Musimy ponownie odkryć właściwe rozumienie kary i jej celu. Zbyt wielu ludzi myśli dziś, że kara jest tożsama z zemstą. To dlatego osoba, która karze postrzegana jest jako ta, która bierze odwet czy mści się na kimś za to, co zrobił. Być może zbyt wielu ludzi myśli o karze jako sposobie wyładowania gniewu przez mocniejszych na słabszych. To prawda, że czasami rodzice karzą pod wpływem różnych motywów. Być może czasami, gdy karzą swoją dziecko wyładowują też swój gniew. Tak się dzieje dlatego, że są niedoskonałymi rodzicami. Jednak Bóg jest Ojcem doskonałym. I wtedy, kiedy karze Bóg – kara nie nosi znamion grzechu.

(…)

Jakie jest, w takim razie, właściwe rozumienie kary i jej celu? Celem kary jest doświadczenie przez osobę karaną negatywnych skutków jej złego zachowania w mniejszym rozmiarze, tak, żeby nie doświadczyła tych negatywnych skutków w o wiele gorszy sposób.

 Weźmy np. dziecko, któremu rodzice zakazali przechodzić samodzielnie przez jezdnię. Ten zakaz jest powodowany miłością. Rodzice nie zakazują mu tego po to, żeby odebrać mu radość życia, albo ograniczać jego wolność bez żadnej przyczyny. Próbują ochronić to dziecko przed większą krzywdą. Ale co stanie się, jeśli dziecko przejdzie jednak samo przez ulicę, a rodzice dowiedzą się o tym? Prawdopodobnie ukarzą, czy powinni ukarać, dziecko. Być może ojciec nakaże mu pozostanie w pokoju przez 3 godziny w ramach kary.

Zobaczmy, co się tutaj dzieje. Wyrządzana jest mniejsza krzywda po to, żeby uniknąć krzywdy o wiele gorszej. Co jest gorsze: trzygodzinny „szlaban” na wyjście z nudnego pokoju, czy potrącenie przez samochód i w efekcie – być może – paraliż albo śmierć? Jasne jest, że celem kary jest pozwolenie na doświadczenie małego bólu w celu uniknięcia o wiele gorszej sytuacji wprzyszłości.

Kiedy Bóg karze, często działa w ten właśnie sposób. Pozwala doświadczyć bólu, albo nawet zadaje ból po to, żebyśmy uniknęli bólu spowodowanego naszym złym zachowaniem, które spycha nas po równi pochyłej w kierunku o wiele poważniejszych zbrodni i gorszego bólu wiecznego piekła. Kara, jeśli nałożona jest w sposób właściwy (a przez Boga zawsze nakładana jest w sposób właściwy) jest zbawienna. Pomaga zakończyć złe zachowanie, które jest w najwyższym stopniu szkodliwe, i zazwyczaj jej wynikiem jest dobro i właściwe zachowanie.

Dlatego kara jest nieodłączną częścią miłości. Ale miłości mocnej i żywotnej która świadczy o prawdzie i nalega, że tylko prawda jest warunkiem prawdziwej i trwałej satysfakcji.

 (…)

Wiele dzieci nie zna dzisiaj właściwej dyscypliny. Prowadzi to do wielu chorób: złego i samo destrukcyjnego zachowania, arogancji, okazywania braku szacunku, dewiacji, wrogości, samolubstwa, chciwości, niewrażliwości, braku samokontroli i wielu innych tendencji socjopatycznych.

 (…)

Musimy ponownie odkryć fakt, że KARA JEST CZĘŚCIĄ MIŁOŚCI. Nie jest miłością pozostawienie dziecka bez żadnej dyscypliny. W żaden sposób nie pomagamy dziecku, kiedy nie dyscyplinujemy go. Oczywiście, dyscyplina musi być zakorzeniona w miłości, a kiedy tak się dzieje – prowadzi do wielu pozytywnych efektów. Pan Bóg także okazuje nam Miłość dyscyplinując i karząc nas. Cytowałem już słowa św. Tomasza wcześniej i myślę, że dobrze będzie zakończyć również posługując się nimi: „Braterskie pouczenie jest nakierowane na poprawę grzesznika. Uporać się zaś z czyimś złem znaczy pomóc mu stać się dobrym: a pomóc mu stać się dobrym jest aktem miłosierdzia, zgodnie z którym życzymy i czynimy naszym bliźnim dobro” (II, Ilae, 33.1)”.

Msgr. Ch. Pope (tłum. Teofila Bepko)