- Gdybym był szefem rzecznika prezydenta Krzysztofa Łapińskiego, zwolniłbym go - powiedział Marszałek Senatu, Stanisław Karczewski. Co tak oburzyło jednego z najważniejszych polityków Prawa i Sprawiedliwości? Krzysztof Łapiński, rzecznik Andrzeja Dudy, zasugerował, że premier Beata Szydło nie ma większego wpływu na kształt polskiego rządu.

- Jeśli prezydent miałby oczekiwania co do zmian w składzie Rady Ministrów, to na pewno by je wyraził prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu; nie mam informacji, by takie propozycje formułował - powiedział Łapiński pytany przez dziennikarzy o doniesienia, według których Andrzej Duda domagał się od Beaty Szydło dymisji Antoniego Macierewicza.

Że to Jarosław Kaczyński jest głównym decydentem, wie każdy i nawet czołowi politycy PiS tego nie ukrywają; jednak ze słów Łapińskiego przebija całkowite pomijanie Beaty Szydło w procesie decyzyjnym i zdaje się, że to właśnie wprawiło Stanisława Karczewskiego w konsternację.

- Słowa Krzysztofa Łapińskiego o wpływie premier Beaty Szydło na skład rządu świadczą o braku kompetencji albo złym wychowaniu. Gdybym był jego szefem zwolniłbym go - skomentował to na Twitterze Karczewski.

A nam wydaje się, że emocje ponoszą obie strony. Marszałek Senatu mógłby powstrzymać się od tak ostrych komentarzy, ale przyznać trzeba, że tu rzeczywiście zawinił Łapiński. I nawet jeżeli nie musi tracić zaraz posady, to wypadałoby przeprosić i sprostować swoją wypowiedź.

mod