada: "Kościół jest wierny wspomnianym słowom Jezusa i nie może pochwalać zawierania przez jednego małżonka powtórnego związku za życia drugiego. Chrześcijanie, którzy to czynią, wciąż jednak należą do Kościoła; musi on wręcz szczególnie się o nich troszczyć i być blisko nich. Mogą oni i powinni żyć i modlić się jako chrześcijanie, uczęszczać na mszę świętą bez przystępowania do komunii, pełnić dzieła miłości bliźniego i żyć swoją wiarą na wiele innych sposobów.

Ponadto na synodzie rozważano możliwość polegającą na tym, że pojedynczy chrześcijanie, którzy żyją w nieuznawanym przez Kościół powtórnym związku i nie mogą go opuścić bez obciążania się nową winą, ale którzy odczuwają głębokie pragnienie życia sakramentalnego, po dogłębnym zbadaniu ich sytuacji są dopuszczani przez biskupa do sakramentu pokuty, aby móc otrzymać rozgrzeszenie i przystąpić do komunii świętej.

Wiele osób podkreśla, że Bóg jest nieskończenie miłosierny i nie dopuszcza, aby ktoś, kto się do Niego zwraca, ostatecznie upadł. Bóg jest jak miłosierny ojciec z przypowieści Jezusa, który na powrót przyjmuje skruszonego syna i przywraca mu wszystkie synowskie prawa. Takie samo miłosierdzie powinno również cechować Kościół.

Opinie na temat tego, czy i w jaki sposób wspomniana praktyka powinna być wprowadzona, są wśród biskupów podzielone, a argumentów „za" i „przeciw" jeszcze do końca nie przedyskutowano. Pozostał jeszcze cały rok na podjęcie refleksji oraz modlitwę w diecezjach i na forum konferencji episkopatów, aby następnie wraz z papieżem Franciszkiem móc podjąć w tej sprawie decyzję. Jak już powiedziałem, oczekuję, że sytuacja będzie wyglądała podobnie jak na soborze i że na koniec osiągniemy bardzo szerokie porozumienie".

Odnośnie związków jednopłciowych, rewolucji seksulanej o których media liberalne mówiły, że były dyskutowane na Synodzie, kardynał powiedział: "Twierdzenie o rewolucji seksualnej na synodzie to niedorzeczność. W dokumencie końcowym biskupi jasno stwierdzili, że związki jednopłciowe nie mogą być zrównywane z małżeństwem i rodziną, bo dokonujące się w nich akty nie są zgodne z bożym porządkiem stworzenia. Mimo to należy szanować trwających w nich ludzi jako osoby i nie wolno ich dyskryminować. Jeżeli są oni ochrzczeni, należą do Kościoła. Takie stanowisko opisuje „Katechizm Kościoła katolickiego". Nie rozumiem, jak można głosować przeciwko takim stwierdzeniom".

Całość w weekendowym wydaniu "Plus i Minus" (Rzeczpospolita)

oprac.mark