Jak podała „Rzeczpospolita”, kary śmierci nie wykonuje się w Polsce od kwietnia 1988 r., kiedy to 29-letni Stanisław Czabański został powieszony za brutalny gwałt i zabójstwo kobiety. Pomimo amnestii z 1989 r., na mocy której już skazanym na karę śmierci zamieniono ją na 25 lat więzienia, sądy nadal ją wymierzały do 1997 r., np. w przypadku Mariusza Trynkiewicza za morderstwo czterech chłopców.

Opisując przypadki kary śmierci w Polsce media nie wspominają o Ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczania przerywania ciąży z 1993 r., która dopuszcza przecież uśmiercanie ludzi. W praktyce są to głównie nienarodzone dzieci chore lub podejrzane o chorobę, na przykład dzieci z zespołem Downa lub innymi problemami genetycznymi.

W wielu przypadkach wyrok śmierci nie zapada na prośbę matki czy rodziców, ale z inicjatywy lekarza powołującego się na polskie prawo, czyli wyżej wymienioną ustawę. Taka to właśnie procedura, w której lekarze mogą obarczać winą ustawodawców (czasami matki tych dzieci- często przerażone i nie do końca rozumiejące co się dzieje), a ustawodawcy zasłaniać się lekarzami. A stawką jest życie niewinnego dziecka.

W bezpośrednim wykonaniu wyroku śmierci bierze udział lekarz i jego pomocnicy medyczni. Owszem, nikt nienarodzonych dzieci nie wiesza, ale prawdopodobnie głównie uśmierca farmakologicznie i chirurgicznie. Ewentualnie dzieci urodzone żywe w trakcie sztucznie wymuszonego porodu odkłada się na bok, aby same umarły z głodu i zimna.

Miejmy nadzieję, że latem lub jesienią ustawodawcy zlikwidują tę aberrację prawną głosując za zakazem aborcji eugenicznej. Ratyfikację Protokołu 13 znoszącego karę śmierci dla wszystkich poparło 306 posłów, 134 było przeciw, a ośmiu wstrzymało się od głosu. 

Natalia Dueholm