Po kompromitacji rządu wobec Rosji, rezygnacji z samodzielnej polityki wschodniej, jaką prowadził Prezydent Lech Kaczyński, doczekaliśmy się skandalicznych deklaracji ministra spraw zagranicznych w Berlinie, które jednostronnie proponowały ograniczenie polskiej suwerenności. Teraz czas, aby to opozycja przedstawiła swoje stanowisko w sprawie kryzysu Unii Europejskiej i tzw. paktu stabilności.


Zgodnie z Konstytucją oraz z wykładnią Trybunału Konstytucyjnego przy istniejącym układzie sił w parlamencie bez opozycji rząd Tuska nie może zmienić obecnego stanu prawnego naszej obecności w Unii Europejskiej, czyli traktatu lizbońskiego, na rzecz jakiegoś innego, jeszcze nieznanego związku państw regulowanego umowami międzyrządowymi. A my na taką Rewolucję, jak zmiana suwerennego i podmiotowego udziału Polski w Unii na rzecz nieokreślonego statusu podległości w innym związku nigdy nie wyrazimy zgody. Ale mimo że dysponujemy wystarczającą siłą, aby te nieodpowiedzialne i skrajnie niebezpieczne dla Polaków pomysły zablokować, uważam, że czas już, aby w tej arcyważnej sprawie głos zabrał Naród. Dlatego konsekwentnie będziemy domagali się, aby zostało rozpisane ogólnonarodowe referendum w dwóch kwestiach.

 

- Czy chcemy ograniczenia, a być może zrzeczenia się suwerenności na rzecz nowych, niedemokratycznych instytucji międzynarodowych, które będą rościły sobie prawa do ustalania budżetu państwa, a więc wysokości podatków, płac i emerytur?

 

- Czy chcemy utrzymania obecnego kształtu Unii Europejskiej, ustalonych reguł, w tym środków z funduszu spójności, z funduszy strukturalnych, dopłat, które mają zapewnić Polsce wyrównanie poziomu do państw, które nie podlegały sowieckiej dominacji?

 

Referendum to jedyna metoda, aby uniemożliwić błędne decyzje, jakie podejmują politycy zajmujący się tylko zaspokajaniem potrzeb rynków finansowych i spychający na margines opinię publiczną. Tak jak uczynił to w swoim exposé premier Tusk, adresując program rządowy do jasnego komunikatu dla spekulantów - sednem są cięcia w wydatkach, ograniczenia obowiązków państwa wobec słabszych i bezradnych, zwiększenia ich obciążeń [wiek emerytalny], tylko w celu zaspokojenia roszczeń wierzycieli, których sam stworzył, zadłużając Polskę i Polaków. Referendum to niezbywalne prawo Polaków, aby wypowiedzieli się w kwestii przyszłości i aby odzyskali zaufanie do polityki, której sednem jest europejska solidarność przeciwstawiona skrajnemu egoizmowi spekulantów, którzy wypowiedzieli wojnę europejskiej stabilności i pomyślności.

 

Opozycję próbuje się przedstawiać w roli wrogów lub przeciwników Unii - to kardynalne kłamstwo zarówno wobec faktów [nasze głosowanie w referendum akcesyjnym i polityka mojego rządu], jak i naszej woli obrony Unii Europejskiej w jej obecnym kształcie przed tymi, którzy chcą ją zdominować, narzucić jej swoje partykularne interesy i de facto zniszczyć. I nie jest to tylko moja opinia, ale coraz szerzej uznawane w Unii stanowisko wszystkich tych, którzy mają wolę bronić unijnych instytucji przed degradacją, jaką wprowadzają nieformalne ustalenia między Berlinem i Paryżem. Nieprzypadkowo zgodę Sarkozy´ego na grudniowe ustalenia Rady Europejskiej porównano w jego kraju do klęski Napoleona III pod Sedanem. A po obniżeniu ratingu Francji okazało się, że ta kapitulacja była nie tylko przykra dla narodowej dumy Francuzów, ale również bezskuteczna. Tak jest zawsze, kiedy politycy godzą się na łamanie zasad w imię spekulacji.

 

Dokładnie taki sam charakter miało wystąpienie w Berlinie ministra Radosława Sikorskiego. Ale stało się przy tej okazji coś ważniejszego i groźniejszego. Sikorski ujawnił, że są w Polsce siły polityczne i opiniotwórcze, które pragną Federacji, czyli Rewolucji zarówno w wymiarze Unii Europejskiej, jak i w Polsce, zmieniając państwo demokratyczne i suwerenne w ustrojową wydmuszkę.

 

Całość tekstu można przeczytać tutaj

 

eMBe/ND