Nie są to bynajmniej drwiny z bogatej listy niżej podpisanego. To nowy felieton Jana Turnaua (wieloletniego czołowego speca gazety Adama Michnika od spraw eklezjalnych) "Mój kandydat kardynał Schoenborn" opublikowany w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej". Autor, jak sam tytuł wskazuje, chciałby zobaczyć na tronie papieskim austriackiego hierarchę, kard. Christopha Schoenborna (dla mniej wtajemniczonych - purpurata z którego nabijał się cały świat po sławetnej "mszy balonikowej").

Cóż, każdy może mieć swoje typy. Nie wymagajmy od przedstawiciela "Kościoła otwartego" (z którego łatwo można wyjść), aby był orędownikiem kandydatury kardynałów: Burke'a, Ranjitha czy Turksona. Osobiście chętnie zobaczyłbym któregoś z nich w białej szacie, pozdrawiającego wiernych zgromadzonych na Placu Św. Piotra w Rzymie. Turnau nie musi. Są kościelne gusta i guściki.

Tyle, że pan redaktor przedstawia dosyć dziwny sposób patrzenia na sprawy Kościoła. "W sprawach konklawnych wyznaję opcję sceptyczno-patriotyczną. Patriotyczną, bo najważniejszy jest dla mnie w tej mierze polski Kościół rzymskokatolicki. Sceptyczną, bo podejrzewam, że mieszkańców np. Hondurasu albo Ghany Polska obchodzi tyle, ile Polaków tamte odległe kraje" - pisze Turnau. 

Czyżby z "Wyborczej" wydobywał się nacjonalistyczny smrodek przed którym sama przestrzega? W końcu jest on dziełem Rewolucji, więc może nie powinno nas to dziwić?

Aleksander Majewski