Popularność Mateusza Kijowskiego i KOD zmalała tak bardzo, że sam zainteresowany postanowił wyjaśnić, w czym rzecz. W rozmowie z Dominiką Wielowieyską raczył wyjawić niezwykłą tajemnicę tego, dlaczego ludzie przestali go lubić. Jeśli ktoś myślał, że powodem jest afera z fakturami lub alimentami – mylił się. Kijowski mówi jak jest.

Mam dowody na kilka bardzo prostych manipulacji, które powodowały, że ludzie zaczynali być bardzo negatywnie do mnie nastawieni. A jak się ma negatywne nastawienie, to bardzo łatwo można różne rzeczy przekręcać i interpretować według swoich pomysłów”

- wyjaśnił Kijowski.

Dodawał, że przyprawiono mu „gębę alimenciarza i złodzieja” i dlatego nie może znaleźć pracy. Za jednym zamachem wyjaśnił więc także to, dlaczego nie idzie do pracy i korzysta ze zbiórki publicznej... Pardon, to nie jest zbiórka. Kijowski wyjaśnił także i tę zrzutkę:

To nie jest zbiórka publiczna. Przyjaciele postanowili się zrzucić i pomóc. Kto nie chce, nie musi się składać. Ja tego nie organizowałem”.

 A co się stało z pieniędzmi ze zbiórek KOD? Na to również Kijowski ma wytłumaczenie:

 „Jestem absolutnie przekonany, że sprawa ta była przygotowana przez służby czy jakieś inne osoby. Byłoby naiwnością nie wierzyć, że służby specjalne nie zainteresowały się naszą działalnością”.

dam/wyborcza.pl,twitter