Popularność Mateusza Kijowskiego i KOD zmalała tak bardzo, że sam zainteresowany postanowił wyjaśnić, w czym rzecz. W rozmowie z Dominiką Wielowieyską raczył wyjawić niezwykłą tajemnicę tego, dlaczego ludzie przestali go lubić. Jeśli ktoś myślał, że powodem jest afera z fakturami lub alimentami – mylił się. Kijowski mówi jak jest.
„Mam dowody na kilka bardzo prostych manipulacji, które powodowały, że ludzie zaczynali być bardzo negatywnie do mnie nastawieni. A jak się ma negatywne nastawienie, to bardzo łatwo można różne rzeczy przekręcać i interpretować według swoich pomysłów”
- wyjaśnił Kijowski.
Dodawał, że przyprawiono mu „gębę alimenciarza i złodzieja” i dlatego nie może znaleźć pracy. Za jednym zamachem wyjaśnił więc także to, dlaczego nie idzie do pracy i korzysta ze zbiórki publicznej... Pardon, to nie jest zbiórka. Kijowski wyjaśnił także i tę zrzutkę:
„To nie jest zbiórka publiczna. Przyjaciele postanowili się zrzucić i pomóc. Kto nie chce, nie musi się składać. Ja tego nie organizowałem”.
A co się stało z pieniędzmi ze zbiórek KOD? Na to również Kijowski ma wytłumaczenie:
„Jestem absolutnie przekonany, że sprawa ta była przygotowana przez służby czy jakieś inne osoby. Byłoby naiwnością nie wierzyć, że służby specjalne nie zainteresowały się naszą działalnością”.
No dobra wytrwałem do końca.
— PikuśPOL (@pikus_pol) 9 grudnia 2017
- Bardziej żenującego wywiadu dawno nie oglądałem.
Wydaje mi się, że nawet siostra Dominika była zniesmaczona.
Jakby co to ⬇️⬇️⬇️⬇️
Achtung❗️❗️❗️❗️Gazeta Wyborcza😜https://t.co/5itevNvhH6 pic.twitter.com/XEjzXyb4xc
dam/wyborcza.pl,twitter