Od pierwszych chwil po katastrofie smoleńskiej „Gazeta Polska”, jak i inne prawicowe media, podnosiły kwestię odpowiedzialności gen. Janickiego jako szefa BOR za przygotowanie wizyty prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu. Został on kilkakrotnie przyłapany na kłamstwie, m.in. mówiąc, że na miejscu na prezydenta czekali oficerowie. Później okazało się, że byli to kierowcy w randze funkcjonariuszy BOR (na przykład kierowcy ambasadora, bo oni taką rangę mają).

 

Później gen. Janicki przekonywał, że w Katyniu czekały na prezydenta i delegację samochody. Okazało się, że tych aut nie było, a z ujawnionych stenogramów rozmowy z Iłem (który odleciał przed Tupolewem), wynikało, że to właśnie na pokładzie Iła miały być samochody dla naszej delegacji. Gdyby Tupolew wylądował, to czym prezydent Kaczyński miałby się przemieścić na cmentarz w Katyniu? Kolejne kłamstwo gen. Janickiego.

 

Dziś padły – według mnie bulwersujące i skandaliczne – słowa gen. Janickiego, który stwierdził, że pewną odpowiedzialność za kastrofę ponoszą funkcjonariusze, którzy polecieli do Smoleńska. Obarczanie winą borowców, którzy wtedy byli na służbie, to po prostu coś niebywałego.

 

Moim zdaniem nie ma żadnego innego wyjścia, jak tylko dymisja gen. Janickiego. Tymczasem, od samego początku, kiedy winien być w trybie natychmiastowym zdymisjonowany, był on odznaczany przez swoich partyjnych kolegów. To jest najbardziej przykre, szczególnie dla rodzin ofiar smoleńskich.

 

Not. eMBe